Co ciekawego pan ostatnio przeczytał?
Jestem pod dużym wrażeniem ostatniej książki Ranjaya Gulatiego ze Szkoły Biznesu Uniwersytetu Harvarda, „Reorganize for Resilience”. To rzecz o filozofii zmiany w firmie. A więc o tym, jak zmieniać, żeby zapewnić przedsiębiorstwu większą odporność na turbulencje. Gulati to moim zdaniem jeden z najciekawszych obecnie teoretyków zarządzania na świecie. A na pewno jeden z tych, którzy potrafią o tym najlepiej opowiadać. Sam chętnie korzystam z jego pomysłów. Jakiś czas temu zaprosiliśmy go nawet do nas, do Getin Holdingu.
Co konkretnie radzi Gulati?
Jego zdaniem budowanie odpornej na wstrząsy firmy trzeba oprzeć na dobrych liderach. Ich z kolei rozpoznać można w oparciu o trzy parametry – Gulati nazywa je logos, pathos i ethos. Logos to wiedza merytoryczna wynoszona z procesu edukacji i nabywana wraz z doświadczeniem zawodowym. Jest ważna. Ale ją może zdobyć każdy, pod warunkiem że dołoży chęci i starań. Pathos to z kolei umiejętność wyczuwania emocji oraz empatia. Tu o naukę trudniej, choć od biedy i tego można się nauczyć. Największy problem stanowi ethos, czyli kwalifikacje moralne. Albo się je ma, albo nie. Dlatego najlepszych liderów warto dobierać głównie pod względem ich standardów i kwalifikacji moralnych. Bo wszystko inne – poza tym – można im wpoić.
Reklama
Moralność i sektor finansowy? Czy to nie jest para podobna do ognia i wody?
I dlatego książki przypominające o standardach etycznych w organizacjach biznesowych zawsze mają sens. My w Polsce wprawdzie nie doświadczyliśmy kryzysu bankowego na tę skalę co na Zachodzie. Nie było też u nas tylu skandali i dowodów na chciwość całego sektora. Ale to znaczy, że tym bardziej trzeba na takie zagrożenie zwracać uwagę. I budować pozytywne wzorce.
Gulati uczy więc, jak wyłaniać etyczne kadry zarządzające. A co mówi o samym zarządzaniu firmą?
Koncentruje się na miękkich technikach zarządzania. Mówi choćby tak: „Chcesz mieć odpowiedzialnych pracowników? Traktuj ich, jakby tacy właśnie byli. Bo nawet jeśli w tej chwili tacy nie są, to dzięki takiemu traktowaniu będą się starali do tego ideału dopasować”. Bardzo dużą wagę przykłada też do tego, że jeżeli ludzie mają razem pracować, powinni umieć z sobą przebywać. Bierze więc w obronę te wszystkie – tak nieraz wyśmiewane – kursy, szkolenia czy konferencje. I ja się z nim zgadzam. Bo nawet jeśli wartość merytoryczna jednego czy drugiego szkolenia będzie niska, to i tak mogą one mieć sens. Są zazwyczaj jedyną okazją, by stworzyć między pracownikami jakieś więzy empatii i pozytywnej kultury bycia razem. Sam jestem wielkim zwolennikiem wspólnych firmowych aktywności. Choćby wspólnego uprawiania sportu. To łączy się także z inną fascynującą książką, na którą niedawno trafiłem.
Jaką?
Pod koniec roku ukazała się najnowsza książka psychologa Daniela Golemana „Focus”. Goleman dowodzi w niej, że kluczowym czynnikiem, który pozwala nam odnieść sukces, jest umiejętność koncentracji. Skupienia na jednym celu. Najlepiej natychmiastowego. Według Golemana ludzie mieli niegdyś tę umiejętność. Ale ją zatracili w wyniku ewolucyjnego przystosowania do życia w społeczeństwie. Ten atawizm widać dobrze na przykładzie małego dziecka. Zaczyna płakać jedno i natychmiast dołączają do niego kolejne. Robią tak, bo odczuwają empatię. To absolutnie podstawowa umiejętność wyłapywania zewnętrznych sygnałów i koncentrowania się na nich, którą z upływem lat tracimy. Cała sztuka to nauczyć się do niej wracać.
I jak to zrobić?
Trzeba ćwiczyć umiejętność wyciszania się na bodźce zewnętrzne. I to już można z powodzeniem stosować w biznesie, np. zabierając grupę menedżerów na kilkudniowy wyjazd. A następnie dyskutując z nimi nad jednym jedynym problemem. Zwykle rodzą się wtedy świetne pomysły.
Z książkami, o których pan opowiada, wielu czytelników ma jeden podstawowy problem. Ich zdaniem większość rad może i zadziała w warunkach zarządzania firmą amerykańską, ale w Polsce ich forsowanie wywołać może co najwyżej bezradne wzruszenie ramion. Pan się tego nie boi?
W Polsce mamy inną skalę działalności. I zgadzam się, że sięganie po amerykańskie nowinki z dziedziny zarządzania albo motywacji niekoniecznie ma sens w warunkach prowadzenia sklepu warzywnego czy kiosku. Ale jak się ma do czynienia z zarządzaniem trochę większą firmą, a takie się zaczynają u nas pojawiać, to sięganie po zagraniczne wzorce jest pomocne. I bardzo pouczające.