Największym odsetkiem takich osób charakteryzowała się w Rumunia (ponad 15 proc.). W czołówce tego zestawienia znalazły się też państwa Europy Południowej (kolejno Hiszpania, Włochy i Grecja – odsetek ten waha się w nich od 10 do 12 proc.). Również Polska uplasowała się w gorszej połówce rankingu – w 2018 roku ubóstwem było zagrożonych prawie 10 proc. mieszkańców naszego kraju – wynik bardzo zbliżony do średniej dla całej Wspólnoty. Daleko nam pod tym względem do najbardziej przyjaznych nisko zarabiającym pracownikom krajów, czyli Finlandii, Czech i Irlandii (w pierwszych dwóch odsetek ten nie przekraczał 4 proc.).

Sytuacja ubogich pracujących pogarsza się. Udział takich osób w populacji UE w ciągu ostatniej dekady wzrósł – najbardziej w Luksemburgu (4,1 pkt proc.), Włoszech (3,2 pkt proc.), Wielkiej Brytanii (2,8 pkt proc.) oraz na Węgrzech (2,6 pkt proc.). W Polsce odsetek ten zmienił się nieznacznie.

Najbardziej zagrożone zubożeniem w UE były osoby zatrudnione na niepełny etat oraz umowy terminowe. Pracujący w niepełnym wymiarze byli ponad dwukrotnie bardziej narażeni na ubóstwo niż osoby zatrudnione na cały etat. Nie powinno nikogo też zdziwić, że znacznie częściej na bardzo trudną sytuację ekonomiczną od osób posiadających pracę skarżą się bezrobotni oraz emeryci.

Reklama

Niezbadany ląd

Kim są w Polsce osoby, które pracują, ale pomimo tego ledwie wiążą koniec z końcem? Jak zauważa dr hab. Anna Zachorowska-Mazurkiewicz z UJ w Polsce najgorzej zarabiają osoby pracujące w gastronomii i hotelarstwie. - Co ciekawe, są to dane z 2019 roku, a więc sprzed wybuchu pandemii. W ciągu ostatniego roku to te działy gospodarki ucierpiały najbardziej, na co wskazuje wskaźnik ogólnego klimatu koniunktury - mówi. Problem głodowych pensji dotyczy głównie osób, które wykonują usługi nie wymagające wysokich kwalifikacji, które łatwo jest zastąpić. Na rynku pracodawcy jak mantrę powtarza się: „Jest dziesięciu chętnych na twoje miejsce”.

Ubóstwo osób pracujących to niezbadany ląd, na co zwraca uwagę dr Rafał Muster z Uniwersytetu Śląskiego:

Odczuwalny jest deficyt badań nad tym problemem społeczno-ekonomicznym w naszym kraju. Inaczej jest w krajach Europy Zachodniej, czy w Stanach Zjednoczonych, gdzie to zjawisko to jest przedmiotem licznych badań o charakterze zarówno ilościowym, jak i jakościowym. USA posiadają zresztą nawet prawną definicję pracujących biednych.

Jest to ponadto niejednorodna grupa. Analizy statystyczne przeprowadzone w oparciu o europejskie badania warunków życia ludności (ang. The European Union Statistisc on Income and Living Conditions), w skrócie EU-SILC, które pozwalają na identyfikację skali problemu zagrożenia ubóstwem wśród pracujących (in work at risk of poverty), wskazują na kilka zmiennych wyraźnie zwiększających prawdopodobieństwo doświadczenia tego zjawiska.

Czynniki te niejednokrotnie są ze sobą powiązane, np. niski poziom formalnego wykształcenia pracownika może być skorelowany z długotrwałą pracą w elastycznej formule, co sprzyja marginalizacji dochodowej. Osoby pracujące w ramach form elastycznych są ponadto w większym stopniu narażone nie tylko na utratę pracy w przypadku wystąpienia kryzysu gospodarczego, ale także na zmniejszenie poziomu uzyskiwanych dochodów – mówi Muster.

Ekspert zauważa, że problem dotyka przede wszystkim młode osoby z niewielkim zawodowym stażem. Zagrożeni są także pracujący w niepełnym wymiarze czasu oraz z niskim wykształceniem. Co ciekawe jednak, nie tylko oni. Coraz częściej w naukowej literaturze wykorzystywany jest termin „officeriat”, który odnosi się do pracowników dobrze wykształconych, ale wykonujących prace administracyjno-biurowe za niskie wynagrodzenie. Analizowany problem dotyka też w większym stopniu osoby zatrudnione w małych firmach, często w zawodach sezonowych. Reasumując – elastyczność bardziej sprzyja firmom niż osobom sprzedającym swoją pracę.

Jest jeszcze jeden czynnik, który znacznie zwiększa ryzyko stania się ubogim pracującym. To… posiadanie dzieci. - Podczas gdy wskaźnik zagrożenia ubóstwem osób pracujących pochodzących z gospodarstw domowych bez dzieci w 2019 roku wyniósł 8, to samo posiadanie potomstwa powodowało, ze wzrastał o ponad 2 pkt proc. do 10,7. W najgorszej sytuacji byli samotni rodzice, tu wskaźnik poszybował do 16,2 – mówi Zachorowska-Mazurkiewicz .

Prekariusz znaczy ubogi?

W jakim stopniu zjawiska ubóstwa zatrudnionych i prekariatu wzajemnie się pokrywają? Najważniejszym badaczem drugiego z wymienionych fenomenów jest brytyjski ekonomista Guy Standing, który zajął się nim w swojej książce „Prekariat. Nowa niebezpieczna klasa” (choć nie uważał prekariatu za klasę społeczną sensu stricto). Zakres pojęcia prekariat jest znacznie szerszy niż ramy definicyjne zubożenia materialnego. - Zgodnie z koncepcją Standinga możemy mówić o siedmiu rodzajach bezpieczeństwa związanego z pracą, z których de facto jedynie jeden wprost odnosi się do problematyki wynagrodzenia za pracę. Problem prekarności jest szerszy i dotyczy braku stabilizacji na rynku pracy – mówi Muster. Ekspert wymienia różne aspekty bycia prekariuszem:

Nie mają oni ochrony związkowej, posiadają niewielkie możliwości rozwoju zawodowego, nie są pewni utrzymania stanowiska, często funkcjonują na tzw. peryferyjnym rynku pracy, pracują w ramach form elastycznych lub bez jakichkolwiek umów, wykonują prace niebezpieczne, bez odpowiedniego zabezpieczenia. Są także oczywiście gorzej opłacane, ale tak jak wspominałem ˗ problem prekarności jest zagadnieniem szerszym niż tylko niskie uposażenie za pracę.

Bliski związek między prekariatem a głodowymi pensjami zauważa jednak Zachorowska-Mazurkiewicz. - Dokładne dane byłyby pewnie trudne do zdobycia, niemniej sam fakt, że osoby nie posiadające stałej umowy o pracę w pełnym wymiarze czasu pracy są najbardziej zagrożenie ubóstwem wyraźnie świadczy, że to właśnie praca prekaryjna przyczynia się do tego - mówi.

Standing dzieli społeczeństwo na siedem płaszczyzn, robiąc to w sposób, który jest interesujący w kontekście naszych rozważań. Wyraźnie oddziela jednak salariat, czyli osoby zatrudnione na pełnym etacie, korzystające często z dodatkowych korzyści (jak trzynasta pensja, dofinansowanie do wypoczynku, finansowane szkolenia itp.), pracowników fizycznych (stanowiących trzon kurczącej się cały czas klasy robotniczej) oraz prekariuszy. Badacz wyraźnie jednak podkreśla to, że salariat jest grupą uprzywilejowaną w stosunku do prekariatu. Jednak jeżeli spojrzymy na to w kontekście interesującego nas problemu, to okaże się, że salariat nie deklasuje w Polsce dochodowo osób zatrudnionych na prekarnych zasadach, a duża część obu grup znajduje się w podobnej sytuacji finansowej.

Prekariat jest zjawiskiem, które jest pożądane i dobrowolne dla niektórych pracowników. Guy Standing pisał, że tzw. „miejscy nomadzi” i „travellersi” nie powinny być postrzegani jako ofiary opisywanego zjawiska. Miał na myśli wszystkie osoby, które mają światopogląd i styl życia, które łatwiej realizować, gdy forma zatrudnienia jest elastyczna, praca możliwa z dowolnego miejsca na świecie, a koszty życia często niższe niż w przypadku osób, których dochody są wydawane na spłatę kredytów, z których najwięcej waży często hipoteczny. Można być zamożnym i szczęśliwym prekariuszem. Trudno byłoby jednak znaleźć ubogiego pracującego, który byłby zadowolony ze swojej sytuacji.

Co z tą polityką?

Polityka rynku pracy ostatnich lat poprawiała sytuację ubogich pracujących. Rafał Muster wymienia prawne zmiany, które się do tego przyczyniły:

Minimalna pensja na umowie o pracę wzrosła od 2015 roku z 1750zł do 2800 zł brutto obecnie, czyli o 60 proc. Stosunek najniższego do przeciętnego wynagrodzenia oscyluje już w granicach 50 proc. Od 1 stycznia 2017r. przestał obowiązywać przepis mówiący, że w pierwszym roku pracy absolwentowi można było płacić 80 proc., a w drugim roku pracy 90 proc. najniższego wynagrodzenia. Cztery lata temu wprowadzono także minimalną stawkę godzinową za pracę, która obecnie wynosi 18,3zł. brutto. Do tego zaczęto ograniczać elastyczność rynku pracy w Polsce, ograniczając chociażby praktykę zawierania z tymi samymi pracownikami licznych umów na czas określony.

Zmiany te sprawiły, że udział ubogich w grupie wszystkich pracujących spada. Ekspert zauważa jednak, że trwająca pandemia determinuje gospodarcze procesy, które mogą odwrócić ten trend. Na pauperyzację będą głównie narażone młode osoby wchodzące na rynek pracy, które często dostaną propozycję pracy bez umowy albo za marną pensję.

Muster podkreśla jednak, że znacznie skuteczniejsza od państwowej interwencji w ograniczaniu ubóstwa pracujących jest proaktywność samych zatrudnionych. - Badania jednoznacznie wskazują, że w ograniczaniu tego zjawiska sprzyja podnoszenie własnych kwalifikacji, dostosowywanie ich do zmieniającego się popytu na pracę. To najszybszy sposób na wyrwanie się z zaklętego kręgu ubóstwa przez osoby aktywne zawodowo - mówi.

Inny ciekawy pomysł ma Zachorowska-Mazurkiewicz. To skrócenie tygodniowego czasu pracy. - Nie jest to pomysł rewolucyjny, gdyż np. we Francji wprowadzono 35-godzinny tydzień pracy. Podobnie w Portugalii, choć obowiązuje to jedynie sektor publiczny. Kolejnym rozwiązaniem jest polityka dochodowa zmieniająca strukturę wynagrodzeń w poszczególnych sektorach gospodarki, ale można się spodziewać, że propozycja regulacji wynagrodzeń spotka się z silną negatywną społeczną reakcją. Ostatni problem do rozwiązania to demografia. - Niewątpliwie pomocne jest tu 500 plus jako świadczenie uniwersalne. Ale to nie wszystko, ułatwiony dostęp do opieki żłobkowej i przedszkolnej ułatwi rodzicom podjęcie pracy – mówi ekspertka.