Dyrektor finansowy czy właściciel firmy musi nie tylko pilnować kosztów, ale także dbać o efektywność wykorzystania wolnej gotówki przy zachowaniu wysokiego poziomu bezpieczeństwa. Stąd rosnące zainteresowanie coraz to nowszymi narzędziami do lokowania bieżących środków. – Jeszcze w latach 90. przedsiębiorca, który chciał zagospodarować swoje nadwyżki finansowe, miał do wyboru prawie wyłącznie klasyczną lokatę i depozyt overnight. Na szczęście te czasy się skończyły – mówi Adam Lipka-Bebeniec, ekspert w departamencie ds. klientów instytucjonalnych Union Investment TFI.
– Większość klientów nadal lokuje nadwyżki w tradycyjne produkty bankowe. – A najbardziej popularnym rozwiązaniem jest lokata terminowa, która pozwala w precyzyjny sposób zaplanować koniec inwestycji i dopasować go do potrzeb płynnościowych firmy – przyznaje Michał Hojowski, dyrektor w departamencie sprzedaży rynków finansowych Raiffeisen Polbanku Polska. Dodaje jednak, że można wskazać kilka nowych rozwiązań.
Zgodnie z polskim prawem przedsiębiorstwo musi mieć konto w banku. – Z ROR-u, rachunku oszczędnościowego czy lokaty firmy będą więc zawsze korzystać. Tym bardziej że są to instrumenty zabezpieczone gwarancjami Bankowego Funduszu Gwarancyjnego – mówi przedstawiciel UI TFI.
Trudno odmówić ofercie bankowej zalet. Jeśli klient nie jest w stanie oszacować swoich potrzeb, a jednocześnie jest prawdopodobne, że będzie potrzebował gotówki z dnia na dzień, może wykorzystać automatyczne lokaty nocne oraz rachunki płynnościowe. – Ich oprocentowanie jest często niższe niż lokat terminowych, ale dają dostęp do pieniędzy w każdej chwili – tłumaczy Hojowski.
Reklama

Jaki procent

Lipka-Bebeniec przekonuje jednak, że lokata bankowa w dobie niskich stóp procentowych nie stanowi już efektywnego sposobu zarządzania gotówką. Lepszą ofertą jest jego zdaniem fundusz inwestycyjny, szczególnie zaś pieniężny, zwany też gotówkowym, który daje nie gorszy dostęp do gotówki niż lokata. – Pieniądze można podjąć z dnia na dzień, a czasami nawet w dniu złożenia dyspozycji. Zaletami funduszu są płynność oraz wygoda. W odróżnieniu od instrumentów bankowych nie trzeba bowiem pamiętać o terminie zakończenia lokaty oraz konieczności jej rolowania. A przecież firma może mieć kilka, kilkanaście różnych lokat: tygodniowych, miesięcznych, kwartalnych, półrocznych i innych – wymienia przedstawiciel funduszu. Przyznaje, że fundusz nie daje gwarancji zysku. – Ale potencjalny zarobek może być teraz nawet dwa razy wyższy niż w przypadku depozytu overnight – dodaje.
Trzeba jednak zauważyć, że wraz z rozwojem rynku także paleta instrumentów bankowych znacznie się poszerzyła. – Alternatywą dla lokat terminowych mogą być lokaty dwuwalutowe – wymienia dyrektor z Raiffeisena. W jego opinii to rozwiązanie głównie dla klientów, którzy akceptują ryzyko walutowe lub są nastawieni na wysokie zwroty, a co za tym idzie wyższy poziom ryzyka inwestycyjnego. W przypadku tego typu lokaty klient otrzymuje zazwyczaj wyższą stawkę, w zamian za to akceptuje możliwość zwrotu kapitału lokaty w innej walucie, kupionej po określonym w warunkach lokaty kursie.
Kolejna możliwość to lokaty inwestycyjne, będące kombinacją lokaty terminowej, najczęściej z gwarancją kapitału oraz różnych innych instrumentów finansowych. Ostateczne oprocentowanie takiej lokaty jest uzależnione od finalnego rozliczenia instrumentu wbudowanego w lokatę. Lokaty inwestycyjne mogą być oparte na notowaniach surowców, akcji czy rynek forex.

