W polskich miastach już prawie połowa małżeństw – których liczba sukcesywnie spada - nie ma dzieci (na wsiach jedna trzecia), a w związkach nieformalnych - których liczba rośnie szybko - bezdzietna jest większość (na wsi 36 proc.). W zaledwie dekadę liczba małżeństw z dziećmi zmniejszyła się w polskich miastach o milion (czyli o 30 proc.), a liczba bezdzietnych wzrosła o 200 tys. (o ponad 10 proc.). Na wsiach ubyło ponad 300 tys. małżeństw z dziećmi (co oznacza spadek o 13 proc.), a przybyło ponad 200 tys. bez dzieci (wzrost o 23 proc.).

W miastach co trzecie dziecko rodzi się w związkach nieformalnych (których jest już ok. 600 tys.), na wsiach – niemal co czwarte. Nadal daleko nam do Francji, gdzie poza małżeństwami przychodzi na świat ponad 60 proc. dzieci, ale zmiany są nad Wisłą bardzo dynamiczne – i ostatnio najbardziej przyspieszyły właśnie na wsi. Dość powiedzieć, że w 1990 r. pozamałżeńskich było w polskich miastach 8 proc. nowo narodzonych dzieci, a we wsiach - 4 proc. W roku 2000 te odsetki wynosiły – odpowiednio – 16 i 8 proc., a w 2010 – 23 i 17 proc. Na wsi mamy też do czynienia z najszybszym spadkiem współczynnika dzietności kobiet.

Najmniej urodzeń w historii pomiarów w Polsce

Reklama

Z analizy częściowych danych z poszczególnych miesięcy oraz dynamiki zmian można wnioskować, że w całym 2023 roku urodziło się w Polsce grubo poniżej 300 tys. dzieci. To nie tylko najmniej od II wojny światowej, ale w ogóle najmniej od chwili rozpoczęcia pomiarów, czyli ponad stu lat.

  • W okresie II RP rodziło się rocznie od 850 tys. do ponad miliona obywateli Polski
  • W latach 50. XX wieku było to średnio 770 tys.
  • W latach 60. XX wieku – 560 tys.
  • W latach 70. XX wieku („epoka Edwarda Gierka”) – 640 tys.
  • W latach 80. XX wieku (kryzys, stan wojenny) – 644 tys.
  • W latach 90. XX wieku (pierwsza dekada wolnej Polski) - 447 tys. (w 1998 r. zeszliśmy po raz pierwszy w dziejach poniżej 400 tys., by w ostatnim roku stulecia osiągnąć 378,3 tys.)
  • W pierwszej dekadzie XXI wieku – 380 tys. (minimum – 351 tys. – w 2003 r., a maksimum – 417,6 tys. w 2009 r., za pierwszej kadencji PO-PSL).
  • W drugiej dekadzie XXI wieku – 379 tys. (maksimum – 402 tys. – w 2017 r., za pierwszej kadencji PiS, a minimum w 2020 r. – na początku drugiej kadencji PiS)

Obecna dekada rozpoczęła się od drastycznego spadku – do 331 tys. w 2021 r. i 305 tys. w 2022 r. (z czego 15 tys. dzieci urodziły cudzoziemki, głównie Ukrainki). Równocześnie – z uwagi na starzenie się społeczeństwa, w tym powojennych wyżów demograficznych, a także pandemię z lat 2020-22, wzrosła mocno liczba zgonów. Na początku rządów PiS (2016 r.) różnica między liczbą zgonów i urodzeń wynosiła „tylko” 5,8 tys. (w 2017 r. nawet poniżej tysiąca), zaś w końcówce – już ponad 140 tys. rocznie.

Jaki był rok 2023 r.? Wszystko wskazuje na to, że pierwszy raz od ponad 100 lat - urodziło się w Polsce mniej niż 300 tys. dzieci. I to zdecydowanie mniej. Jeśli potwierdzą się wstępne dane GUS, rok zakończyliśmy w okolicach 280 tys. urodzeń żywych, albo nawet poniżej (na pewno w pierwszych 10 miesiącach 2023 urodziło się 232,1 tys. dzieci, gdy w tym samym okresie 2022 r. – 259,4 tys., zaś w 2019 r. – 319 tys.). Równocześnie liczba zgonów wyniosła wedle wstępnych wyliczeń około 410 tys. (w pierwszych 10 miesiącach 2023 r. – 336,5 tys., gdy rok wcześniej w tym samym okresie – 374,1 tys.). To oznacza, że w rok umarło o ok. 130 tys. Polek i Polaków więcej, niż się urodziło.

