Polacy kupują mniej nieruchomości, ale nie ograniczyli remontów domów i mieszkań. Dowodem na istnienie koniunktury na tym rynku są plany marketów z materiałami budowlanymi i wyposażeniem wnętrz. Trzy nowe otwarcia w najbliższych miesiącach zaplanowała Jula, a dwa Castorama. Uruchomienie nowych marketów przewidują też Leroy Merlin czy Praktiker, który nie wyklucza wejścia w mniejsze formaty placówek.
Sąsiedztwo tego rodzaju sklepów to świetne miejsce dla wypożyczalni przyczep. Tam bowiem najłatwiej o klientów. Szczególnie że markety czy inne sklepy z wyposażeniem wnętrz nie oferują już tak chętnie jaki kiedyś darmowej dostawy wszystkim swoim klientom. Mogą na nią liczyć tylko ci którzy zrobią zakupy powyżej określonej kwoty (np. w Almi Decor jest ona ustalona na 5 tys. zł) albo mieszkają niedaleko od placówki. Pozostali klienci muszą zapłacić za dostawę towaru.
– W odległości do 7,5 km klient płaci 35 zł, do 15 km – 52 zł, a powyżej ok. 3,5 zł za każdy kilometr. Co więcej, jeżeli waga zamówionego towaru przekracza 1,5 tony trzeba zamówić dwa transporty, bo nasze pojazdy są dostosowane do przewozu towarów tylko małej wagi – słyszymy w dziale obsługi klienta sieci Leroy Merlin. Poza tym rzadko się zdarza, by dostawa w takich sklepach była dostępna od ręki. Wypożyczalnia przyczep może zatem liczyć na sporą liczbę klientów. Coraz częściej taka usługa jest świadczona przez stacje paliw. Na szczęście nieliczne z nich znajdują się w okolicy parków handlowych, w których działają markety z wyposażeniem wnętrz.
Reklama
Uruchomienie wypożyczalni przyczep jest jednym z tych biznesów, na którego uruchomienie wystarczy 50 tys. zł. Przygotowanie lokalu, w którym powstanie siedziba firmy, pochłonie najwyżej kilka tysięcy złotych. Pozostałą kwotę trzeba będzie przeznaczyć na zakup taboru i jego ubezpieczenie.
– Na początek wystarczy osiem przyczep o ładowności do 750 kg. Koszt zakupu jednej nowej to wydatek ok. 4 tys. zł – mówi Marcin Połowczuk, koordynator projektu Przyczepy Martin, oferującego możliwość założenia biznesu pod tą marką we franczyzie. Gdy firma będzie już funkcjonować na pełnych obrotach, konieczne może okazać się rozbudowanie taboru do 12–14 przyczep. Wówczas dopiero warto pomyśleć o sprzęcie bardziej specjalistycznym, np. służącym do transportu małych maszyn budowlanych. To pozwoli pozyskać wypożyczalni nowych klientów.
– Wykupienie ubezpieczenia OC dla jednej przyczepy to wydatek 40–50 zł. Można jeszcze zainwestować w ubezpieczenie AC, które pokryje straty związane z uszkodzenie lub utratą przyczepy. Jego koszt jest jednak kilka razy wyższy niż w przypadku OC – wylicza Marcin Połowczuk. Jego zdaniem jednak taka polisa to zbędny wydatek, dlatego, że przypadki kradzieży przyczep przez klientów praktycznie się nie zdarzają. A na pokrycie strat związanych z ich uszkodzeniem wystarczy kaucja, którą zostawia w wypożyczalni wynajmujący. – Polecam co dwa lata wymienić przyczepy na nowe. Po tym okresie bowiem narażamy się na konieczność częstego ich serwisowania. A na rynku wtórnym można otrzymać za dwuletnią przyczepę 2,5 tys. zł, czyli niewiele trzeba dołożyć, by odnowić tabor – zaznacza Marcin Połowczuk.
Miesięczne koszty związane z prowadzeniem działalności powinny zamknąć się w kwocie 2–4 tys. zł. Oczywiście pod warunkiem, że nie zatrudnia się pracowników. W przeciwnym razie trzeba doliczyć do comiesięcznych wydatków jeszcze 2–2,5 tys. zł netto.
Pierwsze zyski zależą od lokalizacji wypożyczalni, ale i tego jak szybko uda się pozyskać klientów. Najlepsi są tacy, którzy będą korzystali z przyczep często w związku z wykonywaną przez siebie pracą. W niektórych wypożyczalniach stali klienci stanowią nawet od 50 do 60 proc. wszystkich wynajmujących.
– Zebranie stałych klientów może potrwać nawet rok. Pomóc może w tym zaproponowanie im atrakcyjnych rabatów sięgających 10–20 proc. ceny wyjściowej, która powinna wahać się w zależności od rodzaju przyczepy na poziomie 30–80 zł za dobę – tłumaczy Mieczysław Nowicki, właściciel wypożyczalni przyczep w Warszawie.
A gdzie i jak szukać takich klientów? Przede wszystkim poprzez reklamę w internecie, lokalnej gazecie i na ulotkach. Te ostatnie można zostawić na stacjach paliw, w warsztatach samochodowych. – I to nie tylko tych położonych w najbliższej okolicy, ale oddalonych o 20–30 km. Bo tacy klienci najbardziej potrzebują przyczep – dodaje Mieczysław Nowicki.
Jak deklarują właściciele działających już wypożyczalni na pierwszy zysk trzeba poczekać ok. 8–10 miesięcy. Na pierwszych klientów 1–3 dni.
– W naszym przypadku zyski przychodzą po sześciu miesiącach. A to dlatego, że jesteśmy partnerem jednej z największych w Polsce sieci marketów budowlano-dekoracyjnych. Uruchamiamy placówki w sąsiedztwie punktów tej marki, co łączy się z wieloma korzyściami – tłumaczy Marcin Połowczuk.

Koszty i zyski

W tej branży panuje sezonowość. Najmniej klientów jest w pierwszym kwartale roku. „Żniwa” przychodzą natomiast na wiosnę, wraz z rozpoczęciem prac remontowo-budowlanych i trwają do jesieni. Popyt zwiększa się też przed Wszystkimi Świętymi i gwiazdką, kiedy z przyczep bardzo chętnie korzystają drobni handlowcy wyposażający swoje okresowe placówki.

Na wypożyczeniu przyczep można zarobić na czysto średnio 4–5 tys. zł miesięcznie. By to osiągnąć trzeba w skali miesiąca osiągnąć obrót na poziomie przynajmniej 10 tys. zł. Taki można uzyskać wypożyczając przyczepy osiem razy w ciągu dnia średnio po 50 zł za sztukę. Na ogół oznacza to pięciu klientów dziennie, gdyż większość z nich przyczepę bierze na co najmniej 1,5 dnia. Warto jednak oferować również możliwość wynajęcia przyczepy na pół dnia. Dla takich klientów wprowadza się odpowiednio niższą stawkę, ale nie mniejsza niż 55–60 proc. dobowej.

Wydatki, jakie przyjdzie nam uregulować z miesięcznego obrotu to 2 tys. zł za wynajem lokalu i placu, na którym będą przetrzymywane przyczepy oraz ewentualne koszty wynajmu pracownika, którego wystarczy zatrudnić na 3/4 etatu. To wydatek rzędu ok. 2 tys. zł.