Rozwój technologii z jednej strony zagraża wielu zawodom, które są najbardziej podatne na automatyzację pracy. Z drugiej jednak – w dłuższej perspektywie – może przyczynić się do stworzenia nowych miejsc pracy związanych z powstawaniem nowych branż i profesji. To właśnie za sprawą postępu technologicznego zwiększa się produkcja dóbr i usług, a to prowadzi do podniesienia jakości życia mieszkańców danego państwa – podkreślają ekonomiści Warszawskiego Instytutu Studiów Ekonomicznych (WISE) w raporcie na temat automatyzacji pracy.
Jednym z rodzajów bezrobocia, z którym mamy do czynienia we współczesnej gospodarce jest bezrobocie technologiczne. Może mieć charakter przejściowy, strukturalny i permanentny.
„W krótkim okresie bezrobocie technologiczne ma negatywne skutki dla gospodarki, ponieważ oznacza ono niewykorzystany zasób siły roboczej, ale także dla społeczeństwa. Gdy maszyny zastępują proste, niewymagające dużej wiedzy zawody, zwalniani pracownicy nie mogą się odnaleźć na rynku pracy. Może to przerodzić się w szkodliwe dla gospodarki protesty, jak ruch luddystów w XIX-wiecznej Anglii: kiedy maszyny tkackie zaczęły wypierać pracowników, w akcie desperacji luddyści zaczęli niszczyć kosztowne maszyny” – czytamy w raporcie WISE.
W dłuższym terminie, technologia zaczyna jednak procentować w postaci kreacji nowych miejsc pracy. „To druga, pozytywna, strona rewolucji technologicznej: nie przynosi ona jedynie zwolnień, ale i zatrudnienie, a także wyższe płace. Często praca pozostaje w tych samych sektorach, a nawet przedsiębiorstwach co poprzednio, a w miejsce tych, którzy ją utracili, przyjmowani są inni, na posady o odmiennym charakterze” – podkreślają ekonomiści.
Jako przykład specjaliści podają dynamicznie rozwijającą się branżę dronów. Te bezzałogowe samoloty nie są już wykorzystywane tylko i wyłącznie w wojsku, ale także m.in. w dostarczaniu przesyłek, fotografii, geodezji czy jako mobilne hot-poty internetowe. „Jedna misja myśliwca F16 wymaga ścisłego współdziałania i aktywności kilkudziesięciu osób, natomiast obsługa drona wymaga ciągłej obecności – w zależności od jego wielkości i zadania – od 150 do 300 osób”.
Podobne przykłady można mnożyć i odnosić do innych branż. „Załóżmy, że bank wdroży zintegrowany system do automatyzacji obiegu i skanowania korespondencji przychodzącej i wychodzącej. Po uruchomieniu systemu zamiast ręcznie opisywać i skanować dokumenty będzie się to odbywać w 99 proc. automatycznie. I można rzeczywiście domniemywać, że pracownicy administracyjni dedykowani wcześniej do otwierania i opisywania dokumentów mogą stracić pracę, ale tak się nie dzieje. Dlaczego? Bo momentalnie wzrasta ilość pracy związana z rozwiązywaniem i procesowaniem spraw, które inicjuje wspomniany wyżej system. I tutaj zazwyczaj nieocenieni stają się ci pracownicy, którzy wcześniej otwierali i opisywali korespondencję. Mają oni znajomość organizacji, z ich perspektywy to awans kompetencyjny i dodatkowo uczą się nowych technologii” – mówi Jacek Witkowski, menadżer Randstad Technologies, firmy zajmującej się rekrutacją i doradztwem personalnym w branży IT.
„Automatyzacja pracy jest zjawiskiem, które można było obserwować przez cały XX wiek. XXI przynosi kontynuację tego trendu, ponieważ coraz więcej obszarów na rynku pracy podlega zmianom. To powoduje, że zanika zapotrzebowanie na część pracowników, np. na liniach produkcyjnych, które w coraz większym stopniu są zautomatyzowane. Podobna sytuacja dotyczy świata finansów i bankowości, gdzie nowe technologie ograniczają zaangażowanie ludzkie” – mówi Krzysztof Inglot, pełnomocnik zarządu agencji zatrudnienia Work Service S.A.