Małżeństwa w odwrocie. Zagłada mężów

Dotąd najmniej małżeństw w historii pomiarów – 145 tys. - zawarto w Polsce w roku 2020, czyli podczas szalejącej pandemii; z powodu licznych obostrzeń wzięcie ślubu, a zwłaszcza zorganizowanie wesela, było wtedy mocno utrudnione. W kolejnym roku Polki i Polacy odrobili część zaległości i liczba nowo zawartych małżeństw wzrosła do 168,3 tys. Demografowie już wtedy zwracali jednak uwagę, że jest ona bardzo daleka od stanów sprzed pandemii: w 2019 r. było ponad 183 tys. ślubów, a w latach poprzedzających – ok. 193 tys. rocznie. Co istotne, po wzroście w 2021, w roku 2022 nastąpił znowu spory spadek – do 155 tys. Był to jak dotąd drugi najgorszy pod tym względem rok w dziejach pomiarów.

Wszystko wskazuje na to, że 2023 r. był jeszcze słabszy – wstępne dane mówią o 145 tys. małżeństw, co oznaczałoby wyrównanie najgorszego w dziejach wyniku z czasów pandemii. Pesymiści twierdzą, że było nawet gorzej (przekonamy się po zweryfikowaniu przez GUS danych za grudzień).

Dla porównania:

  • w 2009 r. Polki i Polacy zawarli ponad 250 tys. małżeństw;
  • w 1985 r. (w kryzysie i biedzie) – 266 tys. małżeństw;
  • w 1975 (w połowie dekady Gierka) – 338,4 tys. małżeństw (rekord wszech czasów).

Aż do końca PRL ogólna liczba małżeństw w Polsce rosła. W 1990 przekroczyła 9,22 mln. Od tego czasu jednak, z nielicznymi przerwami (1999 oraz 2007-2010), maleje.

  • W okresie poprzednich rządów PO – PSL (2007-2015), po początkowym wzroście o 75 tys. nastąpił spadek o ponad 150 tys. i przez te dwie kadencje liczba małżeństw w Polsce ostatecznie spadła o 78 tys. – do ok. 9 mln.
  • Z kolei podczas rządów PiS (2016-2023) liczba małżeństw w Polsce obniżyła się w sumie o blisko pół miliona (do końca 2022 r. o 400 tys.) i wynosi dziś około 8,5 mln.

Głównym powodem tego zjawiska są zgony któregoś z małżonków, przy czym ponad dwa razy częściej małżeństwo kończy się za sprawą śmierci męża. Dane GUS pokazują to bardzo jasno i brutalnie – w kolejnych latach kresu dobiegła następująca liczba związków:

  • 2019: 115 879 z powodu śmierci męża, 44 454 z powodu śmierci żony
  • 2020: 139 290 z powodu śmierci męża, 51 393 z powodu śmierci żony
  • 2021: 151 098 z powodu śmierci męża, 57 058 z powodu śmierci żony
  • 2022: 123 527 z powodu śmierci męża, 47 189 z powodu śmierci żony

Na wsiach te proporcje wyglądają gorzej niż w miastach (3 do 1 wobec 2,5 do 1).

Liczba rozwodów utrzymuje się od lat na zbliżonym poziomie – ok. 60 tys. rocznie (wszystko wskazuje na to, że w 2023 r. była podobna), ale wobec malejącej stale ogólnej liczby małżeństw jest ich coraz więcej w przeliczeniu na tysiąc sformalizowanych związków. Na wsiach rozwody są wciąż dwukrotnie rzadsze (w odniesieniu do ogólnej liczby małżeństw) niż w miastach.

