„Portugalia i Grecja z powrotem obudziły bestię kryzysu. Chwiejący się w posadach rząd to zapowiedź tego, że kryzys zadłużeniowy, który był uśpiony od prawie roku, właśnie wraca do Europy” – napisał wczoraj Reuters. W podobnym tonie pisały portale internetowe na całym świecie.

W środę momentami główny indeks giełdy w Lizbonie tracił aż 6 proc. Ostatecznie na zakończenie notowań PSI20 spadł o 5,3 proc. Rentowność 10-letnich portugalskich obligacji sięgnęła 8 proc. – koszty pożyczania dobiły tym samym do najwyższego poziomu od początku roku.

Portugalii grozi całkowita destabilizacja polityczna i gospodarcza – wynika z komentarzy niektórych analityków. Przyszłość rządzącej koalicji wisi na włosku. Wraz z nią ważą się dalsze losy reform oszczędnościowych. Premier kraju uspokaja opinię publiczną i zapewnia, że nie dojdzie do rozwiązania rządu, ale nieoficjalne mówi się, że kolejni ministrowie planują złożenie tek. Wszystko to w kraju, który od dwóch lat funkcjonuje dzięki kroplówce z Brukseli.

„W Portugalii – znajdującej się pod silną presją gospodarczą z powodu rozdętego sektora publicznego i ponad dekady bez wzrostu – najprawdopodobniej w ciągu najbliższych 48 godzin upadnie rząd, pomimo zapewnień premiera Pedro Passosa Coelho, że nie poda się do dymisji” – napisał wczoraj w komentarzu Steen Jakobsen, analityk z Saxo Bank.

Reklama

Polityczną burzę wywołała poniedziałkowa dymisja ministra finansów Vitora Gaspara. Na stanowisku zastąpił go Maria Luis Albuquerque, sekretarz stanu w resorcie. W odpowiedzi, w ramach protestu we wtorek do dymisji podał się Paulo Portas, szef resortu spraw zagranicznych i zarazem lider koalicyjnych ludowców. Według niego zmiana w ministerstwie finansów nic nie wniesie i oznacza „jedynie kontynuację programów cięcia wydatków”. Choć premier zapowiedział, że nie przyjmie jego dymisji, w kuluarach mówi się, że swoje rezygnacje zapowiedzieli już kolejni przedstawiciele ludowej partii CDS-PP (Centrum Demokratyczno-Społecznego-Partii Ludowej), która rządzi wraz z socjaldemokratami.

>>> Czytaj też: Kryzys polityczny w Portugalii pogłębia się z godziny na godzinę

Gospodarczy pat w Portugalii

„To sygnał alarmowy dla programu oszczędności, ten domowy bałagan zdecydowanie nie wróży nic dobrego” – powiedział Bloombergowi David Schnautz, analityk Commerzbank AG w Nowym Jorku.

Te „komplikacje” spadają na premiera Coelho w najmniej odpowiednim monecie. Kraj walczy z rosnącym bezrobociem wśród młodych i pogłębiającą się recesją. Aby sprostać warunkom bailoutu (78 mld euro), rząd od dwóch lat już ogranicza wydatki i podwyższa podatki. Na 3 maja premier planował przyjęcie kolejnych oszczędności w wysokości około 4,8 mld euro do 2015 roku, w tym redukcję zatrudnienia w sektorze publicznym.

Zaplanowana na lipiec kolejna wizyta kontrolna trojki (przedstawicieli UE, MFW oraz EBC) w Lizbonie może się odbywać w atmosferze, którą Europa doskonale zna już m.in. z Aten – presji ze strony Brukseli, która wymaga dotrzymania warunków bailoutu oraz ogromnych, anty-oszczędnościowych protestów z drugiej strony.

„Rząd niezmiennie rozmija się ze wszystkimi swoimi założeniami, a już w marcu tego roku był zmuszony przyznać, że wzrost maleje dwa razy szybciej, niż się spodziewano. Mimo to jednak rząd i Unia Europejska nadal widzą rok 2015 jako rok magiczny, w którym wzrost spadnie z nieba: deficyt budżetowy skurczy się tak, by zmieścić się w limicie 3 proc. i nastąpi zwrot o 3 proc. pod względem oszczędności (ponieważ nie przewiduje się, by wzrost miał się odbić przed końcem 2015 r.). Co najmniej nierealistyczne” – twierdzi Steen Jakobsen.

Inwestorzy uciekają w panice

Choć kraj ma zapewnione finansowanie z pakietu ratunkowego z Brukseli do 2014 roku, inwestorzy nie zostawili wczoraj na nim suchej nitki.

Różnica pomiędzy oprocentowaniem 10-letnich portugalskich papierów dłużnych a porównywalnych niemieckich bundów urosła do około 617 punktów bazowych. Od początku tego roku sięgała średnio 461 pkt. Póki co jednak utrzymuje się poniżej rekordowych 16 proc. w styczniu 2012 roku – pisze Bloomberg.

Międzynarodowe pożyczki, które Portugalia dostaje od dwóch lat w kolejnych transzach kosztują kraj średnio 3,2 proc.

„Z powodu wyborów w Niemczech jest mniej prawdopodobne, że UE zrobi cokolwiek, by utrzymać Portugalię na powierzchni” – pisze Jakobsen. „Spodziewam się, że Portugalia będzie potrzebować drugiego pakietu ratunkowego w ciągu najbliższych sześciu miesięcy, gdyż ostatecznie realia braku postępu ekonomicznego będą miały większą wagę, niż polityczna zdolność do kupowania sobie czasu” – twierdzi.

„Korzyścią z bycia członkiem w strefie euro jest fakt, że silni, głównie Niemcy i EBC, wspierają słabych. A słabi godzą się na pewne warunki w zamian za to wsparcie. Jeśli jakiś kraj, straci polityczną wolę, żeby trwać na tym kursie, w strefie euro znów pojawią się napięcia” – napisał w komentarzu dla Bloomberga Christian Schulz, ekonomista z Berenberg Bank w Londynie.

Na weekend zapowiadane są kolejne antyrządowe manifestacje. Za około 12 miesięcy skończy się program pomocy dla kraju. Portugalia zostanie z tymi samymi problemami, ale bez dodatkowego finansowania z UE.

Premier robi wszytko, aby utrzymać koalicję. Wczoraj wieczorem Coelho i Portas przeprowadzili „konstruktywne” spotkanie w oficjalnej siedzibie premiera w Lizbonie – donosi Bloomberg. Dzisiaj ma dojść do kolejnego spotkania. „Być może doszło do porozumienia, ale nie potrwa to długo” – skomentował w rozmowie Bloombergiem Antonio Barroso, analityk polityczny z Teneo Intelligence w Londynie. „Decyzje, które przed nimi stoją w ciągu najbliższych kilku miesięcy są po prostu zbyt skomplikowane” – dodał.