Już dziś w kasie ZUS brakuje miliardów, a z każdym rokiem dziura tylko się powiększa. W 2025 r. deficyt Funduszu Ubezpieczeń Społecznych sięgnie ponad 80 mld zł, a cztery lata później wzrośnie do 115 mld zł. Eksperci ostrzegają: w pesymistycznym scenariuszu kwota ta może sięgnąć nawet 170 mld zł. Winna jest demografia – coraz mniej osób pracuje i płaci składki, a coraz więcej pobiera emerytury i świadczenia.

Deficyt ZUS coraz większy. Ile zabraknie w kasie do 2029 r.?

Prognoza przygotowana przez ZUS w trzech wariantach – pośrednim, pesymistycznym i optymistycznym – nie pozostawia złudzeń. Fundusz Ubezpieczeń Społecznych (FUS), z którego wypłacane są emerytury, renty, zasiłki chorobowe czy odszkodowania wypadkowe, przez cały okres objęty analizą będzie deficytowy.

W wariancie pośrednim saldo roczne FUS wygląda następująco:

Rok Deficyt (mld zł, ceny stałe 2023) Udział w PKB
2025 –80,1 2,2%
2026 –93,6 2,5%
2027 –105,3 2,7%
2028 –111,9 2,8%
2029 –115,3 2,8%

Źródło: ZUS, Prognoza FUS 2025–2029

Czyli z roku na rok w kasie ZUS brakuje coraz więcej. To nie jest chwilowe potknięcie, lecz trwały trend. W wariancie pesymistycznym deficyt rośnie jeszcze szybciej – z 90,5 mld zł w 2025 r. do prawie 170 mld zł w 2029 r. Nawet w najbardziej optymistycznym scenariuszu dziura pozostaje ogromna: 117,8 mld zł w 2029 r.

Emerytury i chorobowe generują największe straty

Na deficyt w największym stopniu wpływają dwa fundusze: emerytalny i chorobowy.

  • Fundusz emerytalny już w 2025 r. ma stratę ponad 104 mld zł, a w 2029 r. sięgnie 155 mld zł. Wydolność – czyli stosunek wpływów do wydatków – spada do 65%. Innymi słowy: na każdą złotówkę wydaną na emerytury, ze składek i innych źródeł wpływa tylko 65 groszy.
  • Fundusz chorobowy to kolejna czarna dziura – deficyt sięga 8–12 mld zł rocznie. To oznacza, że zwolnienia lekarskie i inne świadczenia z nim związane coraz mocniej obciążają system.

Na deficyt roczny FUS w prognozowanym okresie wpływa przede wszystkim deficyt i jego rozmiar w funduszu emerytalnym i w funduszu chorobowym – wyjaśnia Zbigniew Derdziuk, prezes ZUS. – Funduszami, które generują nadwyżki, są fundusz rentowy i wypadkowy – dodaje.

Faktycznie, fundusz rentowy i wypadkowy mają się znacznie lepiej – ich nadwyżki pokrywają od 15 do 22% dziury w emeryturach i chorobowym. Ale to wciąż za mało, by zrównoważyć całość.

Demografia dobija system. Coraz mniej pracujących, coraz więcej emerytów

Problem ZUS-u to tak naprawdę problem demografii. Liczba osób odprowadzających składki maleje, a liczba pobierających świadczenia rośnie.

  • W latach 2025–2029 liczba ubezpieczonych spadnie o 236 tys. (–1,4%).
  • W tym samym czasie liczba osób w wieku poprodukcyjnym wzrośnie o +352 tys.
  • Na 1000 osób pracujących przypada dziś 408 seniorów. W 2029 r. będzie to już 437.

Każdy, kto pamięta czasy, gdy „na jednego emeryta przypadało kilku pracujących”, widzi, jak dramatycznie zmieniły się proporcje. I to nie jest chwilowy trend – to kierunek, który będzie się pogłębiał.

Składki nie wystarczają na emerytury. Resztę dopłacają podatnicy

Z raportu wynika jasno: składki wpłacane przez pracujących nie wystarczają na pokrycie wydatków emerytalnych. W 2029 r. wpływy składkowe do funduszu emerytalnego wyniosą około 295 mld zł, podczas gdy wydatki sięgną 451 mld zł.

Brakuje więc 156 mld zł – i tę różnicę trzeba dopłacić z budżetu państwa, czyli z podatków wszystkich obywateli. To trochę tak, jakby połowę emerytury wypłacał pracodawca, a drugą połowę musieli dorzucić sąsiedzi z osiedla.

ZUS: Waloryzacja emerytur kosztuje miliardy złotych

Każda decyzja polityczna o wyższej waloryzacji świadczeń ma swoją cenę. Raport pokazuje, że podniesienie wskaźnika waloryzacji o zaledwie 1 punkt procentowy oznacza dodatkowe 22 mld zł kosztów do 2029 r.

To stawia przed rządem trudne pytania: jak godzić oczekiwania seniorów (rosnące koszty życia, inflacja) z ograniczeniami systemu, który już dziś się nie bilansuje?

Czy system emerytalny w Polsce jest zagrożony?

ZUS podkreśla w oficjalnej notce, że „FUS pozostaje stabilny, ale wykazuje tendencje deficytowe” (źródło: Nowa prognoza Funduszu Ubezpieczeń Społecznych). Stabilność wynika z tego, że fundusz jest zasilany dotacjami z budżetu państwa. Nawet jeśli składki i inne wpływy nie wystarczają, państwo musi dopłacić, aby świadczenia były wypłacane w terminie.

Ale im większa dziura, tym większa presja na budżet i większe ryzyko ograniczeń w przyszłości – czy to w waloryzacji świadczeń, czy w finansowaniu dodatkowych programów społecznych. „Stabilny, bo państwo dopłaci” to hasło, które brzmi dobrze, ale w praktyce oznacza coraz większy ciężar przerzucany na podatników.

Co to oznacza dla obecnych i przyszłych emerytów?

Dla obecnych emerytów oznacza to jedno: świadczenia będą wypłacane, bo państwo nie może sobie pozwolić na niewypłacalność ZUS. Ale rośnie ryzyko, że waloryzacje będą coraz skromniejsze.

Dla przyszłych emerytów sygnał jest jeszcze bardziej niepokojący: składki z pracy nie wystarczą, by zapewnić godną emeryturę. System będzie coraz bardziej zależny od decyzji rządu i kondycji finansów państwa. To oznacza, że warto myśleć o dodatkowym oszczędzaniu i planowaniu przyszłości już dziś.

Czytelnik, widząc te liczby, może zapytać: czy to jeszcze system emerytalny, czy już „kroplówka” podłączona do budżetu państwa? Odpowiedź na razie brzmi: jedno i drugie. Ale im większa dziura, tym trudniejsze decyzje czekają zarówno polityków, jak i przyszłych emerytów.