Rząd planuje obciąć wsparcie dla producentów ekologicznego prądu w ramach oszczędności.
Kryzys pomaga węglowemu lobby hamować apetyt branży wiatrakowej na sowite dotacje do odnawialnych źródeł energii. Niewykluczone, że bez jakichkolwiek dopłat zostanie energetyka morska.
Zapowiadana na sierpień prezentacja ostatecznego projektu ustawy o odnawialnych źródłach energii (OZE) znów może się opóźnić, co sprawia, że na wejście ustawy w 2013 r. nie ma szans – wynika z informacji DGP. Trwające kolejny rok prace nad kształtem wsparcia dla czystych technologii wpędzają branżę w finansowe tarapaty, bo z powodu niepewności coraz więcej firm ma kłopoty ze spłacaniem zobowiązań i z realizacją rozpoczętych inwestycji.
Kontrolę nad projektem ustawy przejęła w ostatnich tygodniach kancelaria premiera, a pracami kieruje zespół ekspertów z Janem Krzysztofem Bieleckim na czele, przewodniczącym Rady Gospodarczej przy premierze. Jak wynika z sygnałów płynących z rynku, planuje on drastyczne obcięcie dopłat dla właścicieli m.in. farm wiatrowych. „Nie” sowitym subwencjom mówi ponoć także Ministerstwo Finansów. Oficjalnie resort nie zajmuje stanowiska.

>>> Polecamy: Jamał II: wraca polsko-rosyjski spór o definicję

Reklama
W poszukiwanie oszczędności wpisują się również wypowiedzi Jerzego Pietrewicza, wiceministra gospodarki, który zapowiada, że priorytetem dla rządu będzie nie tylko wzrost produkcji czystej energii wymagany przez Komisję Europejską, lecz także efektywność ekonomiczna.
– Realizacja polityki klimatycznej jest dla nas ważna, ale nie mniej ważne jest to, czy cena zielonej energii jest akceptowalna dla odbiorcy, oraz to, na ile konkretne technologie trwale zabezpieczają dostawy energii – wyjaśnia Pietrewicz. – Obowiązujący plan rozwoju OZE coraz mniej przystaje do rzeczywistości, bo nie przewidywał spowolnienia gospodarczego, spadku zapotrzebowania na energię i spadku cen energii – dodaje.
Od 2006 r. na dopłaty głównie dla właścicieli farm wiatrowych i elektrowni spalających węgiel z biomasą odbiorcy energii wydali ok. 18 mld zł. Ubiegłoroczny projekt ustawy zakładał, że w latach 2013–2020 wielkość dopłat sięgnie 53 mld zł. Dokument trafił już do kosza. W czasach kryzysu i presji na obniżanie cen energii dla 15 mln rodzin oraz przemysłu nie ma w rządzie zgody na astronomiczną sumę.
Zielony odwrót ma swoich krytyków. Maciej Bukowski, prezes Instytutu Badań Strukturalnych, uważa, że brak modernizacji gospodarki w kierunku niskoemisyjności wpędzi Polskę w niski wzrost.
– Będzie on powolny, a niedorozwój cywilizacyjny będzie się utrzymywał. W taką pułapkę wpadły Hiszpania, Grecja, Portugalia czy Włochy – uważa Bukowski.
Zielona branża przypomina, że z 18 mld zł wydanych na inwestycje w budowę wiatraków ok. 6 mld zł zasiliło nasze firmy i budżet.

W odbywającym się w połowie czerwca Wrocław Global Forum 2013 Bielecki opowiedział się za utrzymaniem dominującej roli węgla kamiennego i brunatnego w polskiej energetyce „przez najbliższe trzydzieści lat”. Jest to konieczne dla utrzymania niskich cen energii. Silny nacisk na niskie ceny energii kładzie ostatnio także Donald Tusk.

W rządowych kuluarach mówi się o zdecydowanym obcięciu wsparcia dla nowych farm wiatrowych. Niewykluczone, że bez jakichkolwiek dopłat zostanie morska energetyka wiatrowa. Tymczasem wydatki kilku inwestorów na przygotowanie inwestycji na Bałtyku pochłonęły już ok. 300 mln zł. Wiatraki na morzu stawiać chcą PGE, Orlen i Polenergia kontrolowana przez Jana Kulczyka.

>>> Czytaj również: Serinus Energy: Dawny KOV odkrył gaz w odwiercie O-15 na Ukrainie

To dla branży duży cios, bo zgodnie z ubiegłorocznym projektem ustawy o OZE największym beneficjentem wsparcia miała być właśnie ona. Szacowano, że trafi do niej 43 proc. dopłat, czyli blisko 25 mld zł. Druga miała być energetyka solarna z blisko 27-proc. udziałem w torcie (15,3 mld zł). Dla energetyki biogazowej szykowano 8,8 mld zł, a elektrownie na biomasę mogły liczyć na 5,4 mld zł.

Arkadiusz Sekściński, wiceprezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej, podkreśla, że wsparcie dla odnawialnych źródeł podnosi rachunki za energię tylko nieznacznie. – W przypadku farm wiatrowych to tylko 1,3 proc. Skonfrontujemy to z 6 mld zł, które zostały w Polsce w wyniku rozwoju energetyki wiatrowej – zapowiada Sekściński. Jak oblicza PSEW, dzięki rozwojowi morskich wiatraków do budżetu wpłynęłoby ponad 16 mld zł. Powstałoby też ponad 30 tys. nowych miejsc pracy.

Jerzy Pietrewicz, wiceminister gospodarki odpowiedzialny w resorcie za OZE, prosi branżę o cierpliwość. – Chcemy dać inwestorom pewność, na jakie wsparcie mogą faktycznie liczyć przez cały zaplanowany okres – mówi i ucina spekulacje dotyczące ustalenia śladem Wielkiej Brytanii stałych taryf na zieloną energię. – Nie będziemy ustalali cen energii. To zbyt głębokie wejście w rynek. To zastrzeżenie nie dotyczy mikroenergetyki – dodaje.

To oznacza, że raczej pewne jest wsparcie dla przydomowych elektrowni w postaci stałych i gwarantowanych cen. Jak szacują eksperci, wiatraki stawiane na podwórkach i solary montowane na dachach mogą dać co najmniej 2000 MW. To niewiele mniej niż planowana na Pomorzu elektrownia jądrowa za ponad 50 mld zł.

53 mld zł tyle miały wynieść dopłaty do zielonej energii w latach 2013–2020
32 tys. miejsc pracy może dać gospodarce rozwój morskiej energetyki na Bałtyku
5,5 mld zł trafiło dotąd do polskich firm i dostawców w wyniku budowy farm wiatrowych

>>> Czytaj też: Emisje CO2 podrożeją. PE poparł wycofanie części pozwoleń