Ostatni raz byłem w Grecji dekadę temu, przed kryzysem, więc byłem ciekaw, jak wygląda ten kraj obecnie.
Oficjalne dane mówią o piątym roku recesji, która doprowadziła Grecję do utraty statusu kraju rozwiniętego. Bezrobocie zbliża się do 30 proc., a wśród młodych ludzi przekroczyło 60 proc. Na Lefkadzie w środku sezonu nie ma kryzysu. Restauracje są pełne turystów z Włoch, Anglii (szczególnie w raju dla surferów, czyli na plaży w Vassiliki), Skandynawii i krajów bałkańskich. W Vassiliki pływaliśmy na deskach i na żaglówkach. Gdy po czwartej po południu wieje szóstka, to jest to spore wyzwanie, dobrze, że cały rok ćwiczyłem brzuszki, dzięki czemu Laser 2000 wchodził w piękny ślizg, a ja wisiałem w poziomie za burtą, balastując.
W stolicy wyspy, o takiej samej nazwie, na głównym deptaku wieczorem jest taki tłok, że zawstydziłby miłośników Krupówek w środku sezonu. Wielokrotnie widziałem, jak do stolika zwolnionego około 22.00 startowało naraz kilka rodzin i wygrywali najszybsi. Ceny są też zupełnie niekryzysowe, dwukrotnie wyższe niż te, które pamiętam sprzed 10 lat. Na plaży w Lefkadzie, gdzie codziennie akrobacje wykonuje setka kajciarzy, piwo Mythos kosztuje 5 euro, chociaż w mniej popularnych miejscach cena spada dwukrotnie. Paragliding, czyli latanie na spadochronie za motorówką, kosztuje 50 euro za 15 minut. Drogo.
Przez dwa tygodnie pobytu ani razu nie spotkaliśmy Niemców. Chyba nie są tu lubiani. Właściciel jednej z restauracji w Agios Nikitas, gdzie podają przepyszne świeżo złowione dorady z grilla, na pytanie, jakie mają piwa, odpowiedział z dumą, że serwują lokalne greckie piwo Alfa i że tutaj nie tolerują niemieckich piw. Gdy mu powiedzieliśmy, że też preferujemy lokalne polskie piwo i nie pijemy niemieckiego, ucieszył się jak dziecko. Za to widzieliśmy sporo Serbów i Rumunów, klasa średnia z tych krajów spędza wakacje na Lefkadzie. Sąsiednią wyspę, o nazwie Skorpios, kupił rosyjski miliarder za jakieś 150 mln dol. w prezencie dla swojej córki. Słynne plaże na tej wyspie mają biały piasek sprowadzony z Sahary, stoją tam piękne rezydencje, a przy brzegu cumuje wielki statek córki miliardera.
Reklama
Jednak wrażenia z Lefkady w środku sezonu mogą mylić. Pilot firmy Grecos, w której wykupiliśmy pobyt, Marcin, doskonały znawca lokalnych atrakcji, rekomendował nam najlepszy na wyspie gyros w miejscowości Nidri. Tę restaurację prowadzi Polka. Gyros faktycznie był świetny i mogliśmy porozmawiać z naszą rodaczką. Powiedziała nam, że do tej pory większość mieszkańców wyspy pracowała przez pół roku, w sezonie, a potem pół roku była na zasiłku dla bezrobotnych. Teraz to się zmieniło i nasza gospodyni straciła prawo do zasiłku. Jej rodzina, która od dwudziestu lat prowadziła biznes w Atenach, z powodu recesji straciła klientów, spakowała się i wróciła do Polski. Jest ciężko, bo czynsz za wynajem lokalu wynosi półtora tysiąca euro miesięcznie, a klienci są tylko w szczycie sezonu. Gospodyni pracuje codziennie od rana do trzeciej w nocy, z dwugodzinną przerwą w ciągu dnia. W sezonie trójka dzieci rzadko widuje mamę.
Poza Niemcami, którzy są w Grecji niemile widziani, inne narody z przyjemnością spędzają tam wakacje. Na Lefkadzie jest co robić, windsurfing, kajty, piękne plaże kamieniste i piaszczyste, świetne jedzenie, ale trzeba wiedzieć, gdzie zjeść i co. Polecam szaszłyki z wątróbki w górach w miejscowości Karia, najlepsza wątróbka, jaką jadłem w życiu. Należy unikać restauracji dla turystów, bo drogo i byle jak.
Grecja widziana oczami turysty w szczycie sezonu i Grecja na co dzień to dwa różne kraje. Gdy minie sierpień i skończy się sezon, ludzie znowu zostaną bez zajęcia. Gdy pracowałem tam dwie dekady temu, w ciągu miesiąca realizowałem zadania, na które lokalni programiści potrzebowali ponad pół roku. Miałem staż w firmie państwowej, gdzie pracę kończono o godzinie 15.00. Dochody z turystyki nigdy nie zastąpią braków w wydajności w tradycyjnych sektorach. Dlatego można polecić Grecję, a w szczególności Lefkadę, jako świetne miejsce wakacji. Ale Grecja nie ma szans na spłacenie gigantycznego długu publicznego, bazując na wpływach z turystyki. Gdy przyjdą jesienne miesiące, znowu stanie się chorym członkiem Unii Europejskiej i będzie potrzebowała kolejnego oddłużenia. Ale w czasie wakacji o takich rzeczach się nie myśli.

>>> Polecamy: Rybiński: Uczmy dzieci, jak zostać prezesami, a nie pracownikami