W opublikowanej w niedzielę na portalu Wprost.pl rozmowie, na uwagę, że Polski Ład "to tylko zbiór haseł", o których premier Mateusz Morawiecki "wszędzie opowiada", Kaczyński odparł, że "jest o czym opowiadać".

"To naprawdę wielki, kompleksowy program dla Polski. Epidemia była wielkim nieszczęściem. Z powodu COVID-19 i z powodu innych okoliczności zmarło w Polsce przeszło 100 tys. ludzi. Można powiedzieć, że była to prawdziwa zaraza. Używam czasu przeszłego, choć ona nas jeszcze nie opuściła" - powiedział.

Prezes PiS zwrócił uwagę, że "na szczęście pojawiła się szansa na odbudowę gospodarki w postaci 770 miliardów zł z budżetu unijnego i z takim wskazaniem, żeby środki z Funduszu Odbudowy wydać jak najszybciej, czyli rocznie na inwestycje będziemy mogli przeznaczyć 110 miliardów zł".

Odniósł się przy tym do coraz większych możliwości budżetu krajowego. Zaznaczył, że do środków unijnych, "dochodzą nasze własne możliwości budżetowe, które są dużo większe niż przed laty". "Jesteśmy dzisiaj trzy razy bogatsi niż w 1991 roku, kiedy to za rządów Jana Olszewskiego PKB, po ciężkim balcerowiczowskim spadku – katastrofie, jaką wywołały całkowicie nieprzemyślane reformy – zaczął wzrastać" - podkreślił. "Wreszcie mamy szansę do końca tej dekady osiągnąć w PKB średnią europejską" - ocenił.

Reklama

Na uwagę, że ludzi "elektryzują nowe podatki, kwota wolna, ale i podwyższanie składki zdrowotnej", a ze strony opozycji padają zarzuty, że Zjednoczona Prawica chce "zarżnąć klasę średnią", prezes PiS odpowiedział, że to "bardzo nieuczciwa retoryka". "Przy zarobkach rzędu 10 tys. nic się nie zmieni. Człowiek, który zarabia koło 20 tys. zł miesięcznie straci na tej reformie bardzo niewiele. Podatek zwiększy się dla ludzi zarabiających w przedziale od 20 do 30 tys., czyli przy bardzo dobrych zarobkach" - przypomniał.

Kaczyński podkreślił, że "znacznie więcej będą płacić ci, którzy zarabiają pół miliona, milion złotych rocznie". "Nikt ich jednak nie zarżnie, a jedynie troszeczkę obniżą się ich dochody. One w dalszym ciągu będą wysokie" - dodał.

Po przypomnieniu, że "Wprost" cyklicznie publikuje listę stu najbogatszych Polaków, padło pytanie, co prezes PiS myśli o takich rankingach i o milionerach. "Nie przeszkadza mi miliarder, który 30, 40 lat temu coś miał za uszami, ale inwestuje w Polsce, dobrze dysponuje pieniędzmi, płaci w kraju podatki. Niektórzy miliarderzy może nie wzbudzają we mnie sympatii, ale trzeba się pogodzić, że w gospodarce wolnorynkowej tacy będą" - odpowiedział.

Jednocześnie przyznał, że "niekoniecznie przyjaźnie" myśli o miliarderach, którzy niczym się nie wykazują. "Natomiast ludzie, którzy nie potrafią się niczym wykazać poza drugorzędnymi, trzeciorzędnymi sprawami i zarabiają miliardy – to wzbudza to moje zastanowienie, niekoniecznie przyjazne" - powiedział Jarosław Kaczyński.