W ostatnich wyborach frekwencja wyniosła 43 procent i była najniższa w historii. Od pierwszych wyborów do Parlamentu Europejskiego w 1979 roku frekwencja wraz z każdą kadencją spadała.

W tym roku miało być inaczej. Główne europejskie partie polityczne zaproponowały swoich kandydatów na nowego szefa Komisji Europejskiej. To były twarze kampanii i celowy zabieg, by ożywić wybory do Europarlamentu, by być bliżej obywateli Unii. Pierwsze prognozy dotyczące frekwencji pokazują, że i tym razem nie udało się zachęcić dużej liczby Europejczyków do wzięcia udziału w wyborach. Niska frekwencja może też być wykorzystana przez unijnych przywódców, by odrzucić proponowanych przez partie polityczne kandydatów na szefa Komisji. Może pojawić się zarzut, że z tak niską frekwencją Europarlament nie ma dostatecznej legitymacji społecznej.

>>> Czytaj również: We Francji triumfuje skrajna prawica