Aplikacje randkowe stały się nieodłącznym elementem współczesnego świata, zmieniając sposób, w jaki ludzie nawiązują relacje. Wystarczy kilka przesunięć palcem po ekranie telefonu, by trafić na potencjalną miłość – nic więc dziwnego, że korzysta z nich 4 procent populacji na całym świecie. Liczba aktywnych użytkowników wynosi około 349 milionów, a obecne prognozy przewidują wzrost wartości rynku takich aplikacji o ponad 7 procent rocznie w latach 2023-2030.
To już miłosny biznes
Choć ich celem jest ułatwianie ludziom znajdowania partnerów i budowania trwałych relacji, równie istotne jest dla nich utrzymanie użytkowników oraz zachęcanie do opłacania dodatkowych funkcji. Nie da się więc ukryć, że aplikacje randkowe to przede wszystkim biznesy nastawione na zysk, które oferują ,,abonament na miłość’’.
- Różnego rodzaju zobowiązania mogą poważnie obciążać domowy budżet – ich stała obecność w miesięcznych wydatkach sprawia, że w dłuższej perspektywie sumują się do znaczących kwot. Podobnie jest z płatnościami w aplikacjach randkowych – pojedyncza subskrypcja czy dodatkowa opcja może wydawać się niewielkim wydatkiem, ale gdy zsumujemy je wszystkie, mogą mocno nadwyrężyć nasz portfel. Warto więc uważnie kontrolować, ile faktycznie wydajemy na tego typu usługi – mówi Jakub Baumgart, ekspert Intrum.
Randkowanie online w liczbach
Badania jednej z agencji pokazują, że najbardziej liczną grupą wiekową, wśród korzystających z aplikacji randkowych, są użytkownicy w wieku 36-45 lat (38 proc.) Co więcej, od czasu pandemii wzrósł odsetek starszych osób, podczas gdy najmłodsza grupa wiekowa (15–25 lat) korzysta z aplikacji coraz rzadziej. Spadek zainteresowania cyfrowymi randkami prawdopodobnie wynika z potrzeby bardziej autentycznych i bezpośrednich relacji międzyludzkich po pandemii. Może także wskazywać na zmianę postrzegania skuteczności oraz przydatności samych aplikacji, gdyż młodzi ludzie mają większą szansę na poznanie kogoś nowego na studiach, spotkaniach towarzyskich czy poprzez znajomych. A jak wygląda kwestia podziału osób ze względu na płeć? Otóż do randek online przyznaje się około jedna trzecia mężczyzn oraz jedna czwarta kobiet. Badania wskazują także, że to mężczyźni częściej inwestują zarówno w subskrypcje, jak i dodatkowe funkcje. Powód? Większa konkurencja na rynku oraz chęć zwiększenia swoich szans na dopasowanie.
Subskrypcja na miłość. Superlajki i boosty
Mimo, iż podstawowy dostęp do większości aplikacji jest zupełnie darmowy, w rzeczywistości jesteśmy kuszeni licznymi, odpłatnymi subskrypcjami czy dodatkami, które obiecują odnalezienie tej prawdziwej, drugiej połówki. Ceny różnią się w zależności od wybranego pakietu, formy płatności, a nawet lokalizacji czy stażu w serwisie. Nie są to też stałe kwoty, ponieważ użytkownicy są raczeni częstymi promocjami czy ofertami specjalnymi, które mają zachęcić do przejścia na wyższy plan. Przykładowo jeden z najpopularniejszych w Polsce oraz Wielkiej Brytanii serwisów, proponuje pakiety od około 7 do 50 funtów miesięcznie (czyli mniej więcej od 35 do 250 złotych)
Znalezienie miłości w sieci wiąże się więc nie tylko ze sporym wysiłkiem, ale także wydatkami. Subskrypcje premium, które umożliwiają większą liczbę dopasowań, cofanie przypadkowo odrzuconych profili czy nielimitowane polubienia, jak widać, potrafią kosztować. Dodatkowo użytkownicy chętnie korzystają z płatnych funkcji, takich jak ,,superlajki’’ czy ,,boosty’’, które mają zwiększać widoczność oraz szansę na powodzenie.