Rutyna kontra kreatywność
Jakie zawody są najbardziej zagrożone ze strony robotów? Są to przede wszystkim profesje, które polegają na wykonywaniu powtarzalnych, rutynowych procesów i które nie wymagają większej kreatywności. Możemy w tej grupie wymienić np. kierowców autobusów, robotników wykonujących mało zaawansowane prace czy kasjerów. Maszyny dobrze sprawdzają się też w pracach przekraczających możliwości fizyczne człowieka lub w warunkach, które mogą zagrażać zdrowiu i życiu człowieka.
„Mechanizacja procesu produkcji pozwala na wytwarzanie dużych ilości jednakowych produktów przy wyższej niezawodności i niższym koszcie niż w przypadku zatrudnienia robotników” – podkreślają eksperci z Warszawskiego Instytutu Studiów Ekonomicznych.
Bezpieczne są natomiast profesje, których wykonywanie związane jest z nieszablonowym myśleniem, poszukiwaniem niestandardowych rozwiązań czy też związanych z kontaktami społecznymi i umiejętnościami perswazji, negocjacji czy wrażliwości społecznej.
Ekonomiści WISE sporządzili własny model ekonometryczny, na podstawie którego oszacowali, które zawody w Polsce są najbardziej podatne na automatyzację, a tym samym na ich zniknięcie z rynku pracy. Jak wynika z badań, 20 zawodów, którym w ciągu najbliższych 20 lat mechanizacja może zaszkodzić najmocniej, stanowi prawie jedną trzecią całego polskiego rynku pracy. „Zakładając reprezentatywność danych, oznacza to, że co trzeci Polak będzie w niedalekiej przeszłości zagrożony technologicznym bezrobociem strukturalnym” – czytamy w raporcie WISE.
Na liście najbardziej zagrożonych „wyginięciem” zawodów znajdują się m.in. robotnicy w przetwórstwie spożywczym, pracownicy administracji, pracownicy obrotu pieniężnego, pomoce domowe i sprzątaczki, robotnicy pomocniczy w górnictwie i budownictwie, maszyniści kolejowi, dyżurni ruchu, kasjerzy, operatorzy maszyn.
Nie wszystkie profesje zostaną jednak całkowicie zmiecione z rynku pracy. Wiele z nich będzie się zmieniać. Już dziś możemy znaleźć wiele niszowych zawodów, które kiedyś cieszyły się ogromną popularnością – np. szewc, krawiec czy kowal. Niektóre zawody, takie jak sprzątaczka, robotnik przemysłowy czy pracownik biurowy, wciąż będą istnieć, jednak ich wykonywanie będzie w coraz większym stopniu uzależnione od obsługi maszyn.
„W obydwu przypadkach oznaczać to będzie redukcję miejsc pracy, ale także radykalną zmianę ich charakteru, co może spowodować, że osoby dotychczas je wykonujące nie będą potrafiły dłużej tego robić: obecny kierowca ciężarówki zapewne nie będzie potrafił obsługiwać systemu informatycznego zarządzającego ruchem wielu bezzałogowych pojazdów” – komentują ekonomiści WISE.
"Przykładów ograniczania zapotrzebowania na pracowników jest z pewnością więcej, ale są też przykłady zmiany profesji. Ta dotyczy choćby listonoszy, których rola w wyniku rozwoju narzędzi cyfrowej komunikacji, ewoluuje w formułę kurierów" – mówi Krzysztof Inglot z Work Service.
Kto zatem może się czuć bezpieczny na rynku pracy? Zdaniem ekonomistów WISE, są to przede wszystkim dyrektorzy i kierownicy, wysoko wykwalifikowani specjaliści różnych branż, a także zawody, w których komunikacja interpersonalna i inne cechy społeczne odgrywają największą rolę.
>>> Czytaj też: Rynek pracy w 2020 roku: kto znajdzie, a kto straci zatrudnienie?
Roboty zabiorą pracę nawet programistom?
