Cefalosporyny to antybiotyki niemal idealne. Mają szerokie spektrum działania i rzadko wywołują efekty niepożądane. Stosuje się je m.in. przy ciężkich zapaleniach płuc, zapaleniu opon mózgowych, sepsie. – To najpopularniejsza grupa antybiotyków podawanych w trakcie hospitalizacji. Codziennie otrzymuje je kilkanaście tysięcy pacjentów. A w zasadzie powinno otrzymywać – mówi dr n. med. Tomasz Ozorowski, prezes Stowarzyszenia Epidemiologii Szpitalnej.

Od kilkunastu dni w ogromnej liczbie szpitali antybiotyków nie ma. W pozostałych są końcówki. Na sześć placówek, które udzieliły nam informacji, w czterech leków brak, w jednej wystarczy ich na kilkanaście dni. Tylko jedna ma zapas. Choć resort zdrowia twierdzi, że problem był, ale już został rozwiązany, czołowy producent Polpharma przyznaje, że są kłopoty z dostawami. Uda się je zażegnać do początku kwietnia. Co do tego czasu? ‒ Brak cefalosporyn to bardzo istotny kłopot. Lekarz doskonale zdaje sobie sprawę, że bez nich leczy w sposób obciążający pacjenta, wręcz ryzykowny. Dlatego apelujemy do ministerstwa, by jak najszybciej cefalosporyny znalazły się w szpitalach. Jeśli dostawcy mają kłopot, może należałoby ściągnąć leki z zagranicy – wskazuje Ozorowski. Kierowane przez niego stowarzyszenie wysłało już do ministra zdrowia list otwarty w tej sprawie.

Dyrektor jednego ze szpitali podkreśla, że w jego placówce inne leki podaje się wyłącznie w przypadkach nagłych. Hospitalizacje planowane, związane z podawaniem cefalosporyn, są odkładane. – Nie chcemy ryzykować – stwierdza dyrektor. Przyczyną braków jest dyrektywa fałszywkowa, którą stosujemy od 9 lutego 2019 r. Aby zwalczać podrabianie leków, każdy produkt ma być oznaczony unikalnym kodem. I – jak nas zapewnia Magdalena Rzeszotalska z Polpharmy – producent jest gotowy to robić. Sęk w tym, że unijny system, w którym przechowywane są dane, jest niewydolny. Procedury trwają więc znacznie dłużej, niż powinny.

Ceny leków wystrzelą w górę

Reklama

Dyrektywa fałszywkowa to nowe obowiązki dla producentów. Trzeba dostosować linie produkcyjne, więcej pieniędzy idzie na tusze, kleje i etykiety. To wydatki idące w dziesiątki milionów złotych na start i kilka milionów co rok. Jak podaje portal Mgr.farm, ostatnio nie udało się rozstrzygnąć przetargów na leki dla dziewięciu warszawskich szpitali. Oferty były znacznie droższe niż dotąd. ‒ Możemy się spodziewać rosnących cen produktów niepodlegających refundacji – przyznaje Magdalena Rzeszotalska z Polpharmy.

>>> Więcej w dzisiejszym wydaniu Dziennika Gazety Prawnej.