"Powiem to Jarosławowi Kaczyńskiemu - możemy się dogadać. Ja w tej sprawie nie mam patentu na rację. Nie jestem też wszechmocny i zdaję sobie sprawę, że musimy to robić (wprowadzać euro) w porozumieniu z opozycją" - mówił szef rządu dziennikarzom po posiedzeniu Rady Krajowej PO.

"Dlatego będę proponował, żeby poważnie porozmawiać i żeby nie opowiadał bajek, że optymalny termin to jest 2020r. Bo na razie ja mówię: +2011 i jeśli jest jakiś problem to uzasadnijcie. Nie wierzycie w to, że damy radę, no to co: 2012, połowa 2012, 2013? Dobrze, siadajmy i dyskutujmy" - mówił premier.

Ale - jak dodał - jak ktoś mu mówi, że "UE jest +be+, a euro to katastrofa, to znaczy, że tego nie chce i na tym polega problem".

Premier ocenił, że pomysł PiS na referendum jest pomysłem na uprawianie polityki, a nie na doprowadzenie Polski do strefy euro. "A ja nie pozwolę nato, żeby PiS uprawiał politykę partyjną w sprawie ważnej dla całego państwa" - zapowiedział.

Reklama

"Będę z nimi rozmawiał do upadłego, żeby przekonać, że można znaleźć porozumienie. Do upadłego" - zadeklarował szef rządu.

Tusk powiedział też, że nie wyobraża sobie, jak mogłoby brzmieć pytaniu o euro w ewentualnym referendum, którego domaga się PiS. Premier powiedział, że referendum ws. przystąpienia do strefy euro "już było" (czyli że zgodziliśmy się na euro głosując za wejściem do UE - PAP).

Podkreślił, że nie wyobraża sobie, jak mogłoby brzmieć w referendum pytanie o datę, bo o dacie wejścia do euro nie zdecyduje Polska tylko właśnie strefa euro.

"To nie jest tak, że tam wszyscy czekają z otwartymi ramionami, a my możemy się zastanawiać i w referendum zdecydować kiedy. Trzeba naprawdę wykonać wielką robotę, żeby się dostać do tego klubu" - tłumaczył.

Premier był też pytany o jedną z sobotnich wypowiedzi prezesa PiS. Jarosław Kaczyński powiedział, że Tusk pojechał niedawno do Europejskiego Banku Centralnego i tam "dowiedział się tego, co powinien wiedzieć od początku - że jego plany są po prostu nierealne".

"Daję słowo honoru, że we Frankfurcie podczas mojego spotkania z prezesem (Jean-Claude) Trichet nie było Jarosława Kaczyńskiego, mam też nadzieję, że nie było magnetofonu ministra Ziobry" - odparł Tusk pytany o tę wpowiedź szefa PiS.

"Nie, nie było tego typu rozmowy. Wręcz przeciwnie, szefowie EBC z wielką uwagą przysłuchiwali się naszej argumentacji i nie kwestionowali żadnego, podkreślam żadnego z elementów naszej mapy drogowej, której finałem jest wejście do strefy euro na przełomie 2011 i 2012 roku" - dodał.

Szefowie EBC - relacjonował - mieli jedną wątpliwość: czy w Polsce możliwe jest porozumienie sił politycznych na rzecz zmiany konstytucji.

"Ja to potwierdzam: jeżeli Jarosław Kaczyńskki będzie się zachowywał nieodpowiedzialnie, będzie blokował ten projekt, to oczywiście może wygrać, bo w rozwalaniu - nie przeczę - bywa dobry". Ale sukcesem będzie "załamanie szansy Polski na wejście do najbardziej ekskluzywnego klubu gospodarczego świata" - mówił premier.

"Nie rozumiem tego uporu. My będziemy nadal robili swoje Wezwał też J.Kaczyńskiego do współpracy. "Zacząć trzeba od mówienia prawdy. W tej sprawie nie wolno kłamać, a (...) być może ktoś mu naopowiadał bajek (...) może to jakieś nieporozumienie" - dodał Tusk.

Jarosław Kaczyński: Polska nie spełni kryteriów ws. euro do 2012 r.
Wprowadzenie euro w Polsce w 2012 r. byłoby szkodliwe, ale nie uda się, bo Polska nie spełni do tego czasu kryteriów wejścia do strefy euro - ocenił prezes PiS Jarosław Kaczyński. Zaapelował też o referendum w sprawie zmiany waluty.

Według lidera PiS, rząd Donalda Tuska nie radzi sobie w wielu dziedzinach i jest sprawny głównie w propagandowych pomysłach.

"Takim pomysłem jest euro. To jest pomysł przesunięcia społecznej świadomości, przesunięcia punktu koncentracji społecznej uwagi z cudu, którego nie ma, na nowe, też cudowne rozwiązanie" - powiedział prezes PiS.

Jego zdaniem, rząd celowo nie uświadamia społeczeństwu zagrożeń związanych z przyjęciem euro, np. tego, że obecna strefa euro to strefa stagnacji, a mniej zamożne państwa, które do niej należą, np. Portugalia, mają problemy gospodarcze.

Przypomniał stanowisko swojej partii dotyczące referendum w sprawie euro. Podkreślił, że tylko Polacy mogą podjąć taką decyzję.

J.Kaczyński ocenił też, że Donald Tusk zbyt optymistycznie przedstawia szanse wprowadzenia euro w 2012 r.

"Pańskie plany są nierealne. Pan uprawia propagandę, a nie politykę. Żeby wprowadzić euro w 2012 r., to trzeba by w najbliższych latach dokonać gigantycznych cięć budżetowych" - mówił.

"Trzeba by szeroko rozumianej grupie pracowników państwowych pensje nie radykalnie podwyższyć, jak pan swoim własnym głosem zapowiadał, ale radykalnie obniżyć. A później będą one jeszcze raz obniżone, kiedy zostanie wprowadzone euro, bo wprowadzenie euro to jest obniżenie pensji" - mówił prezes PiS.