I znów czarne chmury zebrały się nad Recepem Tayyipem Erdoganem, a co za tym idzie – nad turecką gospodarką. Tym razem przyczyną jest nagranie, na którym szef rządu i jego syn dyskutują o ukryciu pochodzących z korupcji pieniędzy.
Trwający 11 min zapis rozmowy telefonicznej, który w serwisie YouTube pojawił się w poniedziałek, w ciągu doby zebrał ponad 2,2 mln odsłon. Rozmowa ma pochodzić z 17 grudnia. Głos, który ma należeć do Bilala Erdogana, mówi m.in., że do ukrycia zostało jeszcze 30 mln euro. Premier przekonuje, że nagranie zostałyo sfabrykowane, ale opozycja i tak żąda jego dymisji, a turecka lira i giełda w Stambule zanotowały spadki.
– Pomimo że premier zdecydowanie zdementował te oskarżenia, inwestorzy myślą o tym, co będzie, jeśli te nagrania są autentyczne i jeśli w ślad za nimi pojawią się następne – mówi „Bloombergowi” Can Oksun, analityk z Ceros Securities w Stambule.
Taka wersja nie jest niemożliwa, bo w Turcji od połowy grudnia trwa śledztwo w sprawie afery korupcyjnej, podczas którego zatrzymano kilku biznesmenów bliskich Erdoganowi i synów trzech ministrów. Bezprecedensowy rozwój gospodarczy, którego kraj doświadcza w czasie rządów Erdogana – w latach 2010–2011 PKB rósł o 8 proc. rocznie – jest napędzany wielkimi inwestycjami infrastrukturalnymi z kasy państwa. A wielu biznesmenów z sektora budowlanego jest powiązanych z rządzącą Partią Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP). Ta afera jest jednym z powodów, dla których zagraniczni inwestorzy odwracają się od Turcji, a turecka lira jest w tym roku jedną z najszybciej tracących na wartości walut.
Reklama
Spadek kursu liry plus wysoka inflacja oznacza zmniejszenie się realnych dochodów obywateli, a to jest tym bardziej niekorzystne dla Erdogana, że w tym roku AKP dwukrotnie czekają wybory – 30 marca lokalne, a w sierpniu prezydenckie. AKP wciąż ma dużą przewagę w sondażach – chce na nią głosować ok. 45 proc. wyborców wobec niespełna 30 proc. zwolenników opozycyjnej CHP, ale już zeszłoroczne protesty na placu Taksim w Stambule pokazały, że to poparcie nie jest już tak bezwarunkowe jak kilka lat temu. Gdyby się okazało, że afera korupcyjna sięga samych szczytów władzy, układ sił może się znacząco zmienić.
Inna sprawa, że inwestorów równie mocno mogą wystraszyć wpływy ruchu Hizmet, który według Erdogana spreparował nagranie. Ruch założony przez przebywającego w USA islamskiego duchownego Fethullaha Gulena ma swoich ludzi w policji, wymiarze sprawiedliwości, mediach, biznesie. Jeśli – jak twierdzi Erdogan – zwolennicy Hizmetu byli w stanie przez wiele miesięcy podsłuchiwać premiera, ministrów czy szefa wywiadu, nie najlepiej to świadczy o sprawności państwa.
Nagranie domniemanej rozmowy premiera Turcji z synem na Dziennik.pl