Mimo niedawnego sukcesu w walce o wsparcie dla atomu w ramach transformacji energetycznej i poparcia Komisji Europejskiej dla uwzględnienia go w zielonej taksonomii (dokumencie, który ma być drogowskazem dla unijnych inwestorów) nastroje we francuskiej branży jądrowej są dalekie od szampańskich. Z eksploatacji całkowicie jest wyłączonych 10 francuskich reaktorów, stanowiących 20 proc. tamtejszych mocy nuklearnych. Kolejnych pięć pracuje na niepełnych obrotach. Francuski atom odpowiada tymczasem za ok. 70 proc. krajowego miksu. Obniżone wytwarzanie energii może oznaczać dla właściciela elektrowni, państwowej grupy EDF, wielomiliardowe koszty. A dla Europy oznacza kolejny czynnik sprzyjający wzrostowi cen prądu. Tuż po ogłoszeniu skorygowanych prognoz francuskiego koncernu giełdowy koszt megawatogodziny energii np. dla niemieckiego odbiorcy (w kontraktach na luty) skoczył o 22 proc., sięgając 235,50 euro.
Część perturbacji to planowe przerwy na prace utrzymaniowe. Niespodziewanie konieczne okazało się jednak wyłączenie dodatkowo czterech stosunkowo nowych bloków jądrowych typu EPR (technologię tę Francuzi oferują Polsce). Przyczyną była korozja urządzeń systemu bezpieczeństwa. W czwartek Instytut Ochrony przed Promieniowaniem i Bezpieczeństwa Jądrowego ogłosił, że podobny defekt wykryto w kolejnym reaktorze w Penly. EDF prowadzi przegląd pozostałych swoich instalacji i trudno w związku z tym wykluczyć kolejne wyłączenia.