Wśród zawodów relatywnie bezpiecznych, jeśli chodzi o zagrożenie ze strony automatyzacji pracy, ekonomiści WISE wymieniają też analityków systemowych i programistów, czyli ludzi, którzy sami tworzą nowoczesne programy i systemy mogące zabierać pracę ludziom.
„Jedno jest w ostatnich latach niezmienne – ciągły niedobór specjalistów w sektorze IT, który sięga na polskim rynku nawet 30 proc.. To oni są niezbędni do procesów automatyzowania przestrzeni zawodowych, a obszarów do działania nie zabraknie im z pewnością w kolejnych dekadach. Oczywiście tak długo jak ich prace nie zastąpią programujące komputery” – mówi Krzysztof Inglot z Work Service.
Postęp idzie do przodu, a technologia informatyczna rozwija się w ogromnym tempie. Istnieje więc ryzyko, że w pewnym momencie sami programiści będą musieli ustąpić miejsca robotom. Specjaliści do spraw rynku pracy są jednak spokojni: szybko to nie nastąpi. „Tworzenie prostych programów może zostać zautomatyzowane. Już teraz stronę internetową możesz stworzyć wybierając i samodzielnie konfigurując szablon i proste parametry. Maszyny w tym momencie nie potrafią myśleć abstrakcyjnie. Ich funkcjonowanie oparte jest na powtarzalnych schematach, których uczą w ich w postaci kodu programiści. Dopóki sztuczna inteligencja nie rozwinie się na tyle, aby pozwalać maszynom samodzielnie działać w oderwaniu od schematu, pełne zastąpienie specjalistów IT wydaje się niemożliwe” – ocenia Piotr Sosnowski, ekspert InterviewMe.
„Programowanie wymaga specyficznej wiedzy z różnych środowisk i języków. W tym momencie znaczne zautomatyzowanie skomplikowanych procesów inżynierii IT jest niemożliwe. Jedyne, co grozi ogółowi programistów, to fakt, że będzie ich coraz więcej. Znajomość kodowania jest coraz popularniejsza. Konkurencja zepchnie słabszych programistów na mniej prestiżowe stanowiska” – dodaje Sosnowski.
Jest o co walczyć, bo wynagrodzenia specjalistów z branży IT są kuszące. Z danych Interview Me wynika, że tzw. junior developerzy w Warszawie mogą liczyć na zarobki w granicach 4 – 6 tys. zł brutto miesięcznie. Pensje programistów z dłuższym stażem pracy wahają się w granicach 6 – 8 tys. zł brutto. Senior developerzy osiągają pułap 8 – 14 tys. zł brutto miesięcznie.
„Automatyzacja, która jest nieodłącznym elementem systemów informatycznych pomaga, agreguje, wnioskuje i estymuje za nas różnego rodzaju informacje. Jej głównym zadaniem jest ułatwienie i przyspieszenie pracy, co wpływa na większą ilość przeprocesowanych wniosków, zarejestrowanych sprzedaży, przyjętych do serwisu samochodów, wydanych dokumentów w urzędzie itd. Jednym słowem usprawnia naszą pracę. Podniesienie efektywności jest bodajże najważniejszym wyzwaniem obecnego świata IT i moim zdaniem nie łączy się to w żaden sposób ze znikaniem konkretnych stanowisk w organizacjach. Mówimy tutaj raczej o ewolucji” – ocenia Jacek Witkowski z Randstad Technologies.
Specjalista podkreśla, że branża IT to najszybciej rozwijająca się obecnie gałąź gospodarki, a Polska z potencjałem inżynierskim i informatycznym jest liderem w tym sektorze w Europie. Z szacunków Future Markets Insights wynika, że w 2020 roku wartość polskiego rynku IT może wzrosnąć do 6,2 mld dol. „Pracy więc nie powinno zabraknąć ale przede wszystkim dla tych kandydatów, którzy będą chcieli uczyć się nowych technologii, poszerzać swoją wiedzę i kompetencje” – mówi Jacek Witkowski.
Polska wśród najbardziej zagrożonych krajów
Ekonomiści WISE udowodnili, że istnieje duża zależność między stopniem rozwoju gospodarczego danego państwa, a udziałem zagrożonych zawodów w rynku pracy. Z ich analiz wynika, że Polska jest obok Węgrów jednym najbardziej zagrożonych automatyzacją krajów w Europie. Odsetek miejsc pracy, którym grozi wyginięcie ze względu na rozwój technologii przekracza u nas 36 proc.
