O obecności w obwodzie kurskim żołnierzy z Korei Północnej oficjalnie mówi się już od kilku miesięcy, a siły te maja być na razie rozstawiane na zapleczu rosyjskich wojsk. Ich obecność potwierdzają nie tylko wywiady ukraiński i południowokoreański, ale też źródła z USA i Wielkiej Brytanii.

Tak Rosjanie zapłacili za 12 tysięcy żołnierzy

I choć służby tych państw zapewniają, że w tej kwestii się nie mylą, a Rosja nie stara się stanowczo zdementować tych doniesień, to faktem jest, że na razie żaden z żołnierzy Kima nie starł się jeszcze bezpośrednio z Ukraińcami. Nie pokazano też koreańskich jeńców, ale za to pewne nowe informacje o ich obecności na Ukrainie napływają z zupełnie innego kierunku – Dalekiego Wschodu. To właśnie dowódca stacjonujących na Pacyfiku sił amerykańskich, admirał Samuel Paparo, przyznał, co miało się kryć za wysłaniem Koreańczyków na Ukrainę.

Przemawiając w grudniu na Reagan National Defense Forum, amerykański admirał przekonywał, że USA są w posiadaniu dowodów, że posłanie na Ukrainę koreańskich żołnierzy nie było jedynie realizacją politycznych porozumień. Rosja miała za to zapłacić konkretnym sprzętem, a mianowicie podarowaniem Kimowi samolotów czwartej generacji – Mig-29 i Su-27.

Gdy tylko wiadomość o tej transakcji przeciekła do mediów, od razu bliżej przyjrzeli się jej wojskowi specjaliści. I jak się okazuje, kupienie takich samolotów w zamian za kilkanaście tysięcy żołnierzy byłoby dla północnokoreańskiego reżimu doskonałym interesem.

„Umowa ta pojawia się, gdy północnokoreańskie siły powietrzne, historycznie zależne od wsparcia radzieckiego i chińskiego, zmagają się z dziesięcioleciami stagnacji i sankcjami międzynarodowymi. Obecna flota składa się w dużej mierze z samolotów z czasów radzieckich z lat 80., z których wiele nie jest już operacyjnych” – analizują eksperci z portalu Army Recognition.

Rosja za broń szuka sojuszników

Na razie nie wiadomo, jak wiele samolotów Rosja miałaby przekazać Korei Północnej, jednak takie wzmocnienie jej sił i to w chwili, gdy zaostrza ona swą politykę względem Korei Południowej, byłoby Kimowi bardzo na rękę. Zmusiłoby bowiem południowego sąsiada, który od lat pewny był swej wojskowej przewagi technologicznej, do dalszego wzmacniania swych sił zbrojnych. To zaś pomogłoby rosyjskim interesom w Europie i mogłoby zakłócić dostarczanie do krajów Zachodu, w tym Polski, całej masy koreańskiego sprzętu. W ocenie specjalistów, Rosja nie ma jednak większego wyjścia i musi w ten sposób pozyskiwać wsparcie potencjalnych sojuszników.

„Współpraca Rosji z Pjongjangiem jest zgodna z szerszymi partnerstwami wojskowymi z innymi przeciwnikami USA, takimi jak Iran i Chiny. Niedawno Iran otrzymał samoloty Su-35 i śmigłowce Mi-28, podczas gdy Chiny skorzystały ze zwiększonego rosyjskiego wsparcia technologicznego w newralgicznych obszarach, takich jak okręty podwodne i pociski rakietowe. Te partnerstwa odzwierciedlają rosnące uzależnienie Rosji od sojuszników w celu utrzymania jej zdolności wojskowych w obliczu międzynarodowych sankcji” – twierdzą eksperci z Army Recognition.