Zespół SPG, liczący około 2000 osób, zostanie rozwiązany, a jego członkowie przeniesieni do innych działów firmy. Część z nich zasili szeregi działu sztucznej inteligencji pod wodzą Johna Giannandreę, gdzie skupią się na projektach generatywnej AI. Pozostali pracownicy będą mogli ubiegać się o stanowiska w innych zespołach Apple, a dla niektórych przewidziane są zwolnienia.
Reakcje? Przeważa zadowolenie
Decyzja Apple spotkała się z mieszaną reakcją. Inwestorzy odetchnęli z ulgą, licząc na poprawę rentowności firmy bez angażowania się w kosztowny i ryzykowny projekt. Akcje Apple wzrosły o 0,5 proc. po ogłoszeniu tej wiadomości.
Z kolei Elon Musk, CEO Tesli, świętował ten ruch, publikując na Twitterze emotikonę salutującą.
Miało być pięknie…
Apple rozpoczął prace nad elektrycznym samochodem w 2014 roku, stawiając sobie ambitny cel stworzenia w pełni autonomicznego pojazdu z luksusowym wnętrzem. Projekt napotkał jednak wiele problemów, z rotacją kadry zarządzającej i zmianami strategii na czele.
Ostatnie plany zakładały opóźnienie premiery do 2028 roku i obniżenie poziomu autonomiczności z 4 do 2+. Mimo to, szacunkowy koszt pojazdu wciąż wynosił około 100 tys. dolarów, co budziło obawy o jego rentowność.
Zarząd Apple ostatecznie uznał, że dalsze inwestowanie w projekt o niepewnej przyszłości jest zbyt ryzykowne. Zamiast tego firma skupi się na innych obszarach, takich jak sztuczna inteligencja i rozszerzona rzeczywistość, gdzie widzi większy potencjał zysku.
Zbyt trudny rynek dla branży tech?
Wycofanie się Apple z wyścigu o elektryczny tron to symboliczny moment dla branży motoryzacyjnej. Pokazuje, że nawet giganci technologiczni nie są w stanie z łatwością wejść na ten rynek, zdominowany przez tradycyjnych producentów samochodów.
Pozostaje pytanie, czy Apple powróci do projektu w przyszłości, gdy technologia i rynek będą bardziej dojrzałe. Na ten moment priorytetem firmy jest skupienie się na swoich core'owych biznesach i inwestowanie w technologie o wysokim potencjale wzrostu.