Oto poranny brief - wszystko, co musisz wiedzieć o tym, co teraz dzieje się w gospodarce.
W lipcu znów wydaliśmy 10 mld zł na obligacje detaliczne
Nie słabnie zainteresowanie Polaków inwestowaniemw obligacje detaliczne. Według danych z Krajowego Depozytu Papierów Wartościowych w okresie od początku do 26 lipca minister finansów wyemitował i sprzedał obligacje łącznie za 9,7 mld złotych. Można więc założyć, że cały lipiec będzie drugim z rzędu miesiącem ze sprzedażą powyżej 10 mld zł.
Licząc od początku roku, kupiliśmy obligacje już za 48,4 mld zł, czyli prawie dokładnie tyle, ile w całym 2023 roku. Do rekordowych 57,1 mld zł z 2022 roku jeszcze trochę brakuje, ale wszystkie wskazuje na to, że tamten rekord też zostanie w ciągu kilku tygodni pobity.
W lipcu kolejny raz największym zainteresowaniem cieszyły się papiery trzyletnie, ze stałym oprocentowaniem na poziomie 6,2 proc. i coroczną kapitalizacją odsetek. Inwestor w ich przypadku od samego początku wie, że każde zainwestowane 100 złotych da mu po trzech latach 19,78 zł zysku brutto, czyli 16,02 zł zysku już po opodatkowaniu. Tego typu obligacji sprzedano od początku lipca za rekordowe 3,9 mld zł.Na drugim miejscu pod względem popytu są obligacje roczne, ze sprzedażą na poziomie 2,5 mld zł, z oprocentowaniem na poziomie 5,95 proc. pierwszego miesiąca, a potem na poziomie głównej stopy procentowej NBP (obecnie 5,75 proc.).
Tak jak w kilku poprzednich miesiącach mniejszym zainteresowaniem cieszą się obligacje z oprocentowaniem uzależnionym od inflacji. W lipcu jak dotychczas sprzedano ich za 2,4 mld zł.
W tym samym czasie dobrze idzie też sprzedaż polskiego długu dużym inwestorom, na przetargach ministerstwa finansów. W poniedziałek na kolejnym sprzedano papiery za 9,4 mld zł przy popycie na poziomie 11,6 mld zł. Łącznie w lipcu resort finansów sprzedał w ten sposób obligacje aż za 20,2 mld zł.
Credit Agricole obniża prognozę wzrostu PKB w Polsce do 2,3 proc.
Ekonomiści z Credit Agricole Bank Polska obniżają swoje prognozy dla polskiej gospodarki i zakładają, że nasz PKB urośnie w tym roku tylko o 2,3 proc. Wcześniej prognozowali wzrost o 2,8 proc. W 2025 roku tempo wzrostu ma sięgnąć 3,5 proc., a nie 4,6 proc. jak bank zakładał wcześniej.
W tym roku wolniej od oczekiwań, pomimo szybkiego wzrostu dochodów, rośnie nasza konsumpcja. Wszystko wskazuje na to, że przy wysokich stopach procentowych wyjątkowo dużą ich część jesteśmy w stanie odłożyć i zaoszczędzić (inwestując na przykład w obligacje detaliczne). Słabsza koniunktura w strefie euro ogranicza nam z kolei wzrost eksportu. Mniejsze są też inwestycje, zarówno te publiczne, związane z funduszami unijnymi, jak i te prywatne. Firmy inwestują mniej, bo przy rosnących kosztach i malejących marżach stają się bardziej ostrożne. Gospodarstwa domowe z kolei wstrzymują się z inwestycjami mieszkaniowymi, czekając na nowy program rządowy z dopłatami do kredytów.
W przyszłym roku wszystko to ma wyglądać dość podobnie, za wyjątkiem inwestycji, głównie publicznych, które mają wyraźnie ruszyć do przodu dzięki lepszemu dostępowi do funduszy unijnych.
Credit Agricole prognozuje też, że inflacja na początku przyszłego roku sięgnie 5,5 proc., ale na koniec 2025 spadnie do 3,4 proc., RPP zacznie obniżać stopy procentowe w trzecim kwartale 2025 roku i do końca przyszłego roku obniży je dwa razy, łącznie o 50 punktów bazowych. Wynagrodzenia w gospodarce narodowej mają rosnąć coraz wolniej, czyli w tempie od 15 proc. pod koniec tego roku do 6,5 proc. pod koniec przyszłego roku. Złoty ma się stopniowo umacniać – euro na koniec przyszłego roku ma kosztować 4,20 zł, a dolar 3,75 zł.
Cena ropy Brent spadła poniżej 80 dolarów za baryłkę
Cena baryłki ropy Brent spadła w poniedziałek poniżej poziomu 80 dolarów za baryłkę i stało się to pierwszy raz od początku czerwca. Od blisko dwóch lat cena ropy porusza się w trendzie bocznym, wahając się w przedziale od 70 do około 95 dolarów za baryłkę. W tej chwili istnieje szansa na to, że kolejny raz rynek będzie się zbliżać w stronę tego dolnego ograniczenia. Ostatni dołek z pierwszych dni czerwca wypadł poniżej 77 dolarów.
