Jaki jest cel "babciowego"

Babciowe ma na celu ulżenie rodzicom w codziennym balansowaniu pomiędzy życiem zawodowym a obowiązkami rodzicielskimi. Pomysłodawca tego świadczenia, Donald Tusk, zapowiedział, że może ono wynieść nawet 1500 zł miesięcznie. Ostateczny termin wypłat oraz warunki zakwalifikowania się do nich wzbudzają jednak wiele pytań.

Dlaczego "babciowe"? Nazwa świadczenia wydaje się być myląca, bowiem dotyczy ono wsparcia dla rodziców, a nie bezpośrednio dla babć. Jednakże, jak wyjaśniał Donald Tusk, jest to swego rodzaju ukłon w stronę seniorów, którzy często angażują się w opiekę nad wnukami, gdy ich rodzice są w pracy. Stąd też możliwość podzielenia się świadczeniem z babcią.

Reklama

Warunki wypłaty "babciowego"

Świadczenie miałoby być wypłacane rodzicom dzieci do 3. roku życia, pod pewnymi warunkami. Matka musi być zatrudniona, a jej zarobki nie mogą być zbyt wysokie. Tym samym, chodzi o wsparcie dla rodzin, które pomimo chęci powrotu matki na rynek pracy, zmagają się z finansowymi ograniczeniami.

Kiedy nastąpią realne wypłaty? Choć datą, którą podawano w pierwszych zapowiedziach, był początek 2024 roku, to ostatnie informacje wskazują na możliwe opóźnienia związane z formowaniem nowego rządu. Przewidywany termin zaprzysiężenia nowego Sejmu i ustalenia składu rządu może przesunąć realne wdrożenie świadczenia.

Czy gospodarka na tym skorzysta?

Zdaniem przedstawicieli Koalicji Obywatelskiej, "babciowe" ma szansę pobudzić gospodarkę, umożliwiając matkom szybszy powrót do pracy. Statystyki prezentowane przez partię wskazują, że aż 90% matek deklaruje chęć powrotu na rynek pracy po swoim urlopie macierzyńskim, jednakże wiele z nich odkłada ten krok do momentu, gdy ich dziecko ukończy 3 lata.

Propozycja tego świadczenia nie była jednak wolna od krytyki. Wiceminister rodziny i polityki społecznej Barbara Socha, zwróciła uwagę, że pomysł Donalda Tuska przypomina już istniejące świadczenia, takie jak "Rodzina 500 plus" i Rodzinny Kapitał Opiekuńczy.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Nowy rząd Donalda Tuska. Tyle zarobią nowi ministrowie