Branża public relations (PR) z niepokojem czeka na listopad - miesiąc, w którym rozstrzygają się kontrakty na współpracę w kolejnym roku. Agencje boją się, że globalny kryzys finansowy spowoduje cięcia budżetów na komunikację albo nawet rezygnację niektórych klientów ze współpracy.
- Są już sygnały, że niektóre firmy będą ciąć koszty. Niewątpliwie trzeba się liczyć ze spowolnieniem rynku w przyszłym roku - uważa Robert Niczewski, prezes notowanej na NewConnect agencji Liberty Group.
Dotychczas wydatki firm na usługi PR rosły w tempie kilkudziesięciu procent rocznie, a niektóre agencje zwiększały je nawet o ponad 100 proc. Agencje szacują, że wartość tych usług wyniosła w 2007 roku już około 370-400 mln zł. W przyszłym roku wydatki zdaniem części branży wzrosnąć mogą o kilka, a w najlepszym przypadku o kilkanaście procent.
- Spowolnienie uporządkuje rynek, znikną firmy oferujące kiepską jakość usług, firmy nie będą zatrudniać tak chętnie jak dotychczas. Przetrwają agencje oferujące dobrą jakość i elastyczność cenową - dodaje Robert Niczewski.
Reklama
Sebastian Hejnowski, dyrektor zarządzający Ciszewski Public Relations, przypomina, że poprzedni kryzys w 2001 roku najmocniej uderzył w branżę PR, kiedy to większość firm gwałtownie zmniejszyła budżety. Ale tym razem sytuacja będzie inna.
- Obecnie mamy do czynienia z kryzysem zaufania, a polskie przedsiębiorstwa nauczyły się w ostatnich latach, jak ważna jest reputacja. Choć część klientów może w przyszłym roku obniżyć budżety marketingowe, to jednak coraz częściej w obronie przed skutkami kryzysu zwiększają oni udział budżetu PR-owego w całości działań komunikacyjnych firmy - podkreśla Sebastian Hejnowski.
Dodaje, że w ostatnim czasie zauważa wzrost zainteresowania usługami PR firm z sektorów finansowych i deweloperskich.
Zarówno on, jak i Robert Niczewski uważają, że w trudniejszej sytuacji znajdą się duże agencje sieciowe, których centrale działają na rynku amerykańskim lub brytyjskim.
- Tracące dużych klientów centrale mogą zacząć ciąć koszty, także w takich krajach jak Polska - dodaje Robert Niczewski.
Ale PR, marketing i reklama to niejedyne koszty, na których firmy oszczędzają, gdy zbliża się kryzys. Kolejnym jest IT. IBM przyznał wczoraj, że nie uda mu się w II półroczu utrzymać tempa wzrostu z pierwszych sześciu miesięcy, kiedy sprzedaż wzrosła o 35 proc.
- Instytucje finansowe, zwłaszcza te kontrolowane przez zagraniczny kapitał, ograniczają wydatki na IT - mówi Dariusz Fabiszewski, dyrektor generalny IBM Polska, którego klientami w Polsce są m.in. grupa AIG, BZ WBK, Fortis Bank i Pekao.
Michał Fura, dziennikarz działu Biznes Gazety Prawnej