Zyski z odśnieżania chodników, parkingów, ulic i placów mogą być pokaźne. Ale gdy zima nie jest dotkliwa, bywają największe.
Rynek firm odśnieżających to kilka grubych ryb i ławica drobnych, wykonujących zlecenia sezonowe płotek. Jego wartości nie sposób oszacować. Usługi wrzucane są bowiem przez ośrodki analityczne do jednego worka ze standardowym, całorocznym sprzątaniem. Wiadomo jedynie, że zimą zapotrzebowanie na tego rodzaju usługi jest spore. Największymi klientami są lokalne samorządy oraz międzynarodowe sieci nowoczesnego kanału handlu (super- i hipermarkety), które muszą utrzymać w czystości nie tylko hale, ale także wielkie parkingi, mające powierzchnię nierzadko kilku tysięcy mkw. i dachy. Solidnym zleceniodawcą, ale jedynie w miastach, są firmy zarządzające kompleksami budynków biurowych, spółdzielnie i wspólnoty mieszkaniowe. Na terenach wiejskich natomiast, prócz osób fizycznych, usługi można świadczyć dla samorządów i gminnych ośrodków sportowych, zarządzających np. boiskiem. – Segment odśnieżający branży sprzątającej opiera się na sieci półprywatnych, półzawodowych kontaktów – mówi Paweł Konopka, szef firmy Raz, Dwa z podwarszawskiego Otwocka. – Podstawą jest zadbanie o dobre stosunki ze zleceniodawcami.

Ustawa ustawiła rynek

Reklama
Obowiązek odśnieżania nakłada na właścicieli ustawa z 13 września 1996 r. o utrzymaniu czystości i porządku w gminach (Dz.U. z 2012 r. poz. 391 z późn. zm.). Zgodnie z jej zapisami właściciele, zarządcy i użytkownicy każdej nieruchomości mają obowiązek usuwania śniegu z leżącego na ich terenie chodnika, parkingu lub dachu. Nakaz ten dotyczy również lodu i błota oraz likwidacji śliskości. Ustawa precyzuje, że biały puch powinien być zgarniany codziennie, najlepiej w godzinach nocnych, tak aby najpóźniej od ósmej rano należąca do właściciela lub zarządzana powierzchnia była przygotowana do „zapewnienia komunikacji”. Podczas intensywnych opadów, gdy śniegu nie sposób usunąć, praca powinna się odbywać przynajmniej sześć godzin w ciągu dnia albo do ustąpienia niekorzystnych zjawisk atmosferycznych.
Bez względu na własność poszczególnych nieruchomości nadzór nad całym procesem odśnieżania sprawuje wójt, burmistrz lub prezydent miasta. W przypadku drobnych uchybień podlegająca im Straż Miejska ma prawo nałożyć mandat w wysokości do 500 zł. Jeśli jednak pracownicy gminy dopatrzą się poważniejszych zaniedbań (teren na przykład nie jest odśnieżany w ogóle), może on wynieść nawet kilka tys. zł. W bardzo kłopotliwych dla mieszkańców przypadkach sprawa trafia do kolegium ds. wykroczeń albo sądu. Wtedy wysokość kary finansowej jest wielokrotnie większa.
– Ustawa praktycznie zorganizowała rynek firm odśnieżających – mówi Konopka. – Mało który właściciel większej, komercyjnej nieruchomości decyduje się na wykonywanie obowiązkowych prac we własnym zakresie. Nie mają do tego ani pracowników, ani sprzętu. To sprawia, że lokalne firmy nie narzekają na brak zleceń, kontrakty są cykliczne, a płatności, szczególnie od większych kontrahentów, w miarę stabilne.

