Problemy te są ze sobą powiązane, a bać się ich powinien przede wszystkim Xi Jinping. Nowy prezydent Chin dobrze wie, że aby utrzymać stabilność społeczną w najludniejszym kraju świata, nie wystarczy wzrost na poziomie 8 proc. Bert Hofman, główny ekonomista Banku Światowego ds. Azji Wschodniej zapowiada, że Chiny będą wkrótce musiały zmienić swój dotychczasowy kurs. Jego zdaniem pod koniec obecnego dziesięciolecia wzrost gospodarczy w Państwie Środka będzie wynosił od 6 do 7 proc. PKB, a narzekania robotników na miliarderów z szeregów partii staną się głośniejsze, ponieważ machina eksportowa wreszcie stanie i miejsc pracy zacznie ubywać.

Chiny czeka konfrontacja z ograniczeniami modelu gospodarczego, który w ciągu ostatnich 30 lat istotnie podniósł poziom życia w tym kraju. W poszukiwaniu korzystnego systemu przemian Xi Jinping powinien przyjrzeć się Korei Południowej. O ile Chiny radzą sobie świetnie w tzw. rozwoju twardym, czyli w budowaniu dróg, lotnisk, tam i mostów, to z rozwojem miękkim idzie im znacznie gorzej. Muszą więc zacząć wspierać przedsiębiorstwa oparte na pomysłach i wiedzy, które zastąpią rzesze zakładów z tanią siłą roboczą.

>>> Czytaj też: Pogłębia się sceptycyzm na temat statystyk eksportowych Chin

Niegdyś ekonomiści w podobny sposób krytykowali Koreę Południową, która podniosła się z wojennego pogorzeliska dzięki wykorzystaniu tego samego, opartego na eksporcie modelu, z którego przed nią skorzystała Japonia, a po niej Chiny. Koreańskie państwo zaczęło jednak wkrótce wycofywać się z nadzoru nad gospodarką i z obsesji utrzymywania niedowartościowanej waluty. Firmy, pozbawione rządowego wsparcia, musiały stać się bardziej innowacyjne i konkurencyjne.

Reklama

Korea, która całkiem sprawnie wyszła z azjatyckiego kryzysu z 1997 r., sukces zawdzięcza zmianie strategii w momencie, gdy stary model zaczął się wyczerpywać. Dzięki swej elastyczności uniknęła pułapki średnich dochodów, w którą wpada wiele krajów rozwijających się – wzrost wyhamowuje, gdy dochód per capita zbliża się do 10 tys. dol. Do tego poziomu dochodzą właśnie Chiny.

Tymczasem Koreę czekają dziś nowe wyzwania. Banki centralne na całym świecie – ostatnio np. w Japonii – w desperacji obniżają stopy procentowe do zera i próbują pobudzać gospodarkę niekonwencjonalnymi metodami. Rezerwa Federalna USA, Bank Japonii, Europejski Bank Centralny i Bank Anglii eksperymentują z luzowaniem polityki monetarnej na ogromną skalę.

Zamiast napędzać popyt, superniskie stopy procentowe doprowadziły do powstania wielkiej fali gorącego pieniądza. Ta gotówka musi gdzieś trafić, trafia więc np. na śmieciowe chińskie obligacje, akcje filipińskiej giełdy, australijski rynek nieruchomości i prosto do koreańskiego wona. To z tego powodu gorączkowe próby uspokojenia rynku mieszkaniowego w Chinach zdały się na nic. Pieniądze z całego świata przenikają na chiński rynek i Xi Jinping nic na to nie poradzi.

Szef Banku Korei Kim Chung-Su oparł się naciskom i postanowił nie obniżać stóp procentowych do zera, jak uczynił to jego japoński odpowiednik. Najwyraźniej dostrzegł, że bodźce finansowe nie mają sensu w świecie zerowych stóp i że jedynie polityka fiskalna daje możliwość wyjścia z tej pułapki.

Jego opór przesunął ciężar odpowiedzialności na koreańskich polityków – w ubiegłym tygodniu zaserwowali oni gospodarce pakiet stymulacyjny w wysokości 15,4 mld USD, który ma ją strzec przed szybko taniejącym jenem. Prawdopodobnie tych odważnych ruchów będzie więcej, bo zdroworozsądkowe podejście wymaga ochrony kraju przed przesadną hojnością banków centralnych. Korea może rozważyć opodatkowanie transakcji finansowych, by bronić się przed zmiennymi przepływami kapitału.

Niegdyś to rozwijające się kraje azjatyckie były nosicielami finansowej zarazy, obecnie rozwinięte mocarstwa zwracają im tę przysługę. By sobie z nią poradzić, politycy z Azji Wschodniej nie muszą daleko szukać – najlepsze wskazówki znajdą w Korei.

William Pesek jest felietonistą Bloomberg View.

>>> Polecamy: Korea Południowa i Północna: porównanie statystyk

ikona lupy />
Prezydent Chin Xi Jinping / Bloomberg
ikona lupy />
Kim Chung-Su, szef Banku Korei / Bloomberg
ikona lupy />
William Pesek / Bloomberg