Zdaniem współprezesa Morgana Stanleya Teda Picka przejście z warunków, które obserwowaliśmy po kryzysie finansowym z 2008 roku do nowego paradygmatu, zajmie od jednego do dwóch lat.

- To niezwykły moment. Mamy pierwszą na świecie pandemię od 100 lat i pierwszą inwazję od 75 lat. Mamy też pierwszą inflację od 40 lat – mówi Pick. Zdaniem eksperta wchodzimy w zupełnie nową erę.

Najważniejsi menedżerowie z Wall Street są zgodni, że rozpoczyna się okres turbulencji na rynkach finansowych, a zapewne także recesja.

Reklama

Co nas czeka? Pick, który jest bardzo doświadczonym rynkowym weteranem, twierdzi że na rynku będą dominowały dwie siły: obawy o rosnącą inflację (czynnik rozgrzewający) oraz recesja (czynnik schładzający). Rynki będą doświadczały dużej zmienności, ponieważ w niektórych okresach będzie dominowała jedna z tych sił, a w innych druga.

Rynek wyrzuci nierentowne firmy

Rynkowa niepewność zmniejszyła aktywność firm w zakresie fuzji, spadły też zyski banków inwestycyjnych z opłat za zarządzanie.

Zdaniem eksperta sytuacja nie wyklaruje się szybko, ponieważ wszyscy uczestnicy rynku będą musieli przyzwyczaić się do nowych warunków, w których pieniądz nie jest już tani. Dzięki temu przez lata nierentowne firmy utrzymywały się na powierzchni tylko dzięki niskokosztowemu zadłużaniu, a tysiące startupów „paliło pieniądze” w obietnicy zysków w dalekiej przyszłości. Banki centralne, które muszą walczyć z inflacją, mówią „dość”.

Zmiana rynkowych warunków dotknie wszystkich, począwszy od posiadaczy kart kredytowych, a skończywszy na miliarderach inwestujących w startupy.

Obserwatorzy martwią się o tzw. rynkowe czarne łabędzie. Jednym z nich może być to, co jeden z zarządzających funduszem hedgingowym nazwał największą bańką kredytową w historii ludzkości. Zdaniem Picka zbliżający się okres oddzieli „wygrywające” firmy i akcje od „przegrywających”.