Należący do "Economist Group" think tank publikuje prognozy dotyczące zjawisk, trendów i zagrożeń w skali poszczególnych krajów, jak i w skali globalnej. W najnowszym raporcie EIU ocenił między innymi ryzyko związane z wyborem Trumpa - który nie ma żadnego doświadczenia politycznego - na prezydenta USA.

W używanej przez EIU skali od 1 do 25 Trump otrzymał 12 punktów - tyle samo, ile ryzyko związane z możliwością zdestabilizowania globalnej gospodarki przez terroryzm.

Rządy Trumpa byłyby też bardziej ryzykowne niż zbrojny konflikt na Morzu Południowochińskim.

Według prognozy EIU kontrowersyjny miliarder i potentat rynku nieruchomości może doprowadzić do zawirowań w globalnej gospodarce oraz do zwiększenia zagrożeń dla bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych. Jego prezydentura wiązałaby się też z dużym ryzykiem politycznym.

Reklama

Prócz Trumpa wśród największych zagrożeń globalnych EIU sytuuje gwałtowne spowolnienie gospodarki Chin oraz rosyjskie zaangażowanie na Ukrainie i w Syrii, które może przyczynić się do "nowej zimnej wojny".

Prognoza głosi, że "wyjątkowo wrogie nastawienie do wolnego handlu", jakie manifestuje miliarder, jak i zaczepne wypowiedzi pod adresem Pekinu, który oskarża on o "manipulowanie swoją walutą", mogą "szybko doprowadzić wojny handlowej".

Po wtorkowych prawyborach Trump bardzo zbliżył się do zdobycia nominacji swej partii, jednak brytyjski think tank przewiduje, że w wyborach prezydenckich wygra Hillary Clinton, która prawie na pewno zostanie kandydatką Demokratów.

Jak szacują media, Trump zagwarantował już sobie na lipcową konwencję GOP ponad połowę delegatów z 1237 niezbędnych do zdobycia prezydenckiej nominacji partii. Gdyby udało mu się ją zdobyć, a następnie wygrać wybory, byłby też wyjątkowo nieskutecznym prezydentem - przewiduje brytyjski think tank. "Wrogość przywódców Republikanów wobec Trumpa w połączeniu z nieuchronną radykalną demokratyczną opozycją sprawi, że wiele z jego szczególnie radykalnych pomysłów politycznych zostanie zablokowanych przez Kongres" - głosi raport.

Clinton, była szefowa amerykańskiej dyplomacji, powiedziała niedawno: "To może najważniejsza kampania, bo prezydent, który wprowadzi się do Białego Domu, od pierwszego dnia będzie podejmował decyzje, które dotyczą nie tylko każdej osoby w USA, ale i każdego na tej planecie". Ona również po wtorkowych prawyborach umocniła pozycję lidera w obozie Demokratów i jej nominacja na oficjalną kandydatkę tej partii jest prawie pewna.