Tablica z ekranem dotykowym, netbook dla nauczyciela oraz tablety Samsung Galaxy Note z dołączoną klawiaturą dla uczniów. Do tego zasoby edukacyjne: zadania, wykresy, filmy z platformy Samsung Learning Hub, na której jest blisko 6 tys. podręczników i filmów dostarczanych przez 30 dostawców treści z Polski i zagranicy. Takie dwie „cyfrowe klasy” – jedną w szkole podstawowej, drugą w gimnazjum – kilka dni temu z pompą zaprezentował Sopot. Na ich zorganizowanie ogłoszono przetarg, który wygrał Samsung. Koszt klas: 100 tys. zł.
Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne kilka tygodni temu się pochwaliły, że „po raz pierwszy na rynek trafia całościowa oferta e-podręczników, z których można korzystać na komputerach stacjonarnych, laptopach, tabletach oraz inteligentnych telefonach obsługiwanych przez system android czy iOS. Wszystkie e-podręczniki mają aprobatę MEN”. Rzeczywiście to największe wydawnictwo edukacyjne wystartowało z 15 e-podręcznikami dla szkół ponadgimnazjalnych. Własny e-podręcznik już na początku tego roku pokazała też gdańska firma edukacyjna Young Digital Planet. E-book do matematyki dla klas I szkół ponadgimnazjalnych wykonano we współpracy z Politechniką Gdańską i sfinansowano z dotacji unijnych.
Jeszcze dalej idzie polski dystrybutor i producent sprzętu komputerowego Manta. Razem z wydawnictwem Juka za kilka dni zaprezentuje połączony projekt sprzętu z e-podręcznikami pod nazwą „Tabklasa”. – Rządowy program „Cyfrowa szkoła” i połączone z nimi e-podręczniki stały się inspiracją dla branży, by zaproponowała swoje rozwiązania. I bardzo dobrze, bo nie chodzi nam przecież o zastąpienie komercyjnych wydawców, tylko o stworzenie podstaw otwartych zasobów, z których zarówno oni, jak i nauczyciele oraz uczniowie mogą korzystać – mówi DGP Krzysztof Wojewodzic, koordynator projektu e-podręczniki do kształcenia ogólnego z Ośrodka Rozwoju Edukacji. – Równie mocno branżę inspiruje po prostu zapotrzebowanie ze strony szkół i uczniów. Nie oszukujmy się: dziś to po prostu norma, że naukę tradycyjną coraz mocniej wspiera ta cyfrowa – dodaje Wojewodzic.
Potwierdza to Jakub Frołow, analityk rynku książki z agencji BookSenso: – „Cyfrowa szkoła” to jedno, drugie – samorządy, które także inwestują w informatyzację szkół, trzecie – sami rodzice. Nie oszukujmy się: to do nich w znacznej części skierowana jest oferta wydawców i dystrybutorów. Bo choć część sprzętu i podręczników zapewne sfinansuje państwo, to i tak w większości będą to wydatki samych uczniów – mówi Frołow. – Zadaniem branży jest stworzenie takiej oferty, by porządny tablet razem z oprogramowaniem kosztował nie więcej niż komplet podręczników, czyli 600–700 zł. To może skłonić rodziców do zakupów, bo będzie szansa na realną oszczędność. Sprzęt kupuje się przecież na kilka lat, a nie jak książki – co roku nowe – dodaje.
Reklama