Przebywający pod koniec marca w Polsce premier Ukrainy, Denys Szmyhal, rozmawiał z Donaldem Tuskiem o dalszej współpracy pomiędzy naszymi krajami, a w trakcie spotkania padło wiele ciepłych słów. Polska zapewniała, że nadal będzie wspierać naszego wschodniego sąsiada w wojnie z Rosją, ale to z ust szefa ukraińskiego rządu padły słowa, które mogą zmienić oblicze polskiej zbrojeniówki.

Polski wyścig po pieniądze na zbrojenia

- Zakładamy, że w ramach "koalicji pancernej" powstaną wspólne przedsiębiorstwa zbrojeniowe na terenie Polski i Ukrainy - powiedział Denys Smyhal.

Reklama

Nie sprecyzował co prawda, jakie miałyby to być przedsiębiorstwa oraz jak na tym wojskowym interesie miałaby skorzystać Polska, ale w opinii specjalistów, to ostatni dzwonek, aby poważnie zająć się tą sprawą. I to nie tylko dlatego, że Ukraina ma coraz mniej czasu, ale też inne państwa łakomym okiem zerkają, by uszczknąć kawałek tego smakowitego i zyskownego wojskowego tortu.

- My już przespaliśmy parę rzeczy. Na przykład Ukraińcy mieli wiele projektów rakietowych, od mniejszych, przeciwpancernych, po duże. I był taki moment, że jak wybuchła wojna, Ukraina się przestraszyła i wiele z tych rzeczy ewakuowano, między innymi do Polski. Chodziło o dokumentację, o kluczowy personel, bo wtedy każdy się obawiał, że za tydzień Ukrainy nie będzie. I dużo o tym mówiono, ale nic nie zrobiono, a to są technologie, których nam brakuje – przypomina wydarzenia sprzed dwóch lat Mariusz Cielma, redaktor naczelny Nowej Techniki Wojskowej.

I teraz historia może się powtórzyć, bo obszarów militarnych, na których polska zbrojeniówka może współpracować z ukraińską, jest coraz mniej. Mariusz Cielma wskazuje, że bezsprzecznie atutem naszego wojskowego zaplecza jest możliwość remontowania sprzętu posowieckiego, czym z pewnością nie mogą pochwalić się kraje zachodnie. Wojskowi jednak woleliby, aby Polska wykorzystywała nie tylko to, co już ma, ale również zdobywała nowe technologie.

- Ja bym się nie odżegnywał od wspólnych inwestycji polsko-ukraińskich, dlatego że Ukraińcy mają bardzo dobre technologie, których u nas nie ma. Mają doskonałych naukowców, sprawniejszą organizację, niż nasza Polska Grupa Zbrojeniowa. Ukraińcy są po prostu o wiele bardziej operacyjni, czego przykładem jest to, że przerobili Neptuna na rakietę uderzeniową. I uważam, że warto by było przenieść niektóre wzorce pracy z Ukrainy do Polski – ocenia generał Waldemar Skrzypczak, były Dowódca Wojsk Lądowych.

Ukraina może nam pomóc z technologią rakietową

Jeszcze pod koniec rządów poprzedniej ekipy padało wiele słów o konieczności zainwestowania miliardów złotych w państwowy przemysł zbrojeniowy, lecz jak wskazują specjaliści, do dziś nie wszystkie te zapowiedzi udało się zrealizować. 600 mln zł dostała co prawda Huta Stalowa Wola, ale w zapowiedziach było chociażby stworzenie kolejnej linii produkcji Krabów w Bumarze Łabędy. Tymczasem zegar tyka i bez szybkich decyzji miliardy euro mogą przemknąć nam koło nosa.

- Teraz trzeba się spieszyć, bo jest wiele programów, chociażby unijnych, które liczone są w miliardach euro. Przykładem jest unijny program, związany ze współpracą przemysłu obronnego państw UE z przemysłem ukraińskim, bo jest świadomość tego, że tamten przemysł ma pewne blokady związane z brakiem pieniędzy i zagrożeniem wojennym. I to by był bardzo dobry biznes, bo płaci za wszystko w zasadzie wypłacalny płatnik, jakim jest UE, a jednocześnie wzmacniamy Ukrainę. Przy tym pracę i przychody miałyby nasze podmioty i nasi pracownicy – mówi Mariusz Cielma.

Inwestowanie w przemysł państwowy to jedno, jednak specjaliści zwracają uwagę, że przyszłością może być bogate zaplecze prywatnych firm, specjalizujących się w tematyce obronnej. Wiele z nich, jak choćby grupa WB, już współpracuje nie tylko z Ukrainą, ale też z Armenią, gdzie wspólnie z tamtejszą państwową firmą działa w biznesie tworzenia bezzałogowców. Eksperci są zgodni, że na takiej militarnej współpracy skorzystać Polska i to nie tylko finansowo, ale i technologicznie, bowiem Ukraińcy w niektórych dziedzinach militarnych znacznie nas wyprzedzili.

- Od Ukraińców moglibyśmy się nauczyć przede wszystkim technologii rakietowych, których nie mamy, a oni mają je opanowane. Oni mieli też technologie amunicyjne, na przykład czołgowa przeciwpancerna amunicja kierowana – wylicza generał Skrzypczak.