Chile zamieniło tamtejszy ZUS na OFE (tam nazywane AFP) w 1981 r. Z kilkoma istotnymi różnicami, np. chilijskie AFP to główny, a nie drugi filar emerytury, a poszczególne AFP nie miały obowiązku kupowania obligacji rządowych. Pomijając lata kryzysów światowych, 2008 czy 1998, AFP z reguły wychodziły na swoje, a średnia zysków z lat 1981–2012 na poziomie 8,7 proc. rocznie to żaden wstyd. Rodzina z klasy średniej, regularnie wpłacająca swoje (obowiązkowe) 10 proc. pensji przez 40 lat, doczekała lepszej emerytury niż w systemie ZUS-owskim. AFP odniosły więc sukces. Paradoksalnie udowodniły też, że nawet sprawny system kapitałowy nie stanowi dla ZUS alternatywy.

Pomijając przykład samozatrudnionych, dla których uczestnictwo w AFP było do niedawna dobrowolne, istnieje cała masa ludzi, którzy nie wpłacają regularnie składek: kobiety niepracujące, bezrobotni, działający w szarej strefie. Żeby załapać się na minimalną emeryturę gwarantowaną przez państwo, trzeba było mieć co najmniej 20 lat składkowych, co wykluczało z niej wielu pracujących legalnie, ale nieregularnie.

Jak to zwykle ma miejsce z reformą emerytalną, chilijskie rządy czekały z nią tak długo, aż problem zaczął robić się palący. Na lodzie zostali wszyscy, którzy nie załapali się na gwarantowaną emeryturę, a nie mieli innych źródeł dofinansowania. Dlatego też rząd wprowadził kilka lat temu minimalną emeryturę dla wszystkich mieszczących się w najbiedniejszych 60 proc. społeczeństwa, a niemających innego zabezpieczenia. Część składkowiczów miała prawo czuć się oszukana. Obiecano im, że będą odkładać tylko na swoją emeryturę, a tu nagle muszą się składać na emeryturę i swoją, i dwóch trzecich ludności.

Nie jest żadną niespodzianką, że bez wpłacania składek w systemie kapitałowym nie dostanie się emerytury. System kapitałowy zapewnia emerytury, ale tylko niektórym, tym stale pracującym z klasy średniej. Po to jednak wprowadzamy państwo do systemu emerytalnego, aby zapewnić je najbiedniejszym. Skoro system kapitałowy nie zapewni im porządnej emerytury, nie ma powodu, by był dla nich obowiązkowy. Po pieniądze klasy średniej inwestorzy i tak ustawią się w kolejce. Potrzebujemy reformy ZUS, a nie drugiego filaru.

Reklama