PiS twierdzi, że propozycje zmian w konstytucji - dotyczące m.in. wyłączenia z reguły finansowej wydatków na armię - są już przygotowane. Pytanie, czy to nie okaże się jedyną „konstytucyjną” propozycją ze strony obozu rządzącego, bo sam PiS zaczął zmiękczać stanowisko.
Już w poniedziałek, gdy propozycja korekt się pojawiła, ze strony partii rządzącej dochodziły głosy, że kwestię domiaru podatkowego dla firm wciąż działających w Rosji można rozwiązać w drodze zwykłej ustawy, wokół której powinna być polityczna zgoda. Wczoraj z kolei szef klubu PiS i wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki przyznał, że trwają analizy, czy także trzeciej propozycji - czyli konfiskaty majątków rosyjskich oligarchów wspierających Kreml z przeznaczeniem ich na pomoc Ukrainie - nie dałoby się wdrożyć bez zmian w ustawie zasadniczej. Z Pałacu Prezydenckiego słyszymy, że tak fundamentalnej sprawy, jak ingerencja w prawo własności, nie da się załatwić bez zmiany konstytucji.

Zmieniać, ale po co?

Ale nawet sztandarowa propozycja PiS, dotycząca wyłączenia wydatków na zbrojenia z konstytucyjnego limitu długu, budzi wątpliwości w samym obozie rządzącym. W sprawie zmiany definicji długu słyszymy, że już dziś niektóre wydatki - choćby na walkę z pandemią czy fundusz drogowy - nie są wliczane do państwowego długu publicznego, którego dotyczy konstytucyjny próg. Ustawa o obronie ojczyzny tworzy nowy, działający podobnie do covidowego Fundusz Wsparcia Sił Zbrojnych, którego jednym ze źródeł dochodów mogą być wpływy z obligacji emitowanych przez Bank Gospodarstwa Krajowego. Tych papierów nie wlicza się do polskiego długu, choć widać je w statystykach unijnych. Jak argumentują nasi rozmówcy, skoro został przygotowany taki mechanizm, to nie ma sensu nowelizować konstytucji.
Reklama
Kolejny argument dotyczy tego, że obecnie poziom długu w relacji do PKB jest relatywnie niski. - Teraz mamy poniżej 50 proc. PKB, czyli musielibyśmy się zadłużyć na ponad 260 mld zł, żeby przebić konstytucyjny pułap. Po co w takim razie zmieniać ustawę zasadniczą? - mówi nam osoba z obozu rządowego. Identyczne argumenty przytacza Katarzyna Lubnauer z Koalicji Obywatelskiej.

Konfiskować majątki da się nawet bez zmian w konstytucji

Problematyczne będzie także sformułowanie czytelnej zasady wyłączającej zadłużenie na zbrojenia z limitu konstytucyjnego. W przypadku wydatków na obronę pieniądze nie są znaczone, jak np. w NFZ czy ZUS, więc nie można wprost stwierdzić, czy pochodzą np. z długu, czy z podatków. Są jednak dwa sposoby, by to zmienić. Po pierwsze, można przyjąć, że całe roczne wydatki na zbrojenia finansowane są długiem. Ale to budzi obawy Katarzyny Lubnauer. - Nowelizacja progu zadłużenia w konstytucji oznaczałaby, że PiS uzyska możliwość zadłużania państwa na inne wydatki, niemające nic wspólnego z obronnością - podkreśla. Ustawa o obronie ojczyzny przewiduje, że w przyszłym roku na obronę ma zostać wydane łącznie 3 proc. PKB, czyli ok. 75 mld zł. To wciąż pozostawiałoby „luz” w budżecie. Drugim potencjalnym sposobem mogłaby być emisja specjalnych obligacji przeznaczonych na finansowanie sił zbrojnych. Tyle że mogłoby się wówczas okazać, że chętnych na ich zakup byłoby dużo mniej niż na zwykłe obligacje skarbowe - wiele instytucji finansowych inwestujących w papiery wartościowe nie chce finansować zbrojeń.
Opozycja także do innych pomysłów podchodzi sceptycznie. - Wstępna analiza prawna pokazuje, że konfiskowanie majątków oligarchów jest możliwe bez zmian w konstytucji. Lepiej to zmienić poprzez zmianę ustawy zwykłej, w tym zakresie opozycja powinna dojść do porozumienia z rządzącymi - mówi senator niezależny Krzysztof Kwiatkowski.