Może nie cały sierpień, ale przynajmniej przyszły tydzień tak wygląda jeżeli chodzi o publikację najważniejszych danych statystycznych. GUS nic nie opublikuje ważnego, a to wszystko przez wakacje (i układ kalendarza). O gospodarce więcej powie Eurostat i niemiecki urząd statystyczny. Tym niemniej dzieje się dużo, ale głównie za Atlantykiem, gdzie mają krótsze urlopy, ale też ewidentnie spowalniającą gospodarkę.
Europa i USA różnią się urlopami
W krajach Unii Europejskiej minimalna liczba dni urlopu płatnego jest regulowana przez prawo i różni się w zależności od kraju. Zgodnie z ogólnymi zasadami UE, pracownicy mają prawo do co najmniej czterech tygodni (20 dni roboczych) płatnego urlopu rocznie, co odpowiada 28 dniom kalendarzowym, przy założeniu pięciodniowego tygodnia pracy. W niektórych krajach jest to 20 dni, w innych 26. Czasem tak jak w przypadku Polski okres ten się wydłuża wraz ze stażem pracy – u nas 10 lat. Doliczmy do tego dni wolne od pracy, których w europejskich kalendarzach jest od 9 do 15. Najwięcej na Słowacji, a najmniej w Holandii. Różnice są także m.in. niemieckimi landami. W niektórych jest ich więcej niż w innych w związku z konkretnymi świętami religijnymi.
Tak dobrze nie mają pracownicy z Ameryki. Federalnych dni wolnych jest 12. Ale w USA nie ma federalnego prawa, które wymagałoby od pracodawców zapewnienia płatnego urlopu pracownikom. Polityka dotycząca urlopów jest ustalana indywidualnie przez pracodawców i może się znacznie różnić w zależności od firmy i długości zatrudnienia pracownika. Ale sytuacja by ktoś nie miał w ogóle prawa do urlopu płatnego, jest rzadka.
W przypadku pracowników administracji federalnej jest tak, że przysługuje 13 dni urlopu rocznie, gdy ma się mniej niż 3 lata stażu pracy. W przypadku 3 do 15 lat stażu jest to 20 dni, a jak się ma więcej niż 15 lat to można mieć 26 dni urlopu.
W wielu firmach, zwłaszcza w większych korporacjach, standardem jest oferowanie 10 do 14 dni płatnego urlopu rocznego dla pracowników z rocznym stażem pracy. Do tego w USA nie ma obowiązku oferowania płatnych urlopów rodzicielskich na poziomie federalnym, ale niektóre stany, takie jak Kalifornia i Nowy Jork, mają własne przepisy dotyczące płatnych urlopów rodzicielskich. Tych jak wiemy, mamy więcej w Europie.
Poprzedni tydzień przyniósł załamanie rentowności
Nadzwyczaj słaby raport z amerykańskiego rynku pracy wyzwolił dżina obniżek stóp procentowych. W lipcu stopa bezrobocia wyniosła 4,3 proc., może to nie jest dużo, ale spodziewano się braku zmian i utrzymanie poziomu 4,1 proc. Wzrost liczby bezrobotnych to informacja sugerująca by Fed zajął się swoich drugim mandatem, czyli ochroną rynku pracy i dążeniem do pełnego zatrudnienia. Tak uważa cały rynek, ale że amerykańska gospodarka wymaga obniżenia kosztu kredytu, było zauważalne dla wszystkich w ostatnich miesiącach.
Kontrakty terminowe zaczęły wskazywać ponad 100 pb. obniżek w 2024 roku. Największy w USA bank, JP Morgan prognozuje 50 pb. obniżki stóp Fed we wrześniu i listopadzie. Inwestycyjny bank Goldman Sachs dodał 25 pb. obniżkę Fed do prognozy na 2024 r. i obecnie sugeruje 75 pb. obniżek.
Ta kompletna zmiana narracji po publikacji informacji o stopie bezrobocia i gorszych danych o nowych miejscach pracy wydaje się odrobinę przesadzona. Według wszystkich znaków na niebie i ziemi, Fed miał obniżać stopy we wrześniu, ale raczej o 25 pb. i chyba nic się nie zmieniło.
Oczywiście decyzje Fed będą w tym roku odczytywane politycznie: Jerome Powell był nominowany na stanowisko przez Donalda Trumpa, ale Joe Biden wybrał go na kolejną kadencję. Potencjalnie mógłby zostać na kolejną gdyby nominował go kolejny prezydent USA, czyli Kamala Harris lub Donald Trump. Czy Fed będzie się kierować polityką przy swoich decyzjach? Raczej nie, ale spekulacji trudno uniknąć, czy Powell będzie chciał pomóc Demokratom i Harris tnąc szybko, czy czekając i Republikanom i Trumpowi.
Koniunktura w usługach w Niemczech i strefie euro
Według tego co myślą ekonomiści, nie powinniśmy widzieć jakichkolwiek zaskoczeń co do koniunktury w sektorze usługowym zarówno w strefie euro jak i w Niemczech. Według konsensusu prognoz, PMI dla usług ma wynieść w eurozonie 51,9 pkt., czyli tyle samo co w czerwcu.
Nie inaczej ma być w odczycie dla Niemiec. Wskaźnik ten ma przyjąć wartość 52 pkt. Usługi w odróżnieniu od przemysłu są nad kreską, co widać w tych danych. Jednak dla poprawy koniunktury i produktywności ważne jest by do lepszej kondycji wróciła także produkcja.
Sprzedaż detaliczna w strefie euro w stagnacji
Według prognostów, sprzedaż detaliczna wyrównana sezonowo w czerwcu się skurczyła w ujęciu miesięcznym o 0,1 proc. m/m w strefie euro. W poprzednim miesiącu był to wzrost o 0,1 proc. m/m. Co kluczowe, będzie to nadal wzrost rok do roku, ale zaledwie o 0,1 proc., wygląda to jak zatrzymanie konsumentów w domu. Zupełnie niezgodnie z konsumpcyjnym duchem wakacji. Może dane za sierpień pokażą, czym dla Europejczyków są wakacje, czy wydawaniem pieniędzy.
Produkcja przemysłowa w Niemczech
Potencjalnie najważniejsza dla Polski będzie informacja o tym jak radzi sobie niemiecki przemysł. W czerwcowych danych Destatisu, widać było przede wszystkim spadki i to o 6,67 proc. r/r. Patrząc miesiąc do miesiąca mamy zobaczyć wzrost o 0,9 proc., przy czym miesiąc wcześniej widzieliśmy spadek o 2,5 proc.
Wszyscy wskazywali, że druga połowa roku ma być lepsza ze względu na rosnące płace zasilające wyższe wydatki Niemców przy równoczesnym spadku inflacji. To by oznaczało lekkie odbicie w przemyśle. Oby tak było.
U nas sierpień w tradycji ludowej związany jest z ciężką pracą na roli, ale w reszcie Europy stał się w społeczeństwach przemysłowych przede wszystkim czasem wakacji i relaksu. Mam nadzieję, że nam dzisiaj bliżej do Europejczyków niż Amerykanów przynajmniej w tym aspekcie.