W Sejmie trwa we wtorek posiedzenie sejmowej komisji śledczej badającej sprawę tzw. kopertowych wyborów prezydenckich z 2020 roku; po południu rozpoczęło się przesłuchanie byłego wicepremiera w rządzie PiS Jarosława Gowina.

Flisiak jest specjalistą ds. chorób zakaźnych

Wcześniej komisja odwołała we wtorek prof. Roberta Flisiaka - specjalistę ds. chorób zakaźnych - z funkcji biegłego wobec faktu, że był on jednym z autorów opinii prawnej nt. ustawy o wyborach korespondencyjnych z 2020 r. Zdecydowano jednocześnie o wysłuchaniu zeznań Flisiaka jako osoby wezwanej przed komisję.

Reklama

Przewodniczący komisji Dariusz Joński (KO) pytał o opinię Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych, którego prof. Flisiak jest prezesem, a którą towarzystwo sporządziło w kwietniu 2020 roku na prośbę Senatu.

Flisiak zwrócił uwagę, że eksperci oceniali m.in. czy w ustawie jest mowa o zapewnieniu bezpieczeństwa zdrowotnego członków obwodowych komisji wyborczych. Podkreślił, że w ustawie nie sprecyzowano zasad przeprowadzenia organizacji pod względem technicznym wyborów, zabezpieczeń dla członków komisji wyborczych, nie uwzględniono także konieczności stosowania środków ochrony osobistej.

"Osoba z komisji wyborczej, u której stwierdzono by zakażenie koronawirusem, musiałaby podlegać izolacji, nawet jeżeli dotyczyło to członka rodziny (...). To dezorganizowałyby pracę komisji" - stwierdził. Prof. Flisiak dodał, że wszelkie niedopatrzenia mogłyby powodować szerzenie się wirusa, a to powodowałoby zagrożenie całej komisji wyborczej.

W opinii Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych zwrócono też uwagę na ryzyko - jak mówił Flisiak - przeniesienia zakażenia w pakietach wyborczych.

Ustawa nie zawierała informacji na temat bezpieczeństwa podczas oddawania głosów

"Nie ma jednoznacznej pewności co do ryzyka przenoszenia zakażenia na powierzchniach papierowych, ale stwierdza się obecność - a wtedy już powoływaliśmy się na odpowiednie opracowania naukowe - wirusa na powierzchniach papierowych przez co najmniej 24h, a według niektórych opracowań nawet do kilku dni. Fakt ten świadczy o tym, że nie można wykluczyć ryzyka przenoszenia zakażenia poprzez papier" - podkreślił Flisiak.

Jak poinformował, ustawa nie zawierała też informacji na temat bezpieczeństwa podczas oddawania głosów, nie precyzowała też lokalizacji nadawczych skrzynek pocztowych.

Dopytywany, poinformował, że pod opinią popisali się wszyscy członkowie zarządu towarzystwa, łącznie 15 osób.

Posłanka Magdalena Filiks (KO), pytała czy przeprowadzenie wyborów mogło wówczas stanowić niebezpieczeństwo dla zdrowia i życia ludzi. "Chyba nie ulega wątpliwości, że każde działanie sprzyjające skupianiu się ludzi, bez odpowiednich zabezpieczeń w tamtym czasie stwarzało zwiększenie ryzyka zakażenia" - powiedział Flisiak. Dodał, że - choć śmiertelność w tamtym czasie u osób hospitalizowanych z powodu zakażenia SARS-Cov-2 wynosiła 2 proc. całej populacji - to rosła ona wraz z wiekiem pacjenta. U osób w wieku 60-80 lat wynosiła 14 procent, u osób w wieku ponad 80 lat - aż 30 procent - wskazywał.

"Skoro pan twierdzi, że 10 maja (...) wybory tradycyjne czy korespondencyjne stanowiły zagrożenie dla życia lub zdrowia obywateli, to czy jesienią 2020 roku wybory też byłyby zagrożeniem? Przypomnę, że o jesień wnioskowali przedstawiciele PSL i wszyscy ci, którzy próbowali nielegalnie użyć stanu nadzwyczajnego, stanu klęski żywiołowej do przesunięcia tych wyborów na okres jesienny" - pytał Przemysław Czarnek (PiS).

Ustawa w przedstawionej formie nie zapewniała ochrony przed zakażeniem SARS-Cov-2

"Od połowy września nastąpił dramatyczny wzrost zachorowań, a każdy wzrost zachorowań stwarzał ryzyko jeszcze większego wzrostu" - odparł Flisiak.

Podkreślił też, że podtrzymuje opinię z 2020 roku, że w ówczesnej sytuacji epidemiologicznej, związanej z COVID-19, ustawa w przedstawionej formie nie zapewniała ochrony przed zakażeniem SARS-Cov-2 zarówno członkom obwodowej komisji wyborczych, osobom głosującym, jak i osobom zapewniającym obsługę techniczną wyborów.

22 grudnia ub.r. sejmowa komisja śledcza ds. tzw. wyborów kopertowych z 2020 roku zdecydowała, że wezwie na świadków m.in. byłego wicepremiera Jarosława Gowina, byłą marszałek Sejmu Elżbietę Witek, byłego premiera Mateusza Morawieckiego, b. szefa MAP Jacka Sasina, b. szefa MSWiA Mariusza Kamińskiego, b. szefa KPRM Michała Dworczyka i prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego.

Zadaniem komisji śledczej do zbadania legalności, prawidłowości oraz celowości działań podjętych w celu przygotowania i przeprowadzenia wyborów Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej w 2020 r. w formie głosowania korespondencyjnego - tzw. wyborów kopertowych - ma być przede wszystkim "zbadanie i ocena legalności, prawidłowości oraz celowości działań podjętych w celu przygotowania i przeprowadzenia wyborów Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej w 2020 r. w formie głosowania korespondencyjnego przez organy administracji rządowej, w szczególności działań podjętych przez członków Rady Ministrów, w tym Prezesa Rady Ministrów Mateusza Morawieckiego oraz Wiceprezesa Rady Ministrów, Ministra Aktywów Państwowych Jacka Sasina, i podległych im funkcjonariuszy publicznych".

W uchwale powołującej komisję wskazano m.in. na konieczność zbadania procesów legislacyjnych podjętych przez rządzących w związku z tzw. wyborami kopertowymi, podejmowane i wydawane przez nich decyzje administracyjne, a także ustalenie, czy działania rządzących doprowadziły do "niekorzystnego rozporządzenia środkami publicznymi lub innymi, lub niekorzystnego gospodarowania mieniem Skarbu Państwa lub mieniem innych osób prawnych".

Autorki: Agata Zbieg, Olga Łozińska