Z taką sytuacją mieliśmy do czynienia pierwszy raz od dwóch dekad: rentowność obligacji skarbowych o właściwie każdym terminie zapadalności – od 2 do 10 lat – przekroczyła w piątek 9 proc. (pod koniec dnia w większości przypadków była już nieco niższa). Wzrost rentowności obligacji oznacza spadek ich cen.
Lata 2001–2002, które stały się punktem odniesienia dla obecnych poziomów dochodowości rządowych papierów, to nie tylko czas wysokich stóp procentowych, ale też dziury Bauca – poważnych problemów finansów państwa. Jarosław Bauc, minister finansów w rządzie Akcji Wyborczej Solidarność – Unii Wolności, mówił o deficycie na poziomie połowy wpływów budżetowych w połowie 2000 r. Rok później problemy z finansami państwa kosztowały AWS i UW wyborcze zwycięstwo.
Równocześnie giełdowy indeks krajowych obligacji skarbowych spadł poniżej 1,6 tys. pkt. Tak nisko nie był od lata 2014 r. Od początku roku rynkowa wycena papierów emitowanych przez Ministerstwo Finansów spadła średnio o prawie 13 proc. W porównaniu z początkiem 2020 r. (przecena zaczęła się niedługo potem) spadek przekracza 21 proc.
Według analityków rynkowi długu szkodzą perspektywy inflacji i polityki pieniężnej. Chociaż od większości członków Rady Polityki Pieniężnej płyną zapewnienia o bliskim końcu podwyżek stóp procentowych, to utrzymujący się trend przyśpieszania inflacji może zmusić radę do dalszego podnoszenia kosztu pieniądza. Dodatkowym argumentem były lepsze od oczekiwań analityków dane na temat wzrostu płac czy sprzedaży detalicznej we wrześniu (czytaj więcej na A10).