Cyfrowe platformy płatnicze od kilku lat wypychają z interesu banki. Stoi za tym sztuczna inteligencja w połączeniu z chmurą obliczeniową i analityką danych (tzw. Big Data). W efekcie dochodzi do automatyzacji wielu usług finansowych tradycyjnie świadczonych przez banki. Rodzą się szybsze, łatwiejsze w użyciu (bezpośrednio z poziomu smartfona) i tańsze produkty zarówno dla osób fizycznych, jak i dla biznesu.

Jednym z najbardziej zaawansowanych fintechów jest chiński AliPay. Początkowo był on tylko rodzajem rachunku powierniczego dla klientów serwisu Alibaba, ale wkrótce przekształcił się w samodzielną aplikację. Ma ona ponad miliard aktywnych użytkowników i obsłużyła transakcje o wartości 16 bln dolarów w 2019 r. Konkurent pojawił się w 2013 r. w postaci Tencent, który dodał funkcję płatności do WeChat, głównej chińskiej aplikacji do przesyłania wiadomości. Obie aplikacje, tzn. Alipay i Tencent, razem przetwarzają około 90 proc. transakcji mobilnych w Chinach. Niech nas jednak nie zmyli gorszy wynik PayPala: w USA inwestycje w fintechy są per saldo grubo ponad dwukrotnie wyższe niż w Chinach.

Do niedawna banki były dostawcami wszelkich usług finansowych: od karty kredytowej, przez kredyt hipoteczny, po doradztwo inwestycyjne. Teraz ich władztwo jest zagrożone.

Do niedawna banki były dostawcami wszelkich usług finansowych: od karty kredytowej, przez kredyt hipoteczny, po doradztwo inwestycyjne. Teraz ich władztwo jest zagrożone. Topnieje nawet wolumen depozytów, które są zarezerwowane dla podmiotów z licencją bankową i są przedmiotem akcji kredytowej. Po pierwsze banki ucierpiały, ponieważ opłaty interchange na całym świecie spadły za sprawą aplikacji finansowych. Po drugie, te ostatnie mogą wykorzystać swoją pozycję rynkową do tworzenia silosów, które ułatwiają wykonywanie różnych czynności na platformie. Po trzecie, spadła liczba i wartość kredytów udzielanych przez banki, a więc głównego źródła ich zarobku. I wreszcie, po czwarte, banki utraciły zaufanie w 2008 r. Aby przetrwać, będą musiały ewoluować poprzez współpracę z fintechami, a niekiedy wręcz ich wchłanianie, a już na pewno przejmowanie od nich technologicznego ducha.

Reklama

Banki mają tradycyjne sposoby oceny zdolności kredytowej, takie jak historia kredytowa czy aktualny majątek. Często wymagają zabezpieczenia, takiego jak dom czy samochód, minimalizując potrzebę monitorowania indywidualnego kredytobiorcy. Tymczasem aplikacje w rodzaju Ant, Grab i Tencent, korzystając z danych czerpanych w toku transakcji płatniczych, mogą określić zdolność kredytową pożyczkobiorcy. W przypadku platform finansowych to inteligentna krzyżowa weryfikacja danych zastępuje fizyczne zabezpieczenie. Informacje, jakie platformy płatnicze zbierają na temat użytkowników dzięki otwartej bankowości, są tak obszerne, że pożyczkodawcy potrafią lepiej ocenić wiarygodność kredytową pożyczkobiorców, niż oni sami.

W USA około 7 mln gospodarstw domowych nie korzysta z bankowości. W zamian polega na firmach realizujących czeki, lombardach i pożyczkodawcach. Entuzjazm dla platform płatniczych wzrósł podczas pandemii, która zmusiła kupujących do korzystania z internetu. PayPal prawie podwoił swoją wartość rynkową w ciągu ostatniego roku do ponad 310 mld dolarów, co czyni go najcenniejszą platformą płatniczą na świecie. Z kolei sukces Stripe, dostawcy platform płatniczych dla biznesu, wycenianego obecnie na 95 mld dolarów, sugeruje, że zagrożona może być nie tylko bankowość detaliczna, ale także bankowość korporacyjna. Stripe zyskał bowiem przychylność małych firm, ułatwiając zarządzanie płatnościami na ich stronach internetowych.

W USA około 7 mln gospodarstw domowych nie korzysta z bankowości. W zamian polega na firmach realizujących czeki, lombardach i pożyczkodawcach.

