Zdaniem eksperta można nawet powiedzieć, że działania rosyjskiego prezydenta miały korzystny wpływ na rynek, bo zmusiły politycznych decydentów do pewnych zdecydowanych posunięć - czytamy w CNBC.

Prawdziwe powody

Obecna sytuacja to jego zdaniem skutek wielu czynników. – To konsekwencja długoterminowego niedoinwestowania konwencjonalnych źródeł energii, nadmiernej biurokracji w zakresie rozwoju OZE oraz politycznie motywowanego zamykania elektrowni jądrowych, węglowych oraz brunatnych i tak dalej – mówi Lekander.

Reklama

Zauważa, że symptomy nadchodzącego kryzysu można było zaobserwować już w 2018 roku, a teraz zaczyna się materializować. Sytuację poprawiają dwa czynniki: redukacja popytu oraz przywracanie do użytkowania niektórych inwestycji energetycznych. Przykład? Uruchamianie szeregu elektrowni węglowych w Niemczech, które mają zrekompensować ograniczenia w imporcie gazu z Rosji.

Co dalej?

Lekander zakładał, że nadchodząca zima będzie niezwykle ekstremalna w kontekście dostępu do surowców energetycznych, ale jak dotąd sytuacja układa się dosyć pomyślnie. Nie doszło chociażby do oczekiwanego zwijania się niemieckiego przemysłu. Wiele wygląda na to, że potencjalny głęboki kryzys związany z podażą gazu ziemnego na Starym Kontynencie został zażegnany.

Co dalej? Jeżeli dostawy LNG będą stabilne, to wysokie ceny surowca utrzymają się co prawda przez rok-dwa, ale nie istnieje niebezpieczeństwo problemów z jego podażą.