Na rynku pracodawcy, który, wbrew różnego rodzaju danym i doniesieniom, mamy stale od 2008 roku, bez udziału związków i ich kontrolnej roli w wielu firmach panowałyby obyczaje rodem z epoki feudalnej. Tyle, że zbawienna w tej kwestii rola związków staje się dzisiaj coraz bardziej teoretyczna. Bo nawet tam, gdzie związkowcom nikt nie broni się zrzeszać – ba, niektórzy należą do trzech albo czterech organizacji związkowych, rozumiem, że tak na wszelki wypadek – ich rzeczy - wista rola rzadko ma wiele wspólnego z realną troską o zachowanie norm dobrego, kodeksowego traktowania zatrudnionych.

A z troską o kondycję firmy lub całej branży właściwie nic. Jakie bowiem są efekty działań licznych związków zawodowych w górnictwie, o których piszemy obok? Ostatnio być może namacalne, bo udało im się na jakiś czas w jednej ze spółek ocalić miejsca pracy. Ale wcześniej? Trzeba by ich ze świecą szukać, za to bardzo łatwo odnaleźć inne wyrazy aktywności górniczych związkowców. Najpopularniejsze to opony wielokrotnie w ostatnich latach palone pod Sejmem, by pokazać politykom, kto posiada rząd górniczych dusz