Umowa zawczasu

Największe zlecenia (na powierzchnie po kilkadziesiąt tys. mkw.) trafiają do dużych, ogólnopolskich firm multiusługowych. Ale w większości przypadków zatrudniają one do wykonania kontraktów małe lokalne firmy. Wynagrodzenie zależy od miejsca świadczenia usługi (więcej można zarobić w dużych miastach), powierzchni przeznaczonego do odśnieżania terenu i logistycznego skomplikowania pracy (najwyższe są ceny za spadziste, najeżone utrudnieniami dachy).
W dużych miastach na odśnieżeniu prostej powierzchni firma może zarobić 4–5 za mkw. Dodatkowe profity może przynieść wykonanie usługi w trybie ekspresowym. Gdy zleceniodawcy zależy na pilnym wykonaniu pracy, można podyktować ceny sięgające nawet kilkunastu zł za mkw.
Ale najbardziej korzystne jest, jak twierdzą właściciele tego rodzaju spółek, podpisanie umowy przed wystąpieniem opadów śniegu: wiosną, a najpóźniej latem. W takim dokumencie znajduje się zwykle zobowiązanie do usunięcia skutków opadów, nawisów śnieżnych, sopli oraz śliskości w ciągu trzech dni od daty zgłoszenia. Po stronie firmy sprzątającej leży także stały monitoring pokrywy śnieżnej oraz odpowiedzialność zarówno za właściwe wykonanie usługi, jak i pracowników biorących udział w realizacji kontraktu. Właściciele nieruchomości przed podpisaniem umowy wymagają także wykupienia przez firmę sprzątającą polisy od odpowiedzialności cywilnej do kwoty co najmniej 100 tys. zł. – Realizacja zapłaty następuje na podstawie protokołu wykonania zlecenia – precyzuje Konopka. – Ale w razie niewystąpienia opadów lub łagodnej, mało kłopotliwej zimy ustalana jest stawka za samą gotowość. Firma wtedy oszczędza na kosztach zatrudnienia, eksploatacji urządzeń i zakupu środków chemicznych.

Wielofunkcyjna miotła

Aby zarabiać, potrzebne są jednak inwestycje. Największe koszty generuje zatrudnienie odpowiednich pracowników. Tego rodzaju zajęcie nie cieszy się prestiżem, więc dotarcie do takich osób jest wyzwaniem. Poza sektorem dużych przedsiębiorstw branża opiera się na umowach o dzieło. Trudno bowiem wyobrazić sobie zawarcie prawdziwej, etatowej umowy na pracę, która ze swojej natury wykonywana jest sezonowo. Ludzie więc znikają po wykonaniu zadania, porzucają rozpoczętą pracę, zdarzają się przypadki nadużywania alkoholu podczas wykonywania obowiązków. – Stworzenie ekipy solidnych podwykonawców jest zadaniem trudnym, jeśli nie niemożliwym – zastrzega szef firmy Raz, Dwa. – Przydają się kontakty z pracownikami ze Wschodu, którzy są bardziej sumienni niż mający małą motywację robotnicy krajowi.
Wynagrodzenie zatrudnionych, podobnie jak samej firmy, zależy od miejsca, powierzchni i charakteru powierzchni. Za odśnieżenie dużego, pozbawionego przeszkód parkingu stawki trzeba zapłacić od 50 gr do 2 zł za metr kw. Usunięcie śniegu ze spadzistego dachu kosztuje od 5 do 7 zł za mkw.
Sporą inwestycją jest także kupno sprzętu służącego do odśnieżania. Za najprostszy, nowy, dostosowany do świadczenia tego rodzaju usług ciągnik (tzw. Multicar) trzeba zapłacić ok. 75 tys. zł. Na popularnej platformie aukcyjnej tego typu używane urządzenie (model M25 lub M26) można kupić już za kilka tysięcy. Wykonanie zlecenia polegającego na sprzątnięciu placu o powierzchni 2 tys. mkw. zajmuje przy jego pomocy ok. dwóch godzin. Na wykonanie tego rodzaju usługi pracownik, mający do dyspozycji prostą szuflę do zgarniania śniegu, musi poświęcić co najmniej 16–20 godzin (trzeba mu więc zapłacić dwie dniówki plus ewentualne nadgodziny). Ale pojazd, rzecz jasna, jest bezużyteczny podczas sprzątania dachu. – Może być jednak wykorzystywany w sezonie wiosennym i letnim do innego rodzaju usług porządkowych, bo posiada mocowania, które pozwalają dołączać do niego inne urządzenia – tłumaczy Konopka.
Na braku śniegu i wysokich temperaturach korzystają budowlańcy, organizatorzy zagranicznych wycieczek i samorządy. Ale inni się martwią: nie zarabiają hotelarze w górach i PGNiG. Czytaj więcej w artykule: Ciepła zima wspiera wzrost polskiego PKB