Na drugim końcu rankingu znajdują się kraje skandynawskie. Najbezpieczniejszymi krajami, jeśli chodzi o wpływ automatyzacji na rynek pracy są Norwegia i Szwajcaria – odsetek miejsc pracy podatnych na automatyzację nie przekracza tu 19 proc. Na podium znajduje się też Holandia (ok 23 proc.).
Wyraźnie widać, że kraje mniej rozwinięte gospodarczo są bardziej zagrożone negatywnym wpływem mechanizacji na rynek pracy. Te bogatsze, o wyższym PKB radzą sobie znacznie lepiej. „Polska znajduje się w ogonie rankingu, co sygnalizuje potencjalnie wysokie koszty społeczne procesów dostosowawczych, o ile nie zostaną podjęte odpowiednio wcześniej środki zaradcze. W świetle przeprowadzonych analiz korelacji, wysoki poziom dobrobytu, działalność innowacyjna czy wykształcenie mieszkańców sprzyjają bezpieczeństwu zatrudnienia w obliczu upowszechnienia robotyzacji w miejscu pracy” – czytamy w raporcie WISE.
Kraje bardziej rozwinięte zdążyły już w pewnym stopniu dostosować się do zmian wywołanych przez postęp technologiczny. „Względne bezpieczeństwo nie jest skutkiem odporności na zmiany, ale właśnie tego, że zmiany już częściowo zaszły. Można to zobrazować na przykładzie rolnictwa: w Polsce ciągle wiele osób pracuje w tym sektorze: 13 proc. siły roboczej, w porównaniu z 2 proc. w Niemczech i 3 proc. we Francji. Niskie zatrudnienie w krajach zachodniej Europy jest skutkiem przemian, które zaszły już w tych państwach, podczas gdy w Polsce te zmiany zachodzą obecnie. Z tego powodu Polska może skorzystać z doświadczeń krajów rozwiniętych” – tłumaczą ekonomiści.
>>> Polecamy: Roboty zagrażają rynkowi pracy. Czy połowa zawodów przestanie istnieć?
Najprostszym rozwiązaniem problemu bezrobocia technologicznego byłoby przekwalifikowanie się pracowników reprezentujących zawody zagrożone automatyzacją i podjęcie pracy w zawodach uznawanych za bezpieczne. W praktyce nie jest to jednak takie łatwe – te drugie wymagają bowiem specjalistycznych studiów i doświadczenia – np. w przypadku kadry kierowniczej. Z punktu widzenia automatyzacji pracy, obserwowany w Polsce pęd do wyższego wykształcenia jest więc zjawiskiem korzystnym.
„W szkolnictwie warto zwrócić większą uwagę na umiejętności trudno zastępowalne przez maszyny, czyli perswazję, oryginalność (szkolnictwo ogólne) i zręczność palców (zawodowe), które będą stanowiły atut na szybko zmieniającym się rynku pracy. Dla edukacji zawodowej wyzwaniem jest, aby ograniczyć liczbę absolwentów przygotowywanych do zawodów zagrożonych i zwiększyć liczbę uczniów poznających zawody bezpieczne. Jednak osoby wchodzące obecnie na rynek pracy będą przechodzić na emeryturę za 40-50 lat, czyli znacznie później niż przewiduje horyzont badania i z tego powodu nawet zawody uznane przez nas za bezpieczne nie gwarantują pracy w jednym zawodzie przez całe życie.”
Zdaniem WISE, sektor publiczny może wspierać gospodarkę i przyspieszać procesy dostosowujące ją do zmian technologicznych m.in. poprzez wspieranie polityki edukacyjnej, zwiększanie nakładów na badania i rozwój, czyli szerzej: pobudzanie innowacyjności gospodarki oraz wspieranie korzystnych procesów związanych z cyfryzacją oraz informatyzacją społeczeństwa.
>>> Czytaj też: Praca fizyczna w dobie robotów: jak się przygotować na nieuniknione zmiany na rynku pracy