Władz województwa mazowieckiego nie stać na dalsze wypłaty pieniędzy na rzecz biedniejszych województw w ramach części równoważącej subwencji, czyli tzw. janosikowego. Zarząd Mazowsza poinformował, że zaniecha płacenia janosikowego przez ostatnie cztery miesiące w roku. Miesięczna transza, jaką województwo musi przekazywać niezależnie od wpływów do budżetu, wynosi ok. 55 mln zł.
Powodem takiej decyzji są dużo niższe dochody samorządu województwa z tytułu CIT. Do końca czerwca wpłynęło o ok. 200 mln zł mniej niż w analogicznym okresie przed rokiem i 285 mln zł mniej niż w 2008 r. Mimo to Mazowsze musi w tym roku wypłacić aż 661 mln zł janosikowego. – Oznacza to, że co druga złotówka, która trafia do budżetu od mazowieckich przedsiębiorców, jest przekazywana innym województwom – stwierdził marszałek województwa Adam Struzik.
Mazowsze zdąży jeszcze zapłacić 110 mln zł janosikowego w ramach lipcowej i sierpniowej raty. Aby wygospodarować taką kwotę, potrzeba było głębokich cięć. Zmniejszono o kolejne 10 proc. w skali półrocza dotacje dla wszystkich instytucji województwa (urzędów, muzeów, teatrów), o tyle samo ograniczono wydatki w urzędzie marszałkowskim. Na przestrzeni ostatnich trzech lat zmniejszono też środki na realizowane przez samorząd zadania, takie jak: budowa orlików, remonty zabytków architektury, budowa parkingów „parkuj i jedź” oraz na dofinansowanie zakupu sprzętu dla straży pożarnej.
Samorząd nie boi się reakcji ministra finansów. Bo nie ma nic do stracenia. – Może za kilka miesięcy przyjdzie ożywienie gospodarcze, ale na razie my tych pieniędzy po prostu nie mamy – mówi DGP Marta Milewska, rzecznik urzędu marszałkowskiego.
Reklama
Tragiczną sytuacją Mazowsza nie jest zaskoczony Rafał Szczepański z inicjatywy Stop Janosikowe. Jego zdaniem województwo to czeka kolejny finansowy cios – w nowym rozdaniu europejskich funduszy trafi do grupy regionów bardziej rozwiniętych, co oznacza zmniejszenie wysokości wsparcia z Brukseli. – W przyszłej perspektywie finansowej Mazowsze będzie więcej wypłacało janosikowego, niż otrzyma pomocy unijnej – wskazuje.
Na szczeblu województw, oprócz Mazowsza, janosikowe płacą woj. dolnośląskie i wielkopolskie – choć w dużo mniejszym wymiarze (odpowiednio 26,6 mln zł i 1,7 mln zł w 2012 r.). Można więc sądzić, że ich budżetom janosikowe szczególnie nie zagraża.
Nie oznacza to jednak, że na innych szczeblach samorządowych nie ma kandydatów do podzielenia losu woj. mazowieckiego. Na pierwszy plan wysuwa się Warszawa, która musi płacić ok. 800 mln zł części równoważącej subwencji. Stolicę też trapią spadające przychody podatkowe i wypłaty związane z odszkodowaniami za dekret Bieruta (ok. 415 mln zł w ostatnich dwóch latach). W złej sytuacji jest Kraków, dla którego konieczność wypłaty w tym roku ponad 64 mln zł jest sporym problemem, a także Poznań (84 mln zł w ub.r.).
Trybunał Konstytucyjny już w styczniu na wniosek Warszawy i Krakowa zajął się sprawą janosikowego. Nie wydał wyroku o niekonstytucyjności systemu, ale wskazał na dysfunkcje, którymi należy się zająć. Uznał m.in., że kryteria przyznawania janosikowego są określone w taki sposób, że wsparcie otrzymują również te samorządy, które go nie potrzebują.
Konieczna jest więc zmiana prawa. – Jeżeli parlament nie zajmie się tym, co zasygnalizował trybunał, nie będzie prezydenta miasta, który sobie poradzi z wypłatami janosikowego w przyszłości – przestrzega Rafał Szczepański.

>>> Polecamy: Samorządy szykują atak na system janosikowego

Bankructwo samorządu w USA

Między 1980 a 2010 r. w Stanach Zjednoczonych doszło do 239 bankructw samorządów. Największe w historii USA dotknęło Jefferson (najludniejsze hrabstwo Alabamy). W listopadzie 2011 r. dług wynosił 4,23 mld dol., z czego 3,2 mld pochodziło z rozpoczętego w 1997 r. programu modernizacji sieci kanalizacyjnej. Jego część anulowano, hrabstwo spłaci 60 proc. długów związanych z programem kanalizacyjnym, z czego 842 mln podarował JP Morgan Chase. Jefferson podjęło też oszczędności. Jeden ze szpitali przestał przyjmować pacjentów. Stawki za użytkowanie sieci kanalizacyjnej mają przez 4 lata rosnąć o 7,4 proc. rocznie.
Inny przypadek to amerykańskie Stockton – 300-tysięczne miasto kalifornijskie. Bliski bankructwa był Nowy Jork w latach 70. ub. wieku. Sytuacja była tak zła, że związki zawodowe kupowały miejskie obligacje, aby chronić pracowników publicznych przed cięciami. Dzisiaj problemy finansowe ma Detroit, które pod komisarycznym zarządem tnie wydatki na policję, oświetlenie, naprawy dróg i sprzątanie miasta. Nie najlepiej dzieje się także w Filadelfii, która ma najniższy rating spośród największych miast Stanów. Będzie się ona ratować sprzedażą majątku. Chicago zaś zamierza walczyć z długiem, zamykając szkoły.