To dane z raportu Fundacji na Rzecz Kredytu Hipotecznego, która w drugim kwartale tego roku oceniła "klimat hipoteczny" na brązowy. W sześciostopniowej skali ocen za sobą mamy już czasy bliskie "platynowym", "złotym" i nawet "srebrnym". Do dołu skali zostały tylko "miedziany" i "czarny".

W drugim kwartale tego roku Polacy zadłużyli na cele mieszkaniowe na kwotę 7,1 mld zł. Jeśli porównać to z sytuacją sprzed roku - zadłużenie w nowych kredytach jest niższe prawie o 25 proc., podczas gdy jeszcze w pierwszym kwartale był wzrost - o 46 proc.

I takie właśnie są skutki amerykańskiego kryzysu subprime: banki podwyższają ceny kredytu, zwiększają wymagania dotyczące zabezpieczeń, a z drugiej strony - konsumenci oczekują spadku cen na rynku mieszkaniowym i odkładają decyzję o zaciągnięciu kredytu.

Natomiast prawie nic nie zmieniło się jeśli chodzi o siłę nabywczą przeciętnej pensji. Nadal (tak jest od trzech kwartałów) za przeciętne wynagrodzenie można kupić ok. 0,4 mkw mieszkania. Za przeciętny kredyt, czyli teraz prawie 300 tys. zł, nadal można kupić ok. 38 mkw mieszkania.

Reklama

Jak wskazuje raport Fundacji, w drugim kwartale ceny na rynku pierwotnym wzrosły o ok. 4 proc., ale spadły na rynku wtórnym - o ok. 5 proc.

Cytowany w raporcie Witold Okarma, wiceprezes BGŻ podkreśla, że w najbliższym czasie niemal przesądzone są dalsze wzrosty kosztu kredytów hipotecznych.

"Jeśli nie ze względu na wzrost stóp procentowych, to ze względu na przewidywane zwiększania marż kredytowych. Na wzrost marż wpłyną bowiem kłopoty z pozyskaniem środków finansowych przez banki w obliczu globalnego kryzysu płynnościowego i nasilającą się walką konkurencyjną o depozyty na rynku krajowym. Już obecnie atrakcyjne dla klienta oprocentowanie na lokacie oznacza dla banku ujemną marżę depozytową" - mówi Witold Okarma.

Te utrudnienia zapowiadane przez Fundację, która monitoruje rynek ok. 80 proc. rynku hipotecznego, widoczne są w danych Biura Informacji Kredytowej. O ile od stycznia tego roku do kwietnia liczba udzielonych kredytów mieszkaniowych zwiększyła się prawie o 200 tys., to od kwietnia do lipca - wzrost wyniósł tylko 16 tysięcy.

Anna Lach