Złoty do euro jest najsłabszy od 2009 roku. Przez ostatnie kilka dni, spadek wartości rodzimej waluty był wynikiem działań i zaniechań głównie rządzących – kryzys wizerunkowy na granicy polsko-białoruskiej, brak środków na realizację KPO, niespójna komunikacja NBP i brak deklaracji o docelowych stopach procentowych w Polsce oraz spory z TSUE. To wszystko powoduje, że inwestorzy postrzegają polską walutę jako obarczoną dużym ryzykiem. Potwierdzenie tej tezy można upatrywać również w fakcie, że waluty naszego regiony przez ostatnie dni były „przyklejone” do kursu USD i EUR, a złoty „szybował” w dół.

Końcówka ubiegłego tygodnia i początek obecnego w notowaniach złotego to jednak też wpływ polityki prowadzonej w USA i odczyty danych z tamtego rynku. Obecnie większość walut gospodarek rozwijających się traci na wartości w stosunku do USD i EUR. Nastroje pogarszają się przez niepokojące wieści na temat liczby nowych przypadków Covid-19 w Europie. Rynki ponownie obawiają się lockdownu. Następuje ucieczka inwestorów właśnie do bezpiecznej przystani jaką są Stany Zjednoczone.

Całość wydarzeń na rynku forex wpływa na zmianę narracji NBP, który po słowach prezesa Adama Glapińskiego, może rozważyć pierwszą w tym roku interwencję na rynku walutowym. Ostatnia miała miejsce w grudniu 2020 r.

Reklama

Autor: Mariusz Zielonka, ekspert ekonomiczny Konfederacji Lewiatan