Raport "Przejścia nie ma. Śmierć osób migranckich na granicy Unii Europejskiej z Białorusią" przygotowały przedstawicielki organizacji z czterech krajów: Human Constanta z Białorusi, Gribu palīdzēt bēgļiem (I Want to Help Refugees) z Łotwy, Sienos Grupė z Litwy oraz Fundację Ocalenie z Polski. Zawiera on świadectwa migrantów, opisy przypadków śmierci, a ponadto - oś czasu i mapę, których celem jest "możliwie najdokładniejsze odwzorowanie czasu i miejsca wydarzeń na granicy UE z Białorusią".
Publikacja - podały jej autorki - przedstawia dane dotyczące śmierci osób w drodze na granicy UE z Białorusią "po wzmożeniu ruchu na tym szlaku i początku kryzysu humanitarnego na obszarze przygranicznym w lecie 2021 r."; zawiera danez Białorusi, Łotwy, Litwy i Polski obejmujące okres do końca marca 2024 r. .
Wskazano, że do końca marca br. udokumentowano śmierć 116 osób na granicy w tych czterech krajach, a migranci zgłosili działaczkom "co najmniej 26 kolejnych śmierci".
Zwrócono uwagę, że "trudne warunki i długotrwały pobyt w lesie na skutek wywózek (z ang. pushbacks) mogą prowadzić do wycieńczenia i hipotermii, które są najczęstszą przyczyną śmierci na terenach przygranicznych". Wskazano również, że trudne leśne warunki, w tym zimno i brak możliwości utrzymania higieny, zwiększają ryzyko utraty ciąży. "Grupa Granica zarejestrowała co najmniej dziewięć kobiet, które straciły ciążę na granicy w latach 2022 i 2023" - podano w raporcie.
Autorki zauważyły, że "dostęp do obszarów przygranicznych, a także do informacji o działaniach władz jest ograniczony". Dodano, że według danych Międzynarodowej Organizacji ds. Migracji (IOM), na którą się powołano, "od 2020 r. żaden organ krajowy ani międzynarodowy nie publikuje danych, ani kompleksowych raportów na temat śmierci osób w drodze w granicach swojej jurysdykcji".
Raport podzielono na rozdziały poświęcone Białorusi, Łotwie, Litwie i Polsce, opisujące m.in. wyzwania związane z gromadzeniem danych, kontekst prawny poszukiwania zaginionych osób migranckich i postępowania z ciałami oraz sytuację w kraju w kontekście migracji z Białorusi.
W części poświęconej Polsce Alicja Palęcka z Fundacji Ocalenie napisała, że do końca marca 2024 r. w Polsce zginęło co najmniej 40 osób w drodze, które przekroczyły granicę unijno-białoruską. "W liczbie tej uwzględniono 27 osób, których ciała odnaleziono w lasach Podlasia, a których śmierć była lub jest przedmiotem oficjalnego śledztwa (informacja uzyskana z prokuratury 31 października 2023 r., po tej dacie znaleziono cztery kolejne ciała); trzy ofiary wypadków samochodowych spowodowanych przez przemytników próbujących uciec przed pościgiem policji lub straży granicznej; trzy osoby (w tym dziecko urodzone martwe), które zmarły w polskich szpitalach; dwie osoby, które zmarły w drodze do szpitali (po przyjeździe karetki i w samochodzie straży granicznej) oraz mężczyznę, który zmarł prawdopodobnie z wycieńczenia w drodze do Frankfurtu nad Odrą, a jego śmierć była przedmiotem dochodzenia prowadzonego przez władze niemieckie" - czytamy.
402 doniesienia o zaginionych
Podano, że "od początku kryzysu humanitarnego w 2021 r. do września 2023 r. Grupa Granica otrzymała 402 doniesienia o osobach zaginionych". Wskazano, że z analizy danych przeprowadzonej przez badaczki Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka (HFPC) wynika, że "zgodnie ze stanem na marzec 2024 r. dane wyglądają następująco: 122 osoby odnaleziono, podczas gdy 35 jest wciąż zaginionych, co potwierdzili ich bliscy". W 213 przypadkach - dodano - nie udało się zweryfikować statusu zgłoszeń, a 32 osoby w drodze, które były poszukiwane przez bliskich, zostały odnalezione martwe.
HFPC zauważa - podano - że w niektórych przypadkach zgłoszenia zaginięć nie są przyjmowane przez policję, w innych władze kwestionują, czy dane osoby w ogóle przebywały w Polsce i nie wszczynają poszukiwań. "Ponadto ekspertki HFPC obawiają się, że po odnalezieniu przez służby zaginione osoby są wywożone z powrotem do Białorusi" - zaznaczono.
Wskazano, że "od początku kryzysu humanitarnego w sierpniu 2021 r. rozwinęła się wieloaspektowa sieć organizacji i grup obywatelskich działających na granicy". Podano, że za gromadzenie i monitorowanie danych na granicy, w tym danych dotyczących śmierci, odpowiada stowarzyszenie We Are Monitoring należące do Grupy Granica (zrzeszającej organizacje pozarządowe i grupy aktywistyczne działające na granicy). Z kolei HFPC - czytamy - podjęła się rejestracji zaginionych, zaś Podlaskie Ochotnicze Pogotowie Humanitarne (POPH) wyspecjalizowało się w poszukiwaniach osób zagubionych w lasach, ciał, a także w pomaganiu rodzinom w procedurach identyfikacji, uzyskiwania zaświadczeń, pochówku i repatriacji ciał swoich bliskich.