Takie platformy nie mogą jednak robić wszystkiego, co robi bank, ponieważ nie mają bilansu umożliwiającego podtrzymanie akcji kredytowej. Banki posiadają depozyty do wykorzystania, nawet jeśli nie wiedzą, komu je pożyczyć. Tymczasem firmy technologiczne wiedzą – nawet jeśli nie mają funduszy. Większość firm technologicznych nie zdecydowała się jednak na licencje bankowe. W każdym razie banki nie znikną, bowiem są jedynymi, które mogą przyjmować depozyty, choć zważywszy na żałośnie niskie oprocentowanie, ich wolumen maleje.

Chiński gigant Ant początkowo udzielał pożyczek, które sekurytyzował i sprzedawał innym instytucjom finansowym. Jack Ma, jego założyciel, popadł jednak w konflikt z regulatorami. Ci zażądali utrzymywania kapitału na zabezpieczenie papierów wartościowych, co istotnie zmniejszyło marże emitenta. Ant próbował też działać jako pas transmisyjny między kredytobiorcami a bankami udzielającymi kredytów. I tu jednak dostał reprymendę od organu regulacyjnego, który obawiał się, że Ant utrzymuje zbyt niski poziom kapitału. Po tym jak spółka była zmuszona anulować swój debiut giełdowy w Nowym Jorku z powodu zatargu z chińskimi władzami, musi na nowo przemyśleć swój model biznesowy. W Europie regulatorzy skupiają się z kolei na kwestii danych, o których nie sposób myśleć w oderwaniu od ochrony prywatności.

Banki nie są jedynymi instytucjami, które platformy technologiczne chcą wyrugować. W grę wchodzą również niebankowe firmy finansowe. W 2007 r. ich aktywa w skali świata wynosiły 100 bln dolarów, co odpowiadało 172 proc. światowej produkcji brutto i 46 proc. aktywów ogółem. W 2019 r. było to już 200 bln dolarów, 228 proc. światowej produkcji brutto i połowa globalnej sumy aktywów. W Ameryce, która ma świeżo w pamięci szokową emisję długu dystrybuowanego pod postacią obligacji śmieciowych (boom na rynku nieruchomości, który doprowadził do światowego kryzysu finansowego), obecnie tylko 20 proc. aktywów finansowych znajduje się w bilansach banków. Inne kraje podążają za Ameryką, nie tylko dlatego, że regulatorzy chcą, aby banki ograniczyły swoje ryzykowne aktywa. W strefie euro udział aktywów finansowych posiadanych przez banki spadł z około 60 proc. w 2007 r. do poniżej 40 proc. w 2019 r. Co do gospodarek wschodzących, wykazują one dużo większą zależność od banków ze względu na niedorozwój rynków kapitałowych.

Banki nadal są dominującymi posiadaczami aktywów kredytowych, choć udział niebanków też rośnie. W ich bilansach znajduje się niewiele mniej niż 40 proc. wszystkich aktywów kredytowych, w tym papierów wartościowych i kredytów. W 2019 r. wzrosły one o prawie 9 proc., podczas gdy aktywa kredytowe banków wzrosły tylko o 4,6 proc. Prymarnym źródłem kredytów sensu stricto pozostają oczywiście banki z 83 proc. globalnych aktywów kredytowych w swoich portfelach na koniec 2019 r.

Konkluzje?

Po pierwsze, ostatnie lata naznaczył wysyp licznych konkurencyjnych aplikacji dostarczających specyficzne rozwiązania finansowe, pojedyncze produkty konkurencyjne cenowo. Jednak liczba tych aplikacji jest na tyle duża, że – jak oceniają znawcy tematu – na dłuższą metę musi dojść do agregacji w sfragmentaryzowanym sektorze. Oczekiwania klientów będą bowiem stale rosnąć. Zamiast utrzymywać kilkanaście różnych aplikacji i loginów, użytkownik będzie miał jedną aplikację finansową, integrującą różne produkty i usługi. Będzie to wymagało zawarcia szeregu partnerstw między twórcami tych aplikacji – per saldo z korzyścią dla klienta, gdy idzie o ergonomię użytkowania.

Po drugie, rywalizacja banków i finansowych aplikacji technologicznych niesie ze sobą wyraźne korzyści dla tych ostatnich. Podstawowa, silnie regulowana i kapitałochłonna działalność banków przynosi na całym świecie około 3 bln dolarów przychodów i generuje 5-6 proc. zwrotu z kapitału własnego (ROE). Płatności i dystrybucja produktów firm technologicznych przynoszą natomiast 2,5 bln dolarów, ale przy ROE na poziomie 20 proc. Ponadto wartość rynkowa fintechów rośnie wykładniczo wraz z siecią, jaką tworzą, ponieważ każdy nowy użytkownik czyni system bardziej wartościowym. Przechodzenie z bankowości w kierunku platform finansowych demokratyzuje usługi finansowe i potania je, ale niestety kosztem prywatności.

Grażyna Śleszyńska