Rządową pomoc będzie można łączyć. Czekamy na zgodę Komisji Europejskiej
Jeśli pracodawca zwolni pracownika, to zmaleje też bezzwrotna część kwoty subwencji, którą otrzyma – mówi DGP Paweł Borys.
Tarcza zawiera trzy główne komponenty o wartości ponad 300 mld zł, dotyczące wsparcia firm i ochrony miejsc pracy. Pierwszy to są środki z budżetu państwa, np. zwolnienia ze składek na ZUS, dofinansowanie wynagrodzeń na postojowym lub przy obniżonym wymiarze pracy czy wydatki inwestycyjne. Drugi instrument to gwarancje kredytowe czy dopłaty Banku Gospodarstwa Krajowego, które mają pomóc w finansowaniu kredytowym w sektorze bankowym o wartości od 50 do 100 mld zł. Tu ważne są też ubezpieczenia obrotu KUKE. Dostępność płynności w bankach wspiera NBP, a KNF wydała pakiet impulsów nadzorczych, które umożliwiają instytucjom finansowym np. udzielanie nowych kredytów lub wakacje kredytowe. Trzeci to bezpośrednie wsparcie dla przedsiębiorców, głównie na dofinansowanie miejsc pracy przez PFR na kwotę 100 mld zł. Tarcza to skoordynowane działanie rządu, NBP, UOKiK, KNF, ZUS i instytucji w ramach grupy PFR. Zakładamy, że te finansowania będzie można łączyć, ale zależy to od warunków zgody Komisji Europejskiej, która powinna być udzielona w ciągu 5–10 dni.
Reklama
To wsparcie było elementem ogłoszonego w połowie marca pakietu, który wszedł w życie od początku kwietnia poprzez m.in. zmiany w ustawie o systemie instytucji rozwoju. Wtedy już się przygotowaliśmy i zaczęliśmy rozmowy z KE, jaką pomoc możemy dawać przedsiębiorcom. Teraz premier przedstawił program w skali większej niż pierwotnie planowana, gdyż w związku z koronawirusem realizują się negatywne scenariusze dla gospodarki europejskiej. Ramy prawne są jednak gotowe.
To gigantyczny program, który wymagał uzgodnienia z Brukselą, przygotowania operacyjnego oraz zgromadzenia środków. To wszystko będzie trwało około pięciu tygodni. To nie jest dużo, zważywszy że odnosi się do ok. 670 tys. firm, do których ma trafić 100 mld zł. To olbrzymia operacja ratunkowa dla gospodarki, a Polska jako pierwsza wdroży program pomocy publicznej w takiej skali.
Cały program wymaga notyfikacji, bo aż 60 mld zł to środki bezzwrotne, a subwencje dla małych i średnich firm są udzielane za zero, tzn. bez prowizji i odsetek. Największe wsparcie otrzymają mikro, małe i średnie firmy w kwocie 75 mld zł, z czego 75 proc. może być bezzwrotne, czyli umorzone. Limit takiej pomocy w UE to 800 tys. euro, stąd u nas wynosi 3,5 mln zł. Zakładamy, że działalności gospodarcze zatrudniające od jednego do dziewięciu pracowników będą dostawały średnio 70–90 tys. zł subwencji, a sektor MSP średnio na firmę 1,9 mln zł. Jeżeli w najbliższych dniach otrzymamy zgody KE, to do czwartego tygodnia kwietnia chcemy uruchomić wypłaty środków.
Tak jak skutki pandemii nie rozróżniają spółek prywatnych od Skarbu Państwa, tak program nie przewiduje takiego rozróżnienia. Wsparcie mogą uzyskać wszyscy przedsiębiorcy, którzy zatrudniają co najmniej jedną osobę i mają rezydencję podatkową w Polsce. To drugie jest ważne, bo zaciągamy pewien dług, który trzeba będzie spłacić. Jeśli ktoś ma rezydencję na Cyprze czy w innym kraju i zobowiąże się, że w ciągu dziewięciu miesięcy przeniesie ją do Polski, to też będzie mógł skorzystać z instrumentów PFR. Liczymy, że część przedsiębiorców zacznie w Polsce płacić podatki.
Już teraz mamy kilkadziesiąt wniosków z dużych firm i tylko jedną aplikację ze spółki Skarbu Państwa. Zakładamy, że ok. 350–400 tys. przedsiębiorstw z niego skorzysta. Jeśli udzielimy przy tym wsparcia kilkudziesięciu podmiotom z domeny Skarbu Państwa, bo tego potrzebują, to będzie to się odbywało na równych zasadach i będzie to nieznaczna część całego programu. Wzmacniamy tą tarczą w Polsce cały sektor firm, który zatrudnia ok. 10 mln pracowników.