Telefony alarmowe na granicy
W raporcie podano, że poszukiwania zaginionych "inicjowane są przez wezwania pomocy przez ich towarzyszy lub krewnych na telefony alarmowe organizacji", a na granicy działa kilka takich numerów. Poszukiwaniami zajmują się głównie aktywiści, którzy w razie potrzeby powiadamiają policję. "W poszukiwaniach w terenie czasami uczestniczy policja, jednak doświadczenia aktywistyczne pokazują, że nie jest to regułą, a jeśli już policja bierze udział w poszukiwaniach, to jej liczba jest niewystarczająca" - czytamy.
W analizie czynników ryzyka śmierci granicznych wskazano m.in., że "według oświadczeń osób w drodze, głównymi czynnikami ryzyka dla ich zdrowia i życia na granicy są: narażenie na zimno, brak żywności i wody oraz przemoc ze strony funkcjonariuszy straży granicznej". Podano, że takie ataki "mogą skutkować poważnymi obrażeniami, w tym znaczną utratą krwi w wyniku pogryzienia przez psy", a wzrost liczby takich zdarzeń czy urazów kończyn, w tym złamań nóg po wybudowaniu płotu granicznego potwierdzają Lekarze Bez Granic.
Według relacji migrantów - podano - straż graniczna często konfiskuje rzeczy osobiste, w tym telefony, które są niezbędne do wydostania się z lasu.
W publikacji zauważono, że "z informacji uzyskanych od władz (w większości przypadków Prokuratury Rejonowej w Suwałkach) wynika, że w przypadku śmierci migranta na granicy UE z Białorusią, jeśli zostanie ustalona jej przyczyna, jest nią najczęściej hipotermia". Dodano, że "niedożywienie i wyczerpanie po dniach spędzonych w lesie, często połączone z mokrym ubraniem po przeprawie przez rzekę lub przebywaniu na deszczu, mogą prowadzić do ciężkiej hipotermii nawet w ciepłych miesiącach, dlatego obserwuje się ją u pacjentów przez cały rok".
Istotnym czynnikiem ryzyka śmierci - zaznaczono - jest przebywanie w lesie przez dłuższy czas w wyniku wielokrotnych pushbacków.
W publikacji opisano, że w rzekach granicznych: Dysnie (Litwa), Świsłoczy, Narewce i Bugu (Polska) odnaleziono jedenaście ciał. "Jednak w momencie uzyskania informacji o tych śmierciach jedynie w dwóch przypadkach potwierdzono utonięcie i w jednym hipotermię, w pozostałych nie ustalono oficjalnie przyczyny śmierci lub określono ją jako niemożliwą do ustalenia przez prokuraturę" - zaznaczono. Podkreślono, że "przekroczenie rzeki stwarza dla osób w drodze kolejne poważne ryzyko śmierci na granicy".
Wymieniono potrzebne - w ocenie autorów - działania w celu zminimalizowania ryzyka śmierci migrantów przekraczających granicę Unii Europejskiej z Białorusią. Wśród nich: przywrócenie zgodności przepisów ustawowych i wykonawczych z prawem międzynarodowym i konstytucjami państw poprzez eliminację pushbacków z porządków prawnych Polski, Litwy i Łotwy, wprowadzenie protokołów poszukiwań i ratownictwa oraz dopilnowanie ich stosowania w praktyce, utworzenie awaryjnych punktów pomocy humanitarnej i pierwszej pomocy medycznej w pobliżu granicy unijno-białoruskiej w celu zapewnienia pilnej pomocy medycznej, żywności.
W rekomendacjach podkreślono m.in., że "rodziny zmarłych mają prawo do sprawiedliwości, informacji i domknięcia żałoby". Zaznaczono, że "należy wyczerpać wszelkie możliwe środki w celu identyfikacji zmarłych, ustalenia okoliczności śmierci, odnalezienia ich rodziny i wsparcia jej w procedurach formalnych, aby nie pozostawiać jej w biurokratycznej próżni".
Władze powinny więc - podkreślono - zadbać o zapewnienie organizacjom międzynarodowym i lokalnym organizacjom społeczeństwa obywatelskiego dostępu do stref przygranicznych wzdłuż całej granicy białorusko-unijnej w celu prowadzenia niezależnego monitoringu granic.
Podano, że w Polsce pochowanych jest 21 osób, większość z nich na cmentarzu muzułmańskim w Bohonikach, a osoby wyznania chrześcijańskiego chowane są na cmentarzach prawosławnych lub rzymskokatolickich. W raporcie zwrócono uwagę, że o śmierci bliskich powiadamiają aktywiści, jednak - zaznaczono - jest to zadanie trudne i "brak profesjonalnego przygotowania może skutkować traumą dla obu stron".
Ponadto, państwa powinny - zdaniem autorek raportu - wspierać lokalne instytucje, jak gminy, ośrodki pomocy społecznej i wspólnoty wyznaniowe, w zadbaniu o należyty pochówek zmarłej osoby oraz udzielanie pomocy i wsparcia jej rodzinie. Powinno ono - jak napisano - obejmować informacje na temat przepisów i procedur, łatwy dostęp do tłumaczeń ustnych oraz szkolenia międzykulturowe.
W publikacji wskazano też rekomendacje dla organizacji międzyrządowych i organizacji pozarządowych.(PAP)
pak/ agz/