Aby skusić ludzi do rozpoczynania kariery wojskowej, bezsprzecznie najlepszym argumentem są pieniądze, co w Polsce zrozumiano kilka lat temu. Wynagrodzenia dla początkujących wojskowych przewyższają te, jakie można otrzymać w sektorze cywilnym i nie dziwi, że coraz więcej osób daje się skusić takiej perspektywie. Rosja jednak poszła o krok dalej.
Prywatny biznes rekrutuje do rosyjskiego wojska
Tocząc wojnę na Ukrainie, gdzie dziennie ginie, według różnych szacunków, nawet ponad tysiąc żołnierzy, Rosjanie musieli pomyśleć, jak skusić mężczyzn, aby w ogóle chcieli przywdziać mundur. Nie chcąc zaś myśleć o ogłoszeniu mobilizacji, co pokazałoby, że Rosja nie radzi sobie z takim państwem, jak Ukraina, postawili na model biznesowy. Z przeprowadzonego przez dziennikarzy „Nowej Izwiestji” śledztwa wynika, że trzonem tego mechanizmu jest rozkaz Putina, aby miesięcznie szeregi wojska zasilało przynajmniej 20 tys. poborowych, a obowiązek ich dostarczenia spadł na władze regionalne.
I rozpoczął się wyścig. Młodym ludziom za wstąpienie do armii zaczęto oferować niemałe pieniądze, lecz szybko okazało się, że są one atrakcyjne tylko dla mieszkańców dalekowschodnich i biednych republik. Ludzi zaś chciano ściągać z całego kraju, w tym z Moskwy i Sankt Petersburga. Dlatego szefowie bogatych regionów o pomoc poprosili prywatny biznes, zezwalając na działalność całej sieci rekruterów, a lawina ogłoszeń wojskowych zalała sieć. Przedsiębiorcy ci są w stanie ściągnąć poborowego nawet z najdalszego regionu kraju, byle tylko do armii zaciągnął się w Moskwie. Płacą za bilety, ubezpieczenie i zakwaterowanie, a w górę poszły też kwoty, jakie można dostać za podpisanie kontraktu.
Wojsko w Rosji płaci krocie
W zamieszczanych w internecie ogłoszeniach prywatne firmy za zaciągnięcie się do armii oferują nawet 2,5 mln rubli (ok. 100 tys. zł) jednorazowej wypłaty oraz miesięczną pensję, wahająca się od 210 tys do nawet 900 tys. rubli (od 9 do 38 tys. zł). Ale to jeszcze nie wszystko, gdyż rekruterzy załatwiają poborowemu wiele innych benefitów, jak choćby wakacje kredytowe, pakiet socjalny i zdrowotny dla rodziny żołnierza, możliwość skorzystania z hipoteki wojskowej, a nawet zajęcie się...konfliktem z prawem. Wielu z nich dopuszcza również zatrudnianie osób karanych.
Przejście biznesu rekrutacyjnego w ręce prywatnych firm spowodowało również, że teraz do armii można się zaciągnąć, będąc nawet dość mocno chorym. Jak wynika z analizy zamieszczanych w sieci ogłoszeń, kategoria D nie jest już przeszkodą, a do założenia munduru dyskwalifikują jedynie: ostra forma gruźlicy, trąd, HIV, ciężkie choroby przenoszone drogą płciową, nowotwory złośliwe oraz nowotwory, powodujące niewydolność narządów.
Większość ogłoszeń, zachęcających do wstąpienia do armii pozwala na zaciąganie się osobom w wielu od 45 do 60 lat, a szczególnie podkreślane jest „indywidualne podejście do zdrowia”.
Naganiacz do wojska - to złoty biznes
Zmiana przepisów rekrutacyjnych i danie niemal pełnej swobody prywatnym pośrednikom już zaczęło przynosić pierwsze efekty, na co uwagę zwrócił Dmitrij Miedwiediew. Przyznał on, że od początku 2024 roku szeregi wojska zasiliło już 190 tysięcy nowych poborowych.
System prywatnych pośredników cały czas się rozwija, a za wszystko płacą oczywiście budżety poszczególnych regionów. Stratni nie są również sami przedsiębiorcy, a za przyprowadzenie do wojska jednego mężczyzny pośrednik taki zarobić może nawet 100 tys. rubli (ok. 4,2 tys. zł), a kwotą taka oficjalnie pochwalił się Michaił Ewrajew, gubernator Jarosławia.