"Nie możemy jako społeczność międzynarodowa pozwolić na to, by działania takie, jakie stosuje dziś Białoruś stały się standardem. Dziś ofiarami są kraje bałtyckie i Polska, ale każde inne państwo może sprowadzić uchodźców i w podobny sposób destabilizować swoich sąsiadów" - powiedział Szczerski w rozmowie z Polską Agencją Prasową.

Polski ambasador wygłosił we wtorek na forum Rady Bezpieczeństwa ONZ przemówienie poświęcone sytuacji na Białorusi i przeciwdziałaniu podobnym agresjom destabilizującym pokój. Jak stwierdził, powstrzymanie Mińska jest możliwe.

"Tę sytuację można zatrzymać, ale to będzie wymagać solidarnego sprzeciwu społeczności międzynarodowej. Do tego trzeba zrozumienia, że tu nie chodzi tylko o partykularny interes Polski, Litwy, czy Łotwy, ale że ofiarą takich działań może być każde państwo" - zaznaczył ambasador. Dlatego, dodał, właśnie zadaniem numer jeden dla polskiej dyplomacji jest "informowanie społeczności międzynarodowej o tym, co naprawdę dzieje się po białoruskiej stronie granicy" i w jaki sposób działa reżim Łukaszenki.

Reklama

"Musimy informować i apelować, by świat razem się temu sprzeciwiał" - powiedział Szczerski. Dyplomata zwrócił uwagę, że w ciągu minionych kilku dni sprawa kryzysu na granicy dwukrotnie była tematem dyskusji na forum Rady Bezpieczeństwa ONZ. Problem ten poruszano w ubiegłym tygodniu podczas zamkniętej sesji. Wówczas, po spotkaniu, Stany Zjednoczone i europejscy członkowie Rady opublikowali wspólne oświadczenie potępiające działania Białorusi.

Wtorkowa debata otwarta, w której udział mogły wziąć także państwa, które nie są obecnie członkami Rady, była poświęcona dyplomacji prewencyjnej.

"Polska uważa, że właśnie nadszedł czas na dyplomację prewencyjną. Musimy działać zanim sytuacja wymknie się spod kontroli, a bezpieczeństwo i stabilność całego regionu jeszcze się pogorszy" - mówił Szczerski.

Polska nie była jedynym krajem, który podczas wtorkowej wielogodzinnej debaty poruszył problem sytuacji na granicy unijno-białoruskiej. Podobne apele wystosowały Estonia oraz Ukraina. W odpowiedzi na poruszenie tematu przez Estonię, która jest obecnie jednym z członków Rady Bezpieczeństwa, ostro zareagowała Rosja, oskarżając "niektóre kraje" o wykorzystywania debaty na temat prewencji konfliktów do załatwiania własnych interesów i wysuwania "fałszywych oskarżeń".