Zabezpieczenie i zysk

Robert Kosowski, dyrektor marketingu w Domu Maklerskim mBanku, potwierdza, że od kilku sezonów forex cieszy się rosnącym zainteresowaniem inwestorów. – Rynek walutowy staje się powoli równoprawną alternatywą dla giełdowych kontraktów na indeks czy akcje – dodaje.
– Oferuje on firmom wiele możliwości, w tym także pozwala zabezpieczyć oczekiwane przychody bez większego ryzyka – wyjaśnia Marek Wołos, członek zarządu DM TMS Brokers. Dodaje, że dla przedsiębiorców prowadzących zagraniczną wymianę handlową zawieranie transakcji na rynku walutowym może nie wiązać się z ryzykiem. – Importerzy i eksporterzy spodziewający się przyszłych płatności bądź wpływów walutowych łatwo poprawią rentowność swojej gotówki, dokonując krótkoterminowych transakcji na rynku opcji – przekonuje. I podaje przykład: eksporter, który spodziewa się za miesiąc wpływu 100 tys. euro, może na ten miesiąc sprzedać opcję call. Za opcję z kursem wykonania na poziomie kursu rynkowego, czyli np. 4,21 zł za euro, otrzyma 3,25 tys. zł premii. Dla przedsiębiorstwa to dodatkowy przychód i w przypadku eksportu transakcja taka nie wiąże się z ryzkiem.
Co się jednak stanie, gdy złoty osłabienie i kurs euro wobec naszej waluty przekroczy poziom 4,21? Wówczas eksporter wypełni tylko zobowiązania, wymieniając euro otrzymane z tytułu kontraktu po 4,21 zł. Analogicznie importer posiadający zobowiązania płatnicze w walucie może wystawiać opcje put. Premia, którą w ten sposób uzyska, jest dla niego dodatkowym przychodem finansowym.
Nawet klasyczna terminowa transakcja sprzedaży waluty, która dla eksportera jest transakcją zabezpieczającą, a nie spekulacyjną, może zwiększyć przychody finansowe.
- Rynek forex pozwala również efektywnie inwestować nadwyżki finansowe przedsiębiorcom, którzy nie prowadzą zagranicznej wymiany handlowej – uważa Marek Wołos. Każda osoba prawna, w tym oczywiście także firma, może otworzyć rachunek inwestycyjny i po wpłacie depozytu uzyskać dostęp do inwestowania na rynku walutowym. Ale tę przygodę warto zacząć od szkoleń.

Akcja „parkiet”

Biura maklerskie oferują więc wsparcie edukacyjne, dotyczące zarówno rynku walutowego, jak i inwestycji w akcje, czy instrumenty pochodne rynku kapitałowego. Giełda jest bowiem kolejną opcją zagospodarowania wolnej gotówki.
A tu możliwości jest multum. – Rynek inwestycyjny stanowi wyzwanie. Jeśli przedsiębiorca chce je podjąć, to może mieć dostęp do wielu opracowań analitycznych dostarczanych klientom przez biura maklerskie. Na ich podstawie można samodzielnie lokować pieniądze w papiery wartościowe – mówi Robert Kosowski z DM mBanku. – Dyskretna hossa na GPW trwa już od kilku miesięcy. Ostatnio eksperymentom sprzyja wysyp ofert rynku pierwotnego spółek zarówno Skarbu Państwa, jak i prywatnych. Przedsiębiorcom łatwo będzie ocenić potencjał nowych spółek, bo wiedzą sami co liczy się w biznesie – dodaje. Sześć ostatnich debiutów na głównym pakiecie GPW już pierwszego dnia dało wzrost od kilkunastu do ponad 20 proc. wartości.

Różne potrzeby

– Jeśli jednak chcemy być po całkiem bezpiecznej stronie rynku, można zainwestować w obligacje na giełdowym rynku Catalyst – uzupełnia Kosowski. – Obligacje korporacyjne to ciekawa oferta – przyznaje Michał Hojowski, choć nie do końca zgadza się z opinią, że takie obligacje to całkiem bezpieczna część rynku. Najatrakcyjniejsze papiery umożliwiają osiągnięcie stopy zwrotu na poziomie kilku proc. powyżej Wiboru. – Najczęściej nie są jednak zabezpieczone – zastrzega Hojowski.
Firmy wybierają więc także czasami skarbowe papiery dłużne. – Problem z takimi obligacjami polega na tym, że trzeba je księgować, wyceniać i rozliczać. To dodatkowa praca dla księgowego – zauważa Lipka-Bebeniec. – Tego wysiłku nie ma w przypadku funduszu inwestycyjnego – dodaje zaraz.
Proporcje wykorzystania poszczególnych instrumentów bankowych i niebankowych zmieniają się. Według szacunków Union Investment TFI obecnie polskie firmy na inne niż bankowe narzędzia finansowe wpłacają od 30 do 50 proc. swoich wolnych środków finansowych. Nie chodzi tylko o fundusze inwestycyjne, ale także bony skarbowe, akcje, instrumenty pochodne, np. zabezpieczające ryzyka walutowe, czy nawet nieruchomości, które są świetnym zabezpieczeniem dla kapitału.