Wojna w Ukrainie, którą rosyjska propaganda określa jako toczącą się zgodnie z planem, wymaga ciągłego uzupełniania zasobów ludzkich. Nie chcąc zaś ogłaszać mobilizacji, co mogłoby spotkać się z nieprzychylnym odzewem ze strony społeczeństwa, rosyjskie władze chwytają się różnych sposobów, aby nie zabrakło im wojska.

Polowanie na poborowych w Rosji. Zacznie się od 1 stycznia

Rosyjski resort obrony nie zamierza czekać, aż młodzi mężczyźni sami stawią się do służby. Skoro nie działa ani propaganda o "obronie ojczyzny", ani finansowe zachęty, Kreml postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. W Dumie Państwowej trwają prace nad ustawą, która wprowadza całoroczny pobór – od 1 stycznia do 31 grudnia. Oznacza to w praktyce, że każdy mężczyzna w wieku poborowym może w dowolnym momencie roku otrzymać wezwanie i nie będzie mógł go uniknąć.

Projekt ustawy przewiduje, że po doręczeniu wezwania obywatel ma zaledwie 30 dni na stawienie się w wojskowej komendzie uzupełnień. W tym czasie nie będzie mógł opuścić kraju, a ewentualne próby unikania służby mają być natychmiast wychwytywane przez nowe narzędzia kontroli. Choć władze zapewniają, że zmiany mają "zwiększyć efektywność systemu", w rzeczywistości stanowią one kolejny krok w stronę totalnej inwigilacji obywateli.

Morze rekrutów w rosyjskiej armii. Desperackie ruchy Kremla

Minister obrony Andriej Biełousow już w sierpniu przekonywał, że utrzymanie zdolności ofensywnych Rosji wymaga stałego uzupełniania szeregów. Mimo oficjalnych deklaracji o "pełnej realizacji planów rekrutacyjnych", dane wskazują coś zupełnie innego. W drugim kwartale 2025 roku kontrakty z resortem podpisało jedynie 37,9 tys. osób – dwa i pół razy mniej niż w analogicznym okresie roku poprzedniego.

Brak ochotników zmusza Kreml do desperackich działań. Nawet ogłoszenia o "bezpiecznych" stanowiskach kontraktowych – kierowców, techników czy logistyków – nie przyciągają kandydatów. Rosjanie nie wierzą już w zapewnienia o krótkiej służbie z dala od frontu, wiedząc, że w razie potrzeby każdy z nich może zostać wysłany do Ukrainy.

Nowe przepisy o poborze to nie tylko papierowe regulacje. Równolegle władze wprowadzają system cyfrowego nadzoru, który pozwala śledzić i identyfikować osoby uchylające się od służby. W moskiewskim metrze działa już system rozpoznawania twarzy, powiązany z bazą danych wojskowych komend uzupełnień.

Łapanki na ulicach i w metrze. Rosja werbuje już nie tylko skazanych

Jak opisuje niezależny portal "The Insider", technologia pozwala dosłownie "łapać" poborowych. Wystarczy, że komenda wojskowa oznaczy kogoś jako "uchylającego się od służby", a przy próbie przejścia przez bramki metra system wysyła sygnał do policji. Ta zatrzymuje wskazaną osobę i przewozi ją do najbliższego punktu mobilizacyjnego, bez względu na to, czy dysponuje ona dokumentami o odroczeniu.

Przykładem jest historia 19-letniego mieszkańca Moskwy, który mimo trwającej procedury odwoławczej, został zatrzymany w metrze na stacji Timirjaziewskaja, skąd został przewieziony do ośrodka przy ulicy Ugreskiej. Przetrzymywany jest tam przymusowo i poddawany badaniom lekarskim. Według danych Civil Alliance of Russia (GAR) w podobny sposób zatrzymano już co najmniej dwadzieścia osób.

Dotychczas w Rosji powszechną praktyką było werbowanie potencjalnych żołnierzy w więzieniach, ale wtedy do wojska mogły iść jedynie osoby skazane. Nowe przepisy, cyfrowy nadzór i rosnąca presja na poborowych pokazują, że Rosja wchodzi w kolejny etap militaryzacji społeczeństwa. Choć oficjalnie Kreml wciąż zaprzecza planom mobilizacji, całoroczny pobór w praktyce niewiele się od niej różni.