Ministerstwo Finansów uznało, że manualny pobór opłat jest zbyt drogi i generuje korki na autostradach. Dlatego wprowadza na wszystkich państwowych odcinakach dróg płatnych jeden, elektroniczny system. Obejmie on nie tylko, jak dotąd, ciężarówki, autobusy czy kampery, ale także pozostałe pojazdy o masie poniżej 3,5 tony.
– Odchodzimy od archaicznego sposobu poboru opłat na rzecz systemu e-Toll, który pozwala na pobór w systemie free flow, czyli takim, w którym nie trzeba się zatrzymywać, by uiszczać opłatę – tłumaczy Przemysław Koch, pełnomocnik ministra finansów ds. informatyzacji.
Tak jak zapowiadano, wnoszenie e-myta będzie miało dwie formy. Pierwsza, oparta na systemie satelitarnego pozycjonowania, będzie polegała na płaceniu za przejazd za pomocą aplikacji na smartfony czy tablety albo urządzenia pokładowe, tzw. UBU.

Rozmowy z firmami

Reklama
Druga forma to zakup elektronicznego biletu autostradowego, np. poprzez aplikację mobilną. Zgodnie z projektem nowelizacji ustawy o drogach publicznych i autostradach płatnych, który w piątek trafił do konsultacji społecznych, możliwość rozliczania opłat za pomocą aplikacji będzie dostępna od I kw. 2021 r. Na razie jako opcja, a bramki zostaną zdemontowane na dwóch skrajnych pasach. Na dobre znikną od 1 grudnia przyszłego roku. Przy czym mowa na razie tylko o odcinkach autostrad zarządzanych przez państwo, a więc fragmencie autostrady A2 pomiędzy węzłami Stryków i Konin oraz A4 pomiędzy Oleśnicą a Bielanami Wrocławskimi.
– Długofalowo dążymy do wprowadzenia jednolitego systemu na wszystkich autostradach w Polsce w sposób nieograniczający przepustowości, bo na odcinkach koncesyjnych również są uciążliwe dla obywateli korki – mówi Maciej Górski, zastępca dyrektora departamentu informatyzacji w MF.
Chodzi o fragmenty autostrady A2 zarządzane przez Autostradę Wielkopolską, A1, którą zawiaduje Amber One, oraz odcinek autostrady A4 we władaniu Stalexportu. Objęcie tych odcinków system e-Toll ma się dobywać na wniosek koncesjonariusza. Jak tłumaczą przedstawiciele MF, nie jest możliwe udostępnienie systemu e-Toll pomiotom prywatnym, dlatego pobieranie myta musiałby przejąć szef Krajowej Administracji Skarbowej. Tyle że w tym celu konieczna byłaby renegocjacja umów koncesyjnych, tak by we wzajemnych rozliczeniach uwzględnić koszt poboru opłat przez KAS. To, czy bramki znikną również na prywatnych odcinkach, będzie najpewniej zależało od tego, ile koncesjonariusze musieliby płacić państwu za pobieranie dla nich myta.
– Autostrada Wielkopolska jest otwarta na rozmowy w sprawie możliwości wprowadzenia nowoczesnych systemów opłat. Wolimy jednak powstrzymać się od komentarza do czasu rozpoczęcia dialogu ze stroną publiczną – mówi Anna Ciamciak, rzecznik prasowy koncesjonariusza.
Natomiast od 2022 r. wzrosną opłaty za przejazd drogami płatnymi, ale tylko od pojazdów o dopuszczalnej masy całkowitej (DCM) powyżej 3,5 tony. Opłaty będą rosły o wskaźnik inflacji. To, jak duża będzie to podwyżka, zostanie ustalone pod koniec 2021 r. na podstawie inflacji z pierwszych trzech kwartałów. Ministerstwo Finansów szacuje, że rocznie zwiększy to przychody budżetu o ok. 63,31 mln zł.
Choć w ostatnim tygodniu przedstawiciele resortu rozmawiali z przewoźnikami na tematy związane z poborem opłat, to pomysł podwyższenia e-myta w ogóle się nie pojawił. – Zamiast podniesienia stawek oczekiwałbym większego ich zróżnicowania. Bo choć im bardziej ekologiczny pojazd, tym opłata jest niższa, to najniższa stawka dotyczy pojazdów kategorii Euro 5. A przewoźnicy, którzy zainwestowali w tabor jeszcze lepszej klasy: Euro 6, nie mają z tego tytułu żadnych preferencji – mówi Piotr Mikiel ze Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych w Polsce.
Z kolei Maciej Wroński, prezes związku Transport i Logistyka Polska dodaje, że przedsiębiorcy i tak wnoszą do budżetu państwa 270 zł za każde przejechane 100 km. – Na tę sumę składają się opłaty drogowe, akcyza za paliwo czy inne podatki pośrednie – zaznacza Wroński.

Kary po nowemu

Likwidacja bramek na autostradach powoduje też konieczność wprowadzenia kar za przejazd bez opłaty dla kierowców lub posiadaczy pojazdów poniżej 3,5 tony. Wysokość kar i adresat sankcji będą zależały od sposobu wykrycia naruszenia (patrz: grafika). Może to być albo mandat karny, albo administracyjna kara pieniężna. W stosunku jednak do pierwotnych planów wprowadzono furtkę dla gapowiczów. Jeśli właściciel pojazdu zorientuje się, że przejechał odcinkiem płatnym bez zapłaty, będzie mógł ją uiścić w ciągu trzech dni bez konsekwencji. W takiej sytuacji postępowanie administracyjne nie zostanie wszczęte. Jeśli ktoś zostanie złapany na gorącym uczynku przez policję, będzie musiał zapłacić.
W przypadku kierowców lub podmiotów mających siedzibę za granicą, służby będą mogły zatrzymać pojazd do czasu wniesienia opłaty dodatkowej. Chyba że właściciel pojazdu mieszka w państwie, z którym Polska jest związana umową lub porozumieniem o współpracy we wzajemnym dochodzeniu tej opłaty. Póki co takiej umowy Polska nie ma podpisanej z nikim. ©℗