Ten rok może być pierwszym od 2009 r., w którym liczba upadłości zmniejszy się w porównaniu z poprzednimi 12 miesiącami.

W styczniu sądy gospodarcze ogłosiły upadłość 61 przedsiębiorców. To 17,3 proc. mniej niż w grudniu i aż o 29,1 proc. mniej niż w styczniu 2013 r. To tylko jedna z danych pozwalających firmom ubezpieczającym należności, które stale monitorują proces upadłości polskich przedsiębiorstw, z optymizmem patrzeć w przyszłość.

Liczba bankrutów jest zwykle mocno związana ze stanem koniunktury gospodarczej. A ta wyraźnie się poprawia. Ekonomiści sądzą, że już w ostatnich trzech miesiącach roku wzrost gospodarczy mógł przyspieszyć do 3 proc. PKB. To znacznie więcej niż poziom, przy którym liczba upadłości się zmniejsza. Według Grzegorza Sielewicza, głównego ekonomisty Coface w Polsce, plajt ubywa, gdy gospodarka rozwija się w tempie 2,6 proc. przy wzroście konsumpcji rzędu 2,3 proc. –

Zakładając stopniowy i stabilny wzrost gospodarki na przestrzeni 2014 r., prognozujemy, że ten rok przyniesie liczbę upadłości o 6–8 proc. mniejszą niż rok 2013. Poprawa wskaźników gospodarczych działa z pewnym opóźnieniem na sytuację przedsiębiorstw. Poprawa w statystykach upadłościowych będzie bardziej zauważalna w drugiej połowie roku – tłumaczy Sielewicz.

Reklama

>>> Polecamy: Polska wyprzedziła Włochy w jakości wzrostu gospodarczego

Spadku liczby upadłości spodziewa się też Korporacja Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych. Według KUKE w tym roku padnie 840 firm, czyli o ponad 5 proc. mniej niż w 2013. – Gospodarka przyspiesza, a więc będzie większa sprzedaż. Gdy wzrośnie sprzedaż, zwiększy się rentowność, co poprawi płynność w firmach – mówi Piotr Soroczyński, główny ekonomista KUKE. I wymienia kolejne argumenty: zwiększa się dostępność finansowania bankowego dla firm, łatwiej im uzyskać kredyty obrotowe. Poprawa dochodów gospodarstw domowych wespół ze stosunkowo tanim kredytem bankowym powinna zaś przełożyć się na wzrost popytu w niektórych branżach – na przykład w budownictwie.

– Liczymy także na coraz większe inwestycje firm, które też będą impulsem popytowym dla niektórych sektorów, np. budownictwa. Tam spadek liczby bankructw powinien być wyraźny – mówi Soroczyński.

Grzegorz Sielewicz jest bardziej wstrzemięźliwy w ocenach perspektyw branży budowlanej – jego zdaniem sytuacja raczej się ustabilizuje, niż wyraźnie poprawi. – Pozytywne perspektywy dla branży przyniesie dopiero budżet UE na lata 2014–2020, ale ten impuls odczuwalny będzie najwcześniej pod koniec tego roku, a realnie w roku przyszłym – dodaje.

Jego zdaniem jako pierwsza poprawę powinna odczuć branża transportowa. To ze względu na postępującą poprawę sytuacji gospodarczej Polski oraz krajów Europy Środkowo-Wschodniej, a także zauważalne już ożywienie w Europie Zachodniej, czyli na głównych rynkach eksportowych Polski.

Na fali poprawy nastrojów wśród konsumentów i przedsiębiorstw również przemysł powinien – zdaniem ekspertów – stopniowo zacząć odczuwać wzrost zamówień i poprawę rentowności.

Według Piotra Soroczyńskiego zmieni się również charakter upadłości. W mniejszym stopniu będą one spowodowane takimi czynnikami jak zator płatniczy. Częściej będzie to efekt indywidualnych błędów popełnianych przez przedsiębiorców.

– To będą bardziej naturalne procesy wynikające z obrotu gospodarczego. Ktoś nie trafi z planami sprzedaży, ktoś przeinwestuje. Ryzyko, że trafi się na nieuczciwego kontrahenta, nie zniknie, ale będzie dużo mniejsze niż w 2013 r. – ocenia ekonomista KUKE.