- Subskrypcje premium czy dodatkowe funkcje mogą szybko generować spore koszty, dlatego warto ustalić miesięczny budżet na korzystanie z tych usług. Kluczem jest zdrowy balans i rozsądek w kwestii finansów. Na początek zastanówmy się czy na pewno podstawowa, darmowa wersja wybranej aplikacji nie będzie dla nas wystarczająca albo czy nie warto zmienić formy, skoro wersja online nie spełnia naszych oczekiwań – wskazuje Jakub Baumgart.
„Miłosne” polowanie na ofiary
Korzystanie z aplikacji randkowych może być ekscytujące, ale warto w tym wszystkim pamiętać nie tylko o wspomnianych już finansach, ale także o zasadach bezpieczeństwa. Przede wszystkim należy chronić swoje dane osobowe – unikać udostępniania wrażliwych informacji, takich jak adres zamieszkania czy miejsce pracy. Kluczowe jest również rozpoznawanie znaków ostrzegawczych oszustwa: zbyt szybkie deklaracje uczuć, unikanie spotkań na żywo czy prośby o pieniądze powinny wzbudzić czujność.
Dlaczego? Ponieważ oprócz wysokich opłat za dodatkowe usługi możemy również wiele stracić, jeśli trafimy na oszusta, który będzie zainteresowany jedynie naszymi pieniędzmi. Jednym z najbardziej wyrafinowanych przekrętów jest tak zwany pig butchering, schemat, w którym sprawcy przez tygodnie, a nawet miesiące budują zaufanie ofiary, by następnie nakłonić ją do inwestowania w fałszywe przedsięwzięcia finansowe. W efekcie poszkodowani tracą oszczędności, często sięgające setek tysięcy złotych bądź pozostają z ogromnymi długami. Innymi popularnymi metodami wyłudzeń są fałszywe historie o nagłych problemach finansowych, prośby o "pożyczki" czy scamy inwestycyjne, a więc oszustwa finansowe, w których przestępcy podszywają się pod legalnych doradców, firmy inwestycyjne lub fałszywe projekty, obiecując wysokie zyski przy minimalnym ryzyku. Ich celem jest wyłudzenie pieniędzy od ofiar, które skuszone wizją szybkiego zarobku, inwestują swoje oszczędności.
Oszust z Tindera na rankach zbijał kokosy
Jednym z głośniejszych przypadków ostatnich lat był Oszust z Tindera, który wyłudził od swoich partnerek miliony dolarów, udając bogatego biznesmena w tarapatach. Historie poszkodowanych przez niego kobiet można obejrzeć na popularnej platformie streamingowej. Z kolei trzy lata temu japońskie media poinformowały o kobiecie, która została wykorzystana przez ,,rosyjskiego astronautę’’. Naciągacz wyłudził od kobiety ponad 4 miliony jenów (kwotę bliską 150 tysięcy złotych), twierdząc, że potrzebuje pieniędzy, aby wrócić na Ziemię i wziąć z nią ślub Przykład z tego roku jest równie zaskakujący, ponieważ oszuści podszyli się pod znaną postać Brada Pitta Przez blisko półtora roku ofiara myślała, że jest w związku ze znanym aktorem i przelała mu równowartość 3,5 miliona złotych.
Trzeba zachować ostrożność i sceptycyzm
- Dane pokazują, że skala powyższego problemu jest ogromna – według FBI straty wynikające z oszustw randkowych na całym świecie liczone są w miliardach dolarów rocznie. Aby nie paść ofiarą cyberprzestępców, warto zachować ostrożność oraz sceptycyzm wobec osób, które zbyt szybko proszą o pieniądze lub obiecują nierealne korzyści osobiste czy majątkowe – mówi ekspert Intrum, Jakub Baumgart.
Aplikacje, zamiast skutecznie łączyć ludzi, często uzależniają użytkowników od płatnych funkcji oraz subskrypcji, generując coraz większe wydatki. Do tego dochodzi ryzyko oszustw, które mogą skończyć się nie tylko złamanym sercem, ale i pustym portfelem. Dlatego warto podchodzić do internetowego randkowania z rozwagą – prawdziwa miłość nie powinna wiązać się z comiesięcznym rachunkiem. W końcu, jeśli miłość jest bezcenna, to czy warto za nią płacić abonament?