Zdaniem komentatorów na tym rynku, cytowanych przez media biznesowe, ropa tanieje, bo wciąż słabo wygląda popyt na nią ze strony głównie rynku chińskiego. W ślad za ropą podążają też olej napędowy i benzyny, których ceny giełdowe także są obecnie najniższe od początku czerwca. Dzięki takiej sytuacji powoli mogą tanieć paliwa na stacjach benzynowych. Wg ostatniego raportu Biura Maklerskiego Reflex sprzed kilku dni, średnie ceny diesla i benzyny 95 (odpowiednio: 6,44 i 6,42 zł za litr) są dziś najniższe od stycznia. W tym tygodniu średnie ceny na stacjach mają się obniżyć o kolejne około 5 gr na litrze.
ZUS: potrzeba 200-360 tys. imigrantów rocznie
Polska gospodarka potrzebuje każdego roku dopływu od 200 do 360 tysięcy nowych imigrantów, aby zniwelować złe trendy demograficzne – wyliczył ZUS. Tylko w takiej sytuacji uda się powstrzymać dalszy wzrost tak zwanego współczynnika obciążenia demograficznego. Współczynnik ten to relacja liczby dzieci do 14 roku życia i osób po 65 roku życia w stosunku do liczby osób w wieku produkcyjnym, czyli 15-64 lata. W Polsce, podobnie jak w całej Europie, współczynnik ten już rośnie, głównie ze względu na wzrost liczby ludności powyżej 65 roku życia i spadek liczby osób w wieku produkcyjnym.
Według ostatniego Badania Aktywności Ekonomicznej Ludności w pierwszym kwartale tego roku na 1000 osób pracujących przypadało 1097 osób niepracujących w wieku do 89 roku życia. Rok wcześniej było ich 1088. Liczba pracujących w tym czasie zmalała o 138 tys. do 17,194 mln osób.
Aby zatrzymać wzrost współczynnika obciążenia demograficznego na obecnym poziomie, w 2033 r. blisko co ósma osoba w wieku produkcyjnym musiałaby być cudzoziemcem. Wydaje się, że jest to mało realne – pisze ZUS, wskazując, że do tego czasu w Polsce musiałoby pracować 2,65 mln osób z zagranicy.
Z danych ZUS wynika, że w 2021 liczba cudzoziemców zgłoszonych do ubezpieczeń społecznych wzrosła o 150 tys. osób, w 2022 - o 188 tys. osób, a w 2023 r. - o 65 tys. osób. Do Polski w tym czasie przyjeżdżali głównie Ukraińcy, a najnowsze dane pokazują, że ich napływ stopniowo się zmniejsza.
Na dopływ pracowników z zagranicy przekraczający 200, czy też 300 tys. osób rocznie dzisiaj raczej nie mamy szans. W efekcie relacja osób pracujących i niepracujących w polskiej gospodarce powinna się stopniowo pogarszać, co będzie oznaczać trudniejszą sytuację w systemie emerytalnym. Wymagać to będzie zapewne coraz większych dopłat do tego systemu z budżetu państwa, co z kolei może oznaczać albo funkcjonowanie gospodarki z wyższymi deficytami budżetowymi, albo polityczne decyzje o cięciu innych ważnych wydatków w państwie, lub ewentualnie o podniesieniu podatków.
Dziś dane o PKBw strefie euro, jest szansa na pozytywną niespodziankę
Dziś przed nami dzień z PKB. Dowiemy się, jak wyglądała dynamika wzrostu gospodarczego w drugim kwartale w Czechach, na Węgrzech, a także w strefie euro. Oczekiwania są takie, że tempo wzrostu przyspieszy, na Węgrzech do 2,3 proc. w skali roku, a w Czechach do 0,5 proc., zaś w strefie euro do 0,6 proc.
Agencja Bloomberg wskazuje jednak, że być może w danych ze strefy euro będzie jakaś pozytywna niespodzianka, ponieważ już w poniedziałek okazało się, że bardzo ładny, najszybszy od blisko dwóch lat wzrost o 1,2 proc. w skali kwartał do kwartału pokazała Irlandia, która jest rajem podatkowym, więc na jej PKB wyjątkowo duży wpływ mają przepływy finansowe na rachunki wielu globalnych korporacji. W ten sposób relatywnie niewielki kraj często zniekształca dane dla całej strefy euro w jedną lub drugą stronę. Tym razem ten wpływ będzie dodatni, stąd ciche nadzieje na rynku na to, że dane dotyczące całej strefy wypadną nieco lepiej od oficjalnych oczekiwań.
Jeśli chodzi o największe gospodarki strefy euro, to oczekuje się, że w relacji kwartał do kwartału ich PKB urosło o 0,1 proc. w przypadku Niemiec, 0,2 proc. w przypadku Francji i Włoch oraz 0,5 proc. w przypadku Hiszpanii. PKB strefy euro licząc w ten sposób, ma urosnąć o 0,2 proc.