Nasi rozmówcy są umiarkowanymi optymistami w prognozowaniu liczby upadłości również w przyszłym roku. Wszystko zależeć będzie od kondycji gospodarki w tym roku, a prognozy nie są złe: ma się odbudować popyt krajowy, a dynamika PKB przyspieszyć do 2,8–3 proc. Przy stabilnym poziomie zamówień z zagranicy przedsiębiorcy powinni zwiększać zatrudnienie, co z kolei może się przełożyć na dalszy wzrost konsumpcji.

O tym, że w 2015 r. duża część firm będzie już mocniejsza, jest też przekonany Tomasz Starus, członek zarządu Towarzystwa Ubezpieczeń Euler Hermes. Z drugiej strony, jak podkreśla, nadal będziemy obserwować konsolidację hurtu i detalu, częściowo postępującą dzięki przejęciom, częściowo zaś w wyniku przejmowania rynku po upadłych konkurentach. – Kluczowe pytanie, na które dziś nikt zapewne nie zna odpowiedzi, to w jaki sposób będą wydawane pieniądze z kolejnej perspektywy budżetowej UE. Znaczna ich część zapewne trafi do branży budowlanej, gdzie – z uwagi na źle skonstruowane prawo zamówień publicznych – nadal liczy się głównie bądź wyłącznie cena, a zatem za jakiś czas czeka nas zapewne kolejna lawina upadłości w tej branży – dodaje Tomasz Starus.

>>> Czytaj też: Nowe prawo restrukturyzacyjne: najpierw próba naprawy firmy, a potem bankructwo

Polscy przedsiębiorcy boją się stygmatyzacji

Bartosz Groele, adwokat z kancelarii Tomasik, Pakosiewicz i Wspólnicy, wiceprezes Instytutu Allerhanda

Liczba upadłości potwierdzonych postanowieniem sądu nie jest duża, jeśli porównamy ją do liczby przedsiębiorstw działających na polskim rynku. Jeden z powodów to stygmatyzacja upadłości. Przez przedsiębiorców jest ona ciągle traktowana jako ostateczność, właściciele firm nie mają świadomości, jakie instrumenty daje ogłoszenie upadłości i jaka wiąże się z tym odpowiedzialność. Efekt jest taki, że maksymalnie długo, jak się da, przeciągają działalność firmy, podejmując nawet nieracjonalne ekonomicznie decyzje – np. zadłużając się – żeby tylko funkcjonować i nie składać wniosku o ogłoszenie bankructwa. Koniunktura na proces upadłościowy ma wpływ po upływie roku – dwóch. Szybciej na spadek liczby upadłości może mieć wpływ zmiana prawa upadłościowego i restrukturyzacyjnego, nad którą prace trwają. Choćby nowa, łagodniejsza i bardziej dostosowana do realiów biznesu definicja niewypłacalności, która zwiększy szanse przedsiębiorcy na przetrwanie.

Kłopoty u sąsiadów zaszkodzą naszym producentom

Rafał Hiszpański, prezes zarządu Towarzystwa Ubezpieczeń Euler Hermes

Z jednym z większych wzrostów ryzyka upadłości będziemy mieć do czynienia m.in. w krajach naszego regionu, w Europie Środkowej i Wschodniej, w tym w Republice Czeskiej i Rosji. Są to te kraje, do których najbardziej dynamicznie rósł eksport polskich firm w ubiegłym roku. Dlatego istnieje obawa, że może to się odbić negatywnie na wynikach finansowych sporej części polskich eksporterów. Jeśli tak się stanie to liczba upadłości w tym roku może być podobna do ubiegłorocznej. Warto zauważyć, iż to właśnie w regionie Europie Środkowo-Wschodniej wskaźnik upadłości wzrósł najbardziej. Od 2000 r. zwiększył się o ponad 250 proc. Dla porównania w Europie Zachodniej – o ponad 200 proc., a w Ameryce Południowej czy w regionie Azji i Pacyfiku spadł o mniej więcej połowę. To uświadamia nam skalę powiązania wyników firm z naszego regionu z Europą Zachodnią, która najbardziej ucierpiała w wyniku kryzysu po roku 2007.

>>> Zysk netto polskiego sektora bankowego wyniósł w 2013 r. 15,4 mld zł – wynika ze wstępnych danych opublikowanych przez urząd Komisji Nadzoru Finansowego. Czytaj więcej w artykule: Gorsza koniunktura nie przeszkadza zarabiać bankom