Niedobory chipów i związane z tym ograniczanie produkcji wywołały duże zmiany w sprzedaży aut na największych światowych rynkach. W Stanach Zjednoczonych po raz pierwszy od 90 lat pierwsze miejsce wśród najlepiej sprzedających koncernów stracił tamtejszy General Motors. W minionym roku jego sprzedaż spadła o 13 proc. Słabszy wynik wykorzystała japońska Toyota, której udało się osiągnąć wzrost o 10 proc. W minionym roku sprzedała w USA 2,332 mln aut, czyli o 114 tys. pojazdów więcej niż GM.
Amerykanie osiągnęli tym samym najgorszy wynik od 2010 r., gdy sprzedaż wyniosła 2,202 mln egzemplarzy. Trzecie miejsce za oceanem zajął Ford z wynikiem 2,04 mln aut. Duży wzrost odnotował natomiast południowokoreański Hyundai, którego sprzedaż zwiększyła się o 19 proc. – do 738 tys.
2021 r. przyniósł sprzedażową zmianę układu sił nie tylko w Stanach Zjednoczonych. W Wielkiej Brytanii nieprzerwanie od 50 lat to Ford produkował najlepiej sprzedający się model. W minionym roku jednak jego Fiesta musiała uznać wyższość należącego do Stellantisa modelu Vauxhall Corsa (odpowiednika kontynentalnego Opla). Amerykańska marka zyskała w tym roku ok. 23 proc. mniej klientów na Wyspach niż rok wcześniej (116 tys.) i tym samym utraciła miano lidera tamtejszego rynku. W jej miejsce wszedł Volkswagen, który tylko pod tą marką sprzedał prawie 148 tys. aut.
Niemiecka grupa pozostała również niekwestionowanym liderem swojego rodzimego rynku – mimo spadku o 6,8 proc. VW, sprzedając prawie 490 tys. nowych aut, zdystansował konkurencję. Niemniej na sprzedaży u naszego zachodniego sąsiada również widać piętno COVID-19. Jedynie Opel, Smart i Porsche mogą pochwalić się lepszymi rezultatatami niż rok wcześniej. Na zawirowaniach zyskały przede wszystkim zagraniczne marki, którym ufa coraz więcej klientów. Furorę robią przede wszystkim te wprowadzające na rynek modele elektryczne – chiński Polestar oraz amerykańska Tesla.
Reklama