Nastolatki NIE rodzą na potęgę

Polska ma jeden z najniższych współczynników dzietności na świecie – rok 2023 zamknęliśmy zapewne na poziomie 1,2. Do tzw. zastępowalności pokoleń potrzeba ponad 2. W 1960 r. współczynnik ten wynosił u nas prawie 3, w epoce Gierka (lata 70.) – między 2,2 a 2,5. Poniżej 2 spadł w 1990 r., zaś poniżej 1,5 – w 1997. Dotychczasowy najgorszy wynik w historii pomiarów – 1,22 – osiągnęliśmy w roku 2003. PiS w 2015 r. obejmował rządy przy 1,29 i obiecywał zasadniczo wywindować dzietność, ale po 1,45 w 2017 r. (efekt 500 plus, gdy kobiety zaczęły chętniej rodzić drugie i trzecie dzieci), nastąpił kolejny spadek i skończyło się na 1,26 w 2022 r. oraz (zapewne) 1,2 w 2023. Gdyby ten wskaźnik się potwierdził, byłby to najgorszy wynik w dziejach.

Spadek dzietności był i jest bardzo różny w poszczególnych grupach wiekowych. Największy regres odnotował GUS wśród najmłodszych, czyli w przedziale 15-19 lat oraz następnym, czyli 20-24 lat, sporo mniejszy w grupie 25-30 lat, natomiast w najstarszych przedziałach nastąpił w ostatnich latach wzrost. Dane mówią same za siebie - na 1000 dziewcząt w wieku 15-19 lat dzieci urodziło w poszczególnych latach:

  • 1963 r. – 45 dziewcząt
  • 1983 r. – 35
  • 1993 r. – 29
  • 2003 r. – 15
  • 2013 – 14
  • 2018- 10
  • 2023 – 6

W ostatniej dekadzie liczba dzieci rodzonych przez nastolatki zmalała w Polsce z 20 tys. do 5 tys. rocznie, czyli czterokrotnie. Co istotne – zjawisko to obserwowane jest zarówno w miastach, jak i na wsi.

W grupie wiekowej 20-24 na 1000 kobiet dzieci urodziło w poszczególnych latach:

  • 1963 r. – 200 kobiet
  • 1983 r. – 189
  • 1993 r. – 133
  • 2003 r. – 64
  • 2013 – 48
  • 2018- 48
  • 2023 – 40

W ostatniej dekadzie liczba dzieci rodzonych przez młode kobiety w wieku od 20 do 24 lat zmalała w Polsce z 83 tys. do 29 tys. rocznie, czyli blisko trzykrotnie. W starszej grupie, od 25 do 29 lat, liczba ta zmniejszyła się ze 150 tys. do 97 tys., czyli półtorakrotnie, natomiast w grupie od 30 do 34 lat – ze 113 tys. do 104 tys., a więc nieznacznie.

  • W grupie 35-39 lat mamy wzrost - z 42 tys. do 53 tys. urodzeń rocznie
  • W grupie 40-44 lat także wzrost - z 7 tys. do 12 tys. urodzeń rocznie
  • Polki powyżej 45 lat rodziły dekadę temu 300 dzieci rocznie, a teraz dwa razy więcej.

Reasumując: nastolatki, którym w przeszłości notorycznie zdarzały się tzw. wpadki, przestały rodzić na potęgę, natomiast coraz więcej kobiet dojrzałych stara się o dziecko i rodzi je. Nie brakuje pierworódek po czterdziestce. Jest ich jednak zbyt mało, by zrównoważyć skokowy spadek urodzeń w najmłodszych grupach wiekowych.

Spadek liczby zawieranych małżeństw (i małżeństw w ogóle) oraz wzrost liczby bezdzietnych związków nieformalnych – zwłaszcza w miastach – sugeruje, że bez wyraźnej zmiany trendu, stymulowanej skuteczną polityką państwa, ale też ewentualną promocją określonych postaw społecznych, opisane tu zjawiska będą się pogłębiać – co silnie wpłynie na rynek pracy i całą gospodarkę.

Kiedy liczące ok. 280 tys. osób pokolenie roku 2023 będzie wkraczać w dorosłość, wiek emerytalny (jeśli prawo się do tego czasu nie zmieni) osiągną Polki z rocznika 1981 i Polacy z 1976. Jest ich w sumie 650 tysięcy.