Spotkanie reasekuratorów i ubezpieczycieli w Baden- -Baden zaczęło się od mocnego akcentu; Munich Re, jeden z liderów rynku reasekuracyjnego ogłosił, że w przyszłym sezonie odnowieniowym spodziewa się znacznie wyższych stawek za swoje usługi. Oczekuje nie mniej niż dwucyfrowego wzrostu i grozi, że po niższych cenach nie będzie udzielało ochrony ubezpieczycielom.
- Oświadczenie nie zaskoczyło uczestników, było zgodne z powszechnymi odczuciami co do trendów cenowych - mówi Marek Czerski, prezes Polskiego Towarzystwa Reasekuracji obecny na spotkaniu.
Dodaje, że obecnie reasekuratorzy sondując rynek mówią o podwyżkach rządu 30-50 proc. Ostateczna skala podwyżek zależy oczywiście od rynku, linii biznesu i jego rentowności. Wszyscy zgodnie powtarzają, że nie będą już przyjmowali kontraktów, na których nie będzie można zarobić.
Na ile te deklaracje przełożą się na realne wzrosty, zobaczymy za jakiś czas, a spodziewam się, że ostateczne umowy będą podpisywane w tym roku dość późno ze względu na trudne negocjacje między ubezpieczycielami a reasekuratorami - mówi Marek Czerski.
Reklama
Wygląda jednak na to, że reasekuratorzy mają mocne argumenty. Zwraca uwagę, że od spotkania w Monte Carlo, które miało miejsce na początku września, dziesięciu największych reasekuratorów straciło więcej niż 25 proc. swojej wartości licząc według kapitalizacji rynkowej.
- Kryzys sprawił, że ubezpieczyciele są bardziej niż kiedykolwiek zależni od reasekuratorów - mówił Ludger Arnoldussen, członek zarządu Munich RE.
Chodzi mu o sytuację, w której mniejszy dostęp do kapitałów uniemożliwia ubezpieczycielom stosowanie takich praktyk jak w poprzednich latach, kiedy to mając nadmierne kapitały czasem rezygnowały z reasekuracji na rzecz pozostawienia ryzyk na udziale własnym. Reasekuracja pozwala towarzystwom na przerzucenie części kosztów ewentualnych odszkodowań na inny podmiot.
Marcin Jaworski, dziennikarz działu Biznes Gazety Prawnej