Nie ma tygodnia, aby Rosjanie kogoś nie straszyli, a gdy chwilowo odpuszczą państwom Zachodu, to na celownik biorą własnych obywateli. I teraz właśnie przyszedł czas, aby rosyjscy wojskowi zaczęli rozsnuwać przed Rosjanami wizje tego, jakie to czekają ich zagrożenia, a zabrał się za to szef Sztabu Generalnego, generał Walerij Gierasimow.

Rosyjski generał wynalazł nową broń

Głównego zagrożenia generał dopatrywał się w ostatnich ćwiczeniach, jakie NATO zorganizowało na ternie Europy, a chodziło mu o manewry Steadfast Defender. Gierasimow narzekał, że w antyrosyjskie działania zaangażowały się wówczas wszystkie państwa NATO, a Sojusz posunąć miał się nawet do umieszczenia straszliwej broni, mogącej zagrozić bezpośrednio Moskwie.

„Podczas ćwiczeń znaczące kontyngenty, w tym wojska amerykańskie, zostały przerzucone na granice Rosji, a na duńskiej wyspie Bornholm przeprowadzono prowokacyjne rozmieszczenie wyrzutni mobilnego systemu rakietowego Dark Typhon (zasięg 2400 km)” – przytacza słowa z oświadczenia Gierasimowa Ministerstwo Obrony Narodowej Rosji.

I niewykluczone, iż ten obwieszony medalami wojskowy mógł odczuwać niepokój, lecz z pewnością nie przed wyrzutniami Dark Typhon, gdyż taka broń...nie istnieje. Analitycy od raz zaczęli zastanawiać się, skąd u tego skądinąd doświadczonego generała wziąć mogła się taka wpadka i ruszyli tropem tajemniczych rakiet. Nie trzeba było długo czekać, aby udało się trafić na ślad dwóch wyjaśnień.

Skąd Gierasimow wziął Dark Typhona

Pierwsza z możliwych wersji zdarzeń, która doprowadziła do tego, że w głowie Gierasimowa narodziła się ta potężna broń, jest pomylenie przez niego, a konkretnie połączenie, dwóch innych zachodnich systemów. Sęk w tym, że one również nie pojawiły się w tym roku na Bornholmie.

„Gierasimow mógłby połączyć dwa odrębne systemy – amerykańską broń hipersoniczną dalekiego zasięgu „Dark Eagle” i system rakiet średniego zasięgu „Typhon” – w nieistniejącą hybrydę „Dark Typhon” – uważa Dilan Malyasov, ekspert wojskowy i redaktor naczelny Defense Blog.

Typhon to lądowa, mobilna wyrzutnia, mogąca wystrzeliwać rakiety Tomahawk, ale w ćwiczeniach Steadfast Defender użyto jedynie rakiet SM-3, czyli pocisków służących do zwalczania rakiet balistycznych przeciwnika i rażenia ich nawet w odległości 250 km od Ziemi. Dociekliwi internauci nie dali jednak za wygraną i zaczęli przeczesywać sieć w poszukiwaniu nowej broni Gierasimowa. Jakież było ich zdziwienie, gdy udało im się ją znaleźć i to w Japonii.

„Istnieje tylko jedna podobna nazwa – Dark Typhoon – i jest to naprawdę straszna broń. Istnieje co prawda tylko w japońskiej grze wideo Legend of Legaia i jest używana przez bossa o imieniu Zora.” – podaje rosyjski The Insider.

Pozostaje jedynie zastanawiać się, co miał na myśli szef Sztabu Generalnego i liczyć, iż było to jedynie zwykłe przejęzyczenie.