Firma CEDC, której losy rozstrzygnie w najbliższych dniach sąd upadłościowy amerykańskiego stanu Delaware, to – wbrew powszechnej opinii – wcale nie pierwsza zagraniczna spółka z GPW, która ogłasza plajtę. Jesienią 2009 roku, po pięciu latach od debiutu na warszawskim parkiecie, zbankrutowały tanie słowackie linie lotnicze SkyEurope. Także one, podobnie jak teraz CEDC, gdy tylko popadły w kłopoty, przestały się komunikować z naszym rynkiem i ostatecznie zostawiły polskich akcjonariuszy na lodzie.
Upadają oczywiście nie tylko zagraniczne, lecz także polskie firmy notowane na GPW. Problem z tymi pierwszymi polega jednak na tym, że ponieważ podlegają innej jurysdykcji, czasami stosują rozwiązania zupełnie obce polskiemu prawodawstwu. Firma SkyEurope nie zamieściła informacji o rozpoczęciu postępowania upadłościowego ani w serwisie ESPI, ani na swojej stronie internetowej. I – jak się później okazało – było to w pełni zgodne z prawem, któremu podlegała. CEDC z kolei ogłosiło plan „anulowania akcji”, co dla jego polskich akcjonariuszy mogło być zaskoczeniem, ponieważ takiej procedury polskie prawo nie przewiduje.
Zresztą nie trzeba sytuacji krytycznych, aby to zauważyć. Notowany także na GPW czeski CEZ przez lata wyznaczał dzień prawa do dywidendy na dzień WZA, które decydowało o jej wypłacie. Przez to giełda nie była w stanie odliczyć z odpowiednim wyprzedzeniem wysokości dywidendy od ceny akcji spółki.
We wszystkich powyższych przypadkach zarówno Komisja Nadzoru Finansowego, jak i GPW mają ograniczone możliwości wywierania nacisku na podmioty podlegające obcemu prawodawstwu. I to nawet wtedy, gdy nie wywiązują się one ze swoich obowiązków. Także sami akcjonariusze w mniejszym stopniu niż w przypadku polskich spółek mogą kontrolować działalność operacyjną takich przedsiębiorstw (w tym uczestniczyć w WZA).
Reklama
Wszystko to powoduje, że inwestycje w zagraniczne firmy mogą być obarczone większym ryzykiem niż w spółki polskie. Widać to bardzo dobrze na przykładzie licznych ukraińskich emitentów notowanych u nas z pewnym dyskontem wobec firm z Polski.
Czy istnieje jakieś rozwiązanie problemu, który pokazały przypadki SkyEurope oraz CEDC? Jarosław Dominiak, prezes Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych, przyznaje, że go nie dostrzega. – Żądanie, aby GPW pozbyła się zagranicznych emitentów, którzy podlegają jurysdykcji innych państw, byłoby wylewaniem dziecka z kąpielą – uważa szef SII. – To samo dotyczy dociskania im śruby poprzez rygorystyczne karanie – dodaje.
Zresztą nakładanie kar na spółki i tak odbija się ostatecznie na ich akcjonariuszach. Na niewiele zdaje się również zawieszanie notowań ich akcji. Przypomnijmy, że w związku z nieopublikowaniem w terminie półrocznych i kwartalnych wyników finansowych KNF dwukrotnie żądała jesienią zeszłego roku zawieszenia notowań papierów CEDC. Nie zmieniło to sytuacji polskich akcjonariuszy tej spółki.
I jak zawsze w takich sytuacjach pojawia się termin „edukacja”. – To takie dyżurne remedium – śmieje się Dominiak z SII.
– Nie obarczałbym nadmiernie giełdy misją edukacyjną – dodaje Andrzej S. Nartowski, prezes Polskiego Instytutu Dyrektorów, instytucji, która zajmuje się promowaniem zasad ładu korporacyjnego na naszym rynku kapitałowym.
Obecnie w Warszawie są notowane 52 spółki zagraniczne.