My nikogo nie wykluczamy z pomocy. Tylko stawiamy warunek – przenieście płacenie podatków do kraju. Jeśli to polski podatnik pośrednio gwarantuje pieniądze, które mają trafić do firm, to dobrze byłoby, aby beneficjenci tej pomocy tu płacili podatki.
Tarcza dotyczy przedsiębiorstw działających w kraju, choć bierzemy pod uwagę sytuację finansową całej grupy.
Podobny problem powstał w odniesieniu do form wsparcia udzielanych przez Agencję Rozwoju Przemysłu i rozmawiamy z ministrem finansów, by nie były traktowane jak przychód.
Będzie mógł z niej skorzystać. Jednak w przypadku firm mikro kwota subwencji jest obliczana na pracownika, stąd jeżeli pracodawca zatrudnia mniej, to dostanie mniej pieniędzy. Chodzi nam o dofinansowanie miejsc pracy. Wiedząc o takim wsparciu, może pracownika z powrotem zatrudnić, a kwoty subwencji są duże – to 12, 24 lub 36 tys. zł na zatrudnionego w zależności od tego, czy obroty spadną o ponad 25, 50 czy 75 proc. Takie same kryteria są dla sektora MSP, ale tam subwencja – przy odpowiednim spadku przychodów – wyniesie 4, 6 i 8 proc. ich wartości w 2019 r.
Tak, ale otrzyma odpowiednio mniej z subwencji, więc jest to bardzo silny bodziec do utrzymywania zatrudnienia.
W przypadku MSP kwota umorzenia zależy w 25 proc. od utrzymania zatrudnienia, a w 25 proc. od wielkości straty. Więc jest zachęta do utrzymania miejsc pracy, bo dzięki temu można liczyć na bezzwrotną pomoc, która pokryje stratę. Jeśli pracodawca musi zredukować liczbę pracowników, patrzymy na jego przeciętne zatrudnienie przed otrzymaniem subwencji. Jeśli w rok po jej otrzymaniu firma zatrudniająca od 10 do 249 pracowników utrzyma zatrudnienie, to dostanie umorzenie 25 proc. otrzymanego wsparcia, a firma mikro 50 proc. W przypadku firm mikro za każde 10 proc. spadku zatrudnienia spada o 10 proc. wartość umorzenia. W przypadku MSP spadek liczby miejsce pracy o 10 proc. zmniejsza subwencję o 5 proc. To jest więc program nie tylko wsparcia przedsiębiorstw, ale też przeciwdziałania bezrobociu.
Szacujemy, że 55–60 proc. firm doświadcza takiego spadku przychodów. Chcemy rozwiązać problemy płynnościowe, ryzyko niewypłacalności i zwolnień w firmach, które mają realny problem. Dlatego apelujemy do przedsiębiorców, aby sięgali po to wsparcie jeśli rzeczywiście go potrzebują. Musimy zapewnić, że polscy podatnicy będą widzieli, że program oparty jest na przejrzystych regułach i trafia do najbardziej potrzebujących. To jest trudne, jeżeli chce się wdrożyć go w sposób prosty i szybki, niemniej szykujemy w PFR system weryfikacji wniosków zintegrowany z bazami ZUS i Krajową Administracją Skarbową.
Przedsiębiorca musi raportować miesięczny spadek przychodów w dowolnym miesiącu po 1 lutego tego roku. Pomoc jest tak obliczona, że powinna zabezpieczyć funkcjonowanie firmy w okresie co najmniej 6–9 miesięcy. Liczymy jednak w miesiącach kalendarzowych, bo umożliwia to prostą weryfikację.
Planujemy, że wnioskowanie będzie online, aby pieniądze na rachunku były po maksymalnie dwóch dniach. Przedsiębiorca będzie składał wniosek i zawierał umowę poprzez bankowość internetową swojego banku. To powinno zająć od 15 do 30 min. Taki wniosek automatycznie będzie weryfikował PFR we współpracy z KIR, KAS i ZUS-em oraz banki. Co pozytywne, banki bardzo zaangażowały się we wdrożenie operacyjne. Już od kilku dni pracuje z PFR non stop nad wdrożeniem całego systemu zespół ponad 200 osób z kilkunastu instytucji. Jednocześnie przygotowujemy model obsługi wniosków dla dużych firm w PFR.
Widziałbym poważne uzasadnienie do niepobierania opłat za wypłatę subwencji. Na pewno przedsiębiorcy nie będą obciążani opłatami.
Na część, która nie podlega umorzeniu, będą dwa lata. Zaczyna się miesiąc po upłynięciu roku od otrzymania pomocy. Raty nie będą oprocentowane. Cała subwencja dla mikro i MSP jest nieoprocentowana.
Dla nich mamy trzy rodzaje wsparcia. Finansowanie płynnościowe do 1 mld zł będzie oprocentowane na zasadach rynkowych i koszt wyniesie ok. 2 proc. Chodzi o finansowanie na dwa lata. Do tego preferencyjne pożyczki do 750 mln zł na firmę i one będą podlegały umorzeniu do 75 proc. Kwota umorzenia będzie odpowiadała stracie firmy przez COVID-19 w okresie 12 miesięcy. Zakładamy, że ta pożyczka nie będzie oprocentowana. To ustalamy z KE. W przypadku instrumentów kapitałowych, gdzie będziemy obejmowali udziały czy akcje, możemy to robić na zasadach rynkowych lub w formie pomocy publicznej. Na zasadach rynkowych możemy działać w przypadku nowej emisji akcji spółki notowanej na GPW. Wtedy obejmujemy do 50 proc. emisji, a resztę inwestorzy prywatni. Jeśli robimy to poza rynkiem regulowanym, to nasze zaangażowanie będzie uzależnione od rzeczywistej straty firmy.
Analiza inwestycyjna i kredytowa będzie w PFR. Będą wystandaryzowane formularze, chcemy, aby kryteria były jasne od początku, a cały proces przejrzysty.
W zakwalifikowaniu się do pomocy liczą się przychody i zatrudnienie na poziomie skonsolidowanej grupy. To przepisy UE. Natomiast wsparcie może być udzielone jednej spółce z grupy. W przypadku dużych podmiotów będziemy jednak patrzyli także na to, czy wsparcie nie może być udzielone przez właściciela. Jeśli jednak straty są bardzo duże, przekraczają możliwości grupy kapitałowej czy właściciela, to po to jest właśnie mechanizm związany z pomocą publiczną.
Nie mamy takich planów. Chodzi o nowe emisje akcji lub zakup obligacji zamiennych na akcje.
Akcje możemy zawsze zbyć na GPW. Jeśli mówimy o rynku prywatnym, to uzgadniamy z podmiotem w umowie formę odkupu udziałów i warunki, na jakich się odbywa. Na inwestycje kapitałowe mamy do 7,5 mld zł. Już dzisiaj mamy wnioski firm z prośbą o domknięcie emisji akcji.
Zdajemy sobie sprawę z tego ryzyka. Dlatego będziemy wyłącznie nabywali obligacje o wysokiej wiarygodności kredytowej. Nie jest naszym celem naprawianie błędów funduszy, które nabywały papiery złej jakości. Chodzi nam o dostarczenie im płynności, żeby nie musiały zawieszać umorzeń certyfikatów swoich klientów.
Oczywiście inwestycyjny, ale de facto mówimy o długu polskich czy zagranicznych tzw. blue chipów, czyli największych notowanych podmiotów.
Będziemy emitowali takie koronaobligacje w bardzo dużej skali. Pamiętajmy jednak, że te środki trafią do polskiej gospodarki i te pieniądze pojawią się w firmach. W tym kontekście ważne są deklaracje prezesa NBP, który ma dbać, by była płynność i możliwości finansowania zakupu tych obligacji. NBP deklaruje, że w ramach operacji strukturalnych będzie mógł kupować te obligacje z rynku wtórnego.
Tarcza to duży kredyt zaufania dla przedsiębiorców. Chcemy, by te procedury naprawdę były proste, ale apelujemy, by korzystali ci, którzy potrzebują wsparcia, by nie było nadużyć. Natomiast będziemy ograniczali ryzyko, starając się sprawdzić podane fakty w systemach KAS i ZUS przed wypłaceniem kwot. Także po 12 miesiącach, gdy będą zapadały decyzje dotyczące umorzenia części pożyczek, będziemy prowadzili weryfikację. Chcemy w dużej mierze zaufać przedsiębiorcom, dając szybką pomoc, ale umorzenia będą dokładniej sprawdzane. ©℗
>>> CZYTAJ RÓWNIEŻ: MR: złożono ponad 601 tys. wniosków dot. rozwiązań z tarczy antykryzysowej
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Komentarze(1